Postać z cienia wskrzesiła Lewandowskiego. "Jeszcze nigdy w życiu"

Dawid Szymczak
Oby każdy trafił w życiu na swojego Hansiego Flicka. Trener Barcelony jak nikt inny zna Roberta Lewandowskiego i jak nikt inny czyni go jeszcze lepszym. Lewandowski dzięki niemu wspiął się na szczyt kariery, wygrywając Ligę Mistrzów z Bayernem, a teraz, w Barcelonie, odbudował formę po przeciętnym sezonie. Ale ojców tego sukcesu jest więcej.

Nie dziwi, że konferencja prasowa z udziałem Roberta Lewandowskiego, od której rozpoczęło się październikowe zgrupowanie reprezentacji Polski, była pełna uśmiechu i żartów. Raptem dzień wcześniej, w niedzielne popołudnie, kapitan kadry strzelił trzy gole w meczu Barcelony z Deportivo Alaves. Po jedenastu meczach w tym sezonie ma już dwanaście goli. W poprzednim sezonie na dwunastego gola czekał do stycznia i 25. meczu. To mówi wszystko o tym, jak wyraźnie poprawiła się jego forma.

Zobacz wideo Ależ słowa Roberta Lewandowskiego o Cristiano Ronaldo

Co nagłówek, to mocniejszy. "Lewandowski to inny poziom" - napisała madrycka Marca. "Lewandowski wystrzelił!" - dodał AS. "Huragan. Wiek to tylko liczba" - stwierdził kataloński Sport. Dziennikarze żonglują też różnymi porównaniami. Lewandowski ma w lidze więcej goli niż Vinicius Junior i Kylian Mbappe, dwie największe gwiazdy Realu Madryt, łącznie. Ma też więcej goli niż połowa drużyn w lidze - Las Palmas, Real Valladolid, Valencia, Leganes, Getafe, Real Sociedad, Espanyol, Sevilla, Betis i Mallorca. W całej Europie nie ma dziś napastnika z większą liczbą goli - Erling Haaland ma ich jedenaście, a Harry Kane dziesięć.

To wszystko jest tym bardziej imponujące, że w ostatnich trzech tygodniach Barcelona miała mnóstwo meczów. 15 września grała z Gironą, 19 września z Monaco, 22.09 z Villarrealem, 25.09 z Getafe, 28.09 z Osasuną, 1.10 z Young Boys, a 6.10 z Alaves. - Graliśmy co trzy dni. Nigdy w życiu nie rozegrałem pięciu meczów mając zaledwie po dwa dni przerwy. To trudne tygodnie - powiedział Lewandowski. Ale przez ten maraton meczów przebiegł bez zadyszki. Nie dość, że za każdym razem wychodził w pierwszym składzie, to jeszcze zdobył osiem bramek. - Czasami, jak rośnie wiek, mogą rosnąć też inne liczby - uśmiechał się Lewandowski zza konferencyjnego stołu. Wzrost formy tłumaczył jednak poważnie i wielowątkowo.

Na czym wyrosła forma Roberta Lewandowskiego?

Kluczowa była zmiana, do której doszło latem. Lewandowski u żadnego trenera, z którym pracował w Bayernie Monachium - a był tam i Pep Guardiola, i Carlo Ancelotti, i Julian Nagelsmann - nie strzelał tylu goli, co u Hansiego Flicka (71 w 83 meczach). Z żadnym innym nie zdobył też Ligi Mistrzów i nie zapracował na Złotą Piłkę. Niemiec dołączył do Barcelony i już drugi raz wyciska z Lewandowskiego wszystko, co najlepsze. A gdy obaj zaczynają opowiadać, jak to się dzieje i dlaczego współpracuje im się ze sobą tak dobrze, chwilami brzmią wręcz banalnie. Flick mówi, że zna Lewandowskiego od dawna i wie, że ten najlepszy jest w polu karnym rywali, jak najbliżej ich bramki, by mógł w pełni korzystać ze swojego instynktu. Polak natomiast wspomina o telepatycznym porozumieniu z tym trenerem. - Nie musimy nawet za dużo rozmawiać, żebym wiedział, czego ode mnie oczekuje - twierdzi.

