Szkoci wydali wyrok po meczu z Polską. "Niewiarygodne! Oszustwo"

Dominik Wardzichowski
Szkoccy kibice są wściekli po meczu z reprezentacją Polski w Lidze Narodów (2:3). Znaleźli już nawet winnego porażki na Hampden Park, choć tak naprawdę ich reprezentacja sama jest sobie winna, że nie dobiła Polaków, którzy w drugiej połowie mieli gigantyczne problemy, a i tak wygrali - pisze z Glasgow Dominik Wardzichowski, dziennikarz Sport.pl.

Nie minęły cztery minuty meczu Szkocja - Polska, a Michał Probierz już był przy linii i instruował swoich piłkarzy. Wcześniej selekcjoner spokojnie siedział na ławce, ale gdy tylko zauważył pierwsze nerwowe zagrania naszych piłkarzy, błyskawicznie zareagował. Instruował m.in. Jakuba Kiwiora, który był zdecydowanie najsłabszym ogniwem reprezentacji Polski w pierwszym meczu Ligi Narodów. Proste błędy w przyjęciu i wyprowadzeniu piłki napędzały Szkotów i wprowadzały sporą nerwowość u Polaków. Pewnie niejeden selekcjoner nie wytrzymałby i zmienił go już w pierwszej połowie, ale Probierz próbował budować obrońcę - gdy Kiwior zszedł do linii, selekcjoner tylko poklepał go po plecach.

Zobacz wideo Polscy kibice opanowali Glasgow

Generalnie Kiwiora w składzie być nie powinno - nie gra w Arsenalu, trener Mikel Arteta na niego nie stawia, ale dla Probierza to jeden z kluczowych piłkarzy do odbudowy przed przyszłorocznymi eliminacjami do mistrzostw świata. - Wystawimy skład, który będzie się rozwijał. Wierzę, że zawodnicy będą regularnie grać w klubach, ale niektórych trzeba zbudować - mówił na przedmeczowej konferencji prasowej. Ale cierpliwości do Kiwiora wystarczyło mu tylko przez 45 minut.

Polacy przejęli Hampden Park

Zresztą selekcjoner na Hampden Park był spokojny i pewny siebie. Nie dyskutował z sędzią liniowym, nie szalał przy linii. Z ławki wyskoczył po pięknym strzale i golu Sebastiana Szymańskiego na 1:0 w ósmej minucie, a na ławkę wracał później z taką miną, jakby chciał powiedzieć: dobrze, że kazałem im strzelać z dystansu! Częściej niż przy linii selekcjonera widzieliśmy na ławce z notatnikiem, w którym - jak to ma w zwyczaju - zapisuje na gorąco swoje uwagi. Do akcji Piotra Zielińskiego z Nikolą Zalewskim nie mógł mieć żadnych, bo ich wymiana piłki, która pod koniec pierwszej połowy dała nam rzut karny, a później drugiego gola, była olśniewająca. Ręce same składały się do oklasków, a tych nie brakowało, bo w czwartkowy wieczór na Hampden Park słychać było głownie naszych kibiców.

Co ciekawe, przed meczem na twarzach tych kibiców pojawiły się nawet łzy. Tuż po hymnie, co chyba dobrze obrazuje, jak rozgrywane na Wyspach Brytyjskich mecze reprezentacji są ważne dla tutejszej Polonii.

Szkoci wściekli na sędziego. "Co za oszustwo"

- Gramy u siebie, gramy u siebie - skandowali polscy kibice, a doping z naszego sektora prowadzony był przez całe spotkanie. Szkoci dopingowali zrywami, podrywali się po akcjach ich reprezentacji, a nawet po wślizgach i przerwanych akcjach. Znaleźli też winnego porażki z reprezentacją Polski. Został nim szwedzki sędzia Glenn Nyberg. - Niewiarygodne! Co za oszustwo! - wykrzykiwali za moimi plecami, gdy arbiter nie uznał gola Scotta McTominaya, który w pierwszej połowie mógł dać wynik 1:1. Szkoccy fani wściekli byli też wtedy, gdy przerwał akcję ich reprezentacji, a na murawie leżał Paweł Dawidowicz. - Jak tak można?! Pieprz*** idiota - wrzeszczeli. - Gdyby nie on, wygralibyśmy - wykrzykiwali jeszcze po meczu.

Zresztą atmosfera w ostatnich minutach była tak gorąca, że na trybunie prasowej trudno było zebrać myśli. W końcówce meczu, już przy stanie 2:2, Szkoci napędzali swoją kadrę, a Polacy całkowicie się pogubili. Gdy na boisku zabrakło Roberta Lewandowskiego, który miał problemy z plecami, nasi piłkarze po prostu stanęli. Szkocja miała tyle miejsca w środku, tyle sytuacji, że po meczu sama jest sobie winna, że nie dobiła Polaków, którzy w drugiej połowie mieli gigantyczne problemy, a i tak wygrali pierwszy mecz w Lidze Narodów.

Wygrali, bo w siódmej minucie doliczonego czasu gry świetny rajd wykonał Zalewski. Faulowany w polu karnym skrzydłowy wziął na siebie ciężar wykonywanej "jedenastki" i choć bramkarz wyczuł jego intencje, to piłka wpadła do siatki. 3:2 dla Polski, trzy punkty dla Biało-Czerwonych!

W drugim meczu Ligi Narodów Polacy zmierzą się z Chorwacją. Wyjazdowy mecz w Osijeku - w niedzielę 8 września.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.