Gdy w 77. minucie Robert Lewandowski podchodził do rzutu karnego, jego żony Anny nie było na zajmowanym przez nią wcześniej miejscu. Cały stadion wyjął wtedy telefony. Wymierzony obiektyw w pole karne Francuzów miał też przyjaciel Lewandowskiego Tomasz Zawiślak. Po chwili, gdy Mike Maignan wybronił strzał kapitana reprezentacji, odłożył telefon. Ale tylko po to, by za chwilę trzymać go znowu. Rzut karny został powtórzony, bo francuski bramkarz zbyt szybko wybiegł z linii. W drugiej próbie Lewandowski już się nie pomylił. Zapewnił Polsce w pożegnalnym meczu na Euro 2024 remis z faworyzowaną Francją 1:1.
Charakterystyczny od lat nabieg Lewandowskiego sprawił, że francuski bramkarz zbyt wcześnie oderwał stopę od linii. Ale też wzbudził dyskusję wśród francuskich i zagranicznych dziennikarzy, którzy po meczu z Polską pytali Michała Probierza i Didiera Deschampsa o to, czy to nie jest dziwne i czy podoba im się sposób, w jaki sposób rzuty karne wykonuje Lewandowski.
- Jeśli Robert strzelił tyle w karierze tyle goli, nie obchodzi mnie, jak to robi. Na treningach bardzo trudno jest złapać jego uderzenia. Na pewno nie będę wmawiał komuś sposobu uderzenia, o ile cieszył się już w życiu ponad sześćset razy ze zdobytych bramek - odpowiedział Probierz.
Po nim do sali konferencyjnej na stadionie w Dortmundzie wszedł selekcjoner Francuzów, który dostał podobne pytanie. Zadał je dziennikarz z Brazylii, choć początkowo Deschamps do końca nie zrozumiał tłumaczenia. - Chodzi o to, że Lewandowski zatrzymał się przed karnym, tak? - dopytał. - Z mojej perspektywy nie widziałem zbyt wiele. Ale też nie wiem, co by zmienił fakt, gdyby Lewandowski się zatrzymał. Pewnie nic. Robert w taki sposób strzela, takie są przepisy wdrożone przez FIFA, a ja nie jestem od ich egzekwowania - dodał selekcjoner