Flick buduje drużyny, w których Lewandowskiemu jest wygodnie. Niemiec mówi co prawda, że Barcelona jest dziś innym zespołem niż jego Bayern, ale da się znaleźć podobieństwa. To bezpośrednia gra, szybko prowadzone akcje, duży udział skrzydłowych, dobre przygotowanie fizyczne, wysoki pressing i głód kolejnych bramek. Lewandowski ma dziś wokół siebie doskonałego Lamine Yamala na skrzydle i pracującego bliżej niego Raphinhę, z którym powoli wypracowuje porozumienie na miarę tego z Thomasem Muellerem. Rzadziej niż w poprzednich dwóch sezonach angażuje się w rozegranie piłki. Raz, że nie musi, bo drużyna radzi sobie bez jego pomocy. Dwa, że trener nie tylko chce go widzieć w polu karnym, ale też potrafi zaprogramować cały zespół tak, by dostarczał napastnikowi piłkę. Bardzo charakterystyczne jest to, że Lewandowski aż dziesięć z dwunastu goli strzelił po pierwszym kontakcie z piłką. To oznacza, że otrzymuje od kolegów bardzo dobre podania, a sam jest świetnie ustawiony. Można odnieść w ostatnim czasie wrażenie, że zdobywa bramki niemal automatycznie, jakby się nie zastanawiał, nie analizował i nie wahał. Dobiega, uderza, trafia.

- Dobrym przykładem jest druga bramka z niedzielnego meczu. Ostatnie podanie i wykończenie było jak z piłkarskiego abecadła. Gramy widowiskowo, mamy sporo akcji podbramkowych i strzelamy dużo goli. A ja jestem tym elementem w drużynie, który funkcjonuje lepiej, gdy cała drużyna działa bardzo dobrze. Dostaję więcej podań, mam więcej sytuacji - tłumaczył Lewandowski, a poproszony o wymienienie trzech elementów, które zmieniły się w jego grze i które sprawiają, że spisuje się tak dobrze, długo kluczył. W końcu stwierdził, że łatwej mu strzelać gole, gdy czuje się lekki, pewny siebie i ma wsparcie kolegów.

Postać z cienia. Julio Tous pomógł odmienić Barcelonę

Polak wspomniał też, że w ostatnich latach znacząco wzrosło w piłce nożnej znaczenie przygotowania fizycznego. To nie pierwszy raz, gdy zwrócił na to uwagę. Nie jest też tajemnicą, że u Xaviego Harnandeza, poprzedniego trenera Barcelony, zajęcia były dość lekkie i mniej intensywne niż u Flicka. Lewandowski, od lat zaprawiany według niemieckich standardów, w Hiszpanii czuł się niedotrenowany. Próbował nadrabiać na indywidualnych zajęciach, ale w napiętym terminarzu nie zawsze miał na to dostatecznie dużo czasu. Właśnie to mógł mieć na myśli, gdy mówił na konferencji o "brakach, nad którymi zaczął pracować już wcześniej". Konkretnie - na przełomie roku, gdy meczów było mniej. - To był czas, gdy miałem okazję się zastanowić i pomyśleć. Zmieniłem wtedy wiele rzeczy. Potrzeba było czasu, żeby pojawiły się efekty, ale już w drugiej części sezonu zacząłem czuć się lepiej. Podobnie, jak teraz - mówił.

