Euro 2024 jest już historią, a reprezentacja Polski pod wodzą Michała Probierza sposobi się do kolejnych wyzwań. Wśród nich jest Liga Narodów, w której biało-czerwoni zmierzą się ze Szkocją, Chorwacją i Portugalią. Na pierwszy ogień dwa wyjazdy do dwóch pierwszych drużyn z powyższego grona. W Glasgow i Osijeku zapowiadają się duże emocje.
Selekcjoner zaskoczył w powołaniach na wrześniowe zgrupowanie. Szansę debiutu otrzymają między innymi Mateusz Kowalczyk z GKS-u Katowice i Bartosz Mrozek z Lecha Poznań. Po raz pierwszy z orzełkiem na piersi może zagrać także pomocnik Los Angeles FC Mateusz Bogusz.
Tym razem w gronie powołanych zabrakło miejsca dla Jakuba Kałuzińskiego, który znalazł uznanie w oczach selekcjonera tuż przed Euro 2024. W meczu towarzyskim z Ukrainą zagrał 29 minut, ale ostatecznie na turniej nie pojechał.
Pomocnik rozpoczął już rozgrywki ligowe. W czterech dotychczasowych meczach w Antalyasporze zaliczył trzy asysty, ale okazuje się, że niewiele brakowało, a nowy sezon inaugurowałby już w znacznie mocniejszej lidze. O wszystkim opowiedział w rozmowie z TVP Sport.
- Było zainteresowanie ze strony Realu Valladolid. Większość medialnych informacji była prawdą. Hiszpanom nie udało się uporać z zasadami finansowego fair play. Dlatego ten temat upadł, bo wszystko mieliśmy już dogadane. Nie miałem wpływu na to, co się wydarzyło - przyznał, potwierdzając także że jego usługami zainteresowana była Parma.
Kałuziński przyznał, że w przyszłości widziałby się właśnie w lidze hiszpańskiej lub włoskiej. - Wydaje mi się, że tam bym pasował i mógłbym jeszcze mocniej pokazać swoje umiejętności. Te kierunki byłyby dla mnie dobrą opcją - dodał.