Francuzi oddali 19 strzałów, 7 było celnych, ale tylko po jednym – z rzutu karnego wykonywanego przez Kyliana Mbappe – piłka wpadła do siatki. To dzięki Łukaszowi Skorupskiemu udało się Polsce zremisować z Francją 1:1.
Tak streściliśmy jego występ zaraz po meczu:
"Skorupski debiutował w reprezentacji już w 2012 roku, ale do tej pory uzbierał tylko 10 występów – osiem w meczach sparingowych, jeden w Lidze Narodów i jeden w eliminacjach przeciwko San Marino. Dla niego mecz z Francją na Euro, nawet jeśli bez szans wywalczenia awansu, był jednym z najważniejszych wydarzeń w karierze.
Najpierw obronił strzał Theo Hernandeza, a później w jeszcze trudniejszej sytuacji zatrzymał Dembele. Jak trzeba było wyłapać dośrodkowanie, robił to pewnie, bez zarzutu. Jak trzeba było celnie wznowić grę, zazwyczaj trafiał w punkt. Ponownie musiał wykazać się pod koniec pierwszej połowy, gdy w pole karne wbiegł Barcola, ale i wtedy dał radę odbić jego strzał. Aż w 45. minucie przyszła misja finałowa – starcie z bossem, Kylianem Mbappe. Również wygrane przez Skorupskiego, który kolejny raz świetnie się ustawił i skrócił dystans do napastnika oddającego strzał
Druga połowa zaczęła się tak, jak zaczęła pierwsza - od obrony strzału Mbappe. Francuz, żeby w końcu pokonać polskiego bramkarza, potrzebował rzutu karnego. Wtedy kompletnie go zmylił i uderzył w drugi narożnik, zdobywając bramkę na 1:0. Ale później wszystko wróciło do normy i Skorupski znów zatrzymywał Mbappe. Nieistotne, czy kopał, będąc na wprost bramki, czy z lewej strony. Polak bronił wszystko. Cóż, jeśli musiał aż tyle czekać na poważny mecz w kadrze, to dobrze, że czekał na taki właśnie występ. Nagroda od UEFA dla najlepszego zawodnika meczu nie mogła trafić w pewniejsze ręce".
- Nie pamiętam już, która interwencja była najtrudniejsza. Muszę jeszcze raz przejrzeć cały mecz i wtedy którąś wybiorę. Ale myślę, że jedna z tych po strzale Kyliana Mbappe. To jest naprawdę bardzo szybki zawodnik, uderza bez ostrzeżenia, znienacka, wkłada te nogi tam, gdzie się nie spodziewasz. Była taka sytuacja pod koniec pierwszej połowy, że byłem pewien, że piłka zaraz wyjdzie za końcową linię, a on i tak zdążył jeszcze oddać strzał – opowiadał Skorupski krótko po meczu.
- Już przed przyjazdem na Euro było wiadomo, że jeśli Wojtek nie będzie w gotowości, to ja wskoczę do bramki. Zdawałem sobie z tego sprawę już po sparingu z Ukrainą. Ale dwa dni przed meczem z Francją porozmawialiśmy jeszcze z trenerem i wszystko ustaliliśmy. To była bardzo miła rozmowa. Trener powiedział, że stawia na mnie w ważnym meczu, że się tego nie boi i mi ufa, bo wie, że jestem doświadczonym bramkarzem – zdradził.
Skorupski był w znakomitym humorze. Zaraz po meczu otrzymał statuetkę dla najlepszego zawodnika. - To jest moja praca. Po to pracuję w ciszy i robię swoje, żeby w takim momencie być gotowym i pomóc zespołowi. Dobrze to wyszło. Ciarki delikatnie przeszły po plecach, bo to był mój debiut na wielkim turnieju. Trzeci raz przyjechałem na mistrzostwa, ale zawsze byłem tym drugim, za Wojtkiem. Ciężko pracowałem, żeby być gotowym i myślę, że odwdzięczyłem się trenerowi za zaufanie.
W dodatku na trybunach stadionu w Dortmundzie pojawiła się żona Skorupskiego z ich synem. - Żona zawsze stara się przyjeżdżać na mecze. A nawet jak być akurat być we Włoszech, to i tak śledzi wszystko w telewizji. Bardzo jej za to dziękuję. Na spotkaniu z Francją też ze mną była. Fajnie się złożyło, bo jeszcze nie wiedziałem, że będę bronił, a i tak udało nam się załatwić bilety akurat na trzeci mecz. Już przed Euro było ustalone, że przyjedzie tylko na trzeci mecz, więc wyszło idealnie – mówił.
- Po gwizdku podszedł do mnie Kylian Mbappe. Pogratulowaliśmy sobie. Fajne zachowanie jednego z najlepszych piłkarzy na świecie. O ile nie w ogóle najlepszego. Ale to tylko pokazuje, że w piłce wszystko jest możliwe. Wszyscy mają ręce, nogi, może oni są lepsi na papierze, ale ja nigdy na to nie patrzę, tylko staram się robić swoje. I świetnie, że to mnie na koniec wybrali najlepszym zawodnikiem w tym meczu – uśmiechał się.
Dodał też, że przed meczem wsparł go Wojciech Szczęsny, który prawdopodobnie po Euro zakończy reprezentacyjną karierę. - Na razie jeszcze Wojtek nie zrezygnował, pewnie jeszcze nie zrezygnuje, więc pozostaje tą "jedynką", ale staram mu się deptać po piętach. Czuję, że jestem na to gotowy, bo od dziesięciu lat gram w Serie A. Ale chcę podkreślić, że Wojtek to też fajny człowiek. Świetnie się zachował przed samym meczem. Powiedział, że zasłużyłem i żebym dał teraz z siebie wszystko, a on jest spokojny, że sobie poradzę. Też chciałem mu za to podziękować.
- To jeszcze podchwytliwe pytanie: a czy Wojtek powinien jeszcze zostać? - zapytał jeden z dziennikarzy. - To jest do niego pytanie. Jest dorosłym człowiekiem, sam podejmuje decyzje - odpowiedział Skorupski.
Po meczu kibice skandowali jego nazwisko. - Niesamowity moment. Słyszałem, że padało moje nazwisko, ale też nazwisko Kamila Grosickiego. Świetna sprawa. Też chciałem mu przy tej okazji podziękować za te wszystkie lata w reprezentacji. To nie jest tylko dobry piłkarz, ale też świetny chłopak, który był dobrym duchem szatni, ciągnął ją w trudnych momentach, pomagał młodym zawodnikom - mówił.
Na koniec Skorupski, który uśmiechał się niemal przez cały czas, gdy odpowiadał na pytania, zrobił się poważniejszy. - Niestety wracamy do domu. Ale mam nadzieję, że po tym remisie kibice trochę nam wybaczą. Zasługiwali na takie emocje. Każdy z nas chciałby zostać na tym turnieju dłużej, więc to nie jest tak, że wracamy do polski i się cieszymy. Nie. Przeciwko Francji oddaliśmy na boisku serce i pokazaliśmy też, że potrafimy grać w piłkę. Myślę, że to dobry prognostyk na przyszłość - podsumował.