Lewandowski wspomniał też, że Flick ma dziś inny sztab niż w Bayernie. Jednym z jego nowych asystentów jest Julio Tous - postać z cienia, niezbyt znana kibicom. To specjalista od przygotowania fizycznego, który pojawił się w Barcelonie kilka miesięcy przed Niemcem. Sprowadził go zarząd klubu rękami dyrektora sportowego Deco i nieco na siłę wpychał do sztabu Xaviego. Został sprowadzony przede wszystkim po to, by pomógł ograniczyć dużą liczbę urazów. Poprzedni trener nie był jednak chętny do współpracy, bo w tym zakresie miał już zaufanego asystenta. Tous w teorii był więc doradcą sztabu, ale w praktyce miał niewielki wpływ na prowadzenie treningów. Zyskał go dopiero, gdy Xavi odszedł. Flick przyjął go z radością. Tous ma bowiem olbrzymie doświadczenie, wykłada na uniwersytecie i uchodzi za jednego z najlepszych specjalistów przygotowania fizycznego w Hiszpanii. Wywodzi się z koszykówki, słynie z innowacyjnego podejścia do treningów i specjalizuje się w zapobieganiu urazom mięśniowym. Lata temu krótko pracował w Barcelonie za Franka Rijkaarda, a później przez dziesięć lat był w każdym kolejnym sztabie Antonio Conte. To nie przypadek, że niemal wszystkie jego drużyny - od Juventusu, przez reprezentację Włoch i Chelsea, po Inter - latały jak na skrzydłach.

Gdy Lewandowski wspomina więc o przygotowaniu fizycznym i mówi, że zmieniło się "wiele detali w treningu motorycznym i taktycznym", prawdopodobnie myśli także o wpływie Tousa. Jego treningi są cięższe, znacznie bardziej intensywne. Efekt, jak kilkukrotnie podkreślał Lewandowski, jest taki, że każdy piłkarz w Barcelonie prezentuje się lepiej niż w poprzednim sezonie. Bodaj jedynym, który się z tego wyłamuje, jest Pau Cubarsi, siedemnastoletni stoper, który miał niesamowite wejście do drużyny Xaviego, a w tym sezonie nie prezentuje się aż tak imponująco. Pamiętać trzeba jednak o jego wieku i naturalnych wahaniach formy, a także o tym, jak wysoko zawiesił sobie poprzeczkę. Cała reszta kluczowych piłkarzy - Jules Kounde, Pedri, Raphinha, Yamal i Lewandowski - wygląda kwitnąco.

Lewandowski uśmiecha się nawet po błędach

- Cieszę się, że jestem częścią tej drużyny - mówi Lewandowski. To słowa, których jeszcze kilka miesięcy temu nie wypowiadał. Ale Barcelona zmieniła się nie tylko na boisku. Flick zaraża spokojem, nie czyni spraw większymi niż są, wycisza konflikty, zamiast je podsycać. Nie wojuje z prasą, nie dyktuje nagłówków. Swoje robią oczywiście wyniki. Hiszpańscy dziennikarze zauważyli, że również Lewandowski ostatnio na boisku znacznie rzadziej się frustruje. Niepowodzenia czy złe decyzje kolegów zaczął przyjmować z uśmiechem i uniesionym do góry kciukiem, by zachęcać ich do kolejnych prób. Znów - łatwiej o takie gesty przy dobrych wynikach i hurtowo zdobywanych bramkach.

Barcelona jest liderem i ma trzy punkty przewagi nad Realem Madryt. Podniosła się też po wpadce w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów (1:2 z Monaco), pewnie pokonując Young Boys (5:0). Polak przestrzega jednak przed pospiesznymi zachwytami. - Wszystko się układa, ale to dopiero początek sezonu, który będzie bardzo długi. Nie rozpływamy się nad tym, co zrobiliśmy do tej pory. Niczego jeszcze nie wygraliśmy. Spróbujemy utrzymać tę formę, ale po przerwie reprezentacyjnej mamy trudne mecze. Z drugiej strony wróci do nas kilku kontuzjowanych piłkarzy. Ostatnio mieliśmy ich sporo - mówił.

Polskim kibicom zależy na tym, by Lewandowski przełożył formę z Barcelony na najbliższe mecze reprezentacji z Portugalią i Czechami. Pewne jest to, że od dawna kapitan nie pojawiał się na zgrupowaniu w tak dobrym humorze i tak dobrej dyspozycji.

Więcej o: