72 dni - tyle musieliśmy czekać na kolejny mecz reprezentacji Polski. W czwartek Biało-Czerwoni rozpoczęli walkę o utrzymanie w Dywizji A Ligi Narodów. Ich pierwszym rywalem była Szkocja, a więc teoretycznie najłatwiejszy rywal w grupie. Kibice liczyli więc, że uda się wygrać to starcie, choć bilans bezpośrednich meczów nie jest naszym sprzymierzeńcem - w XXI wieku obie ekipy grały ze sobą pięciokrotnie. Bilans? Cztery remisy i wygrana 1:0 przeciwników.
Michał Probierz zdecydował się na mocno ofensywny skład. Przesunął Piotra Zielińskiego na pozycję cofniętego rozgrywającego. Na boisku zabrakło natomiast typowego defensywnego pomocnika. I taka taktyka przyniosła efekt.
Mecz zaczął się dla Biało-Czerwonych jak marzenie. Choć początkowo to Szkocja próbowała nadać tempo rywalizacji, to już w 8. minucie Polacy wyszli na prowadzenie. Wszystko zaczęło się od odbioru Kacpra Urbańskiego. Przejął piłkę, którą posiadał Gilmour i podał ją do Roberta Lewandowskiego.
Napastnik był atakowany przez rywala więc natychmiast przekazał futbolówkę do Sebastiana Szymańskiego. A ten zszedł nieco do środka i niespodziewanie dla rywali... huknął z dystansu. Ten strzał był nie do obrony, bramkarz nie miał absolutnie szans! Był to czwarty gol dla polskiego pomocnika w reprezentacji.
- Jest bramka dla reprezentacji Polski! (...) Ten moment, ten odbiór, tu się napędziła akcja. (...) Gunn bez żadnych szans, choć wyciągnął się jak struna - podkreślali komentatorzy.
W 44. minucie Polacy podwyższyli prowadzenie. Tym razem rzut karny na bramkę zamienił Robert Lewandowski, dzięki czemu do szatni schodziliśmy z dwubramkową zaliczką. Tylko że już w pierwszej minucie po przerwie dostaliśmy potężny cios. Szkoci szybko ruszyli do ataku, skorzystali z błędów i dezorientacji Biało-Czerwonych i zdobyli gola kontaktowego za sprawą Billy'ego Gilmoura. Co gorsza, na tym nie zamierzali się zatrzymywać. Brutalnie wykorzystywali potknięcia naszej kadry. I w 76. minucie doprowadzili do wyrównania. Bramkę na 2:2 zdobył Scott McTominay.
Taki wynik nie utrzymał się do końca. Bohaterem został Nicola Zalewski. W samej końcówce wywalczył kolejny rzut karny i tym razem sam podszedł do piłki. Bramkarz wyczuł jego intencje, ale nie zdołał obronić strzału. Tym samym Polacy wygrali 3:2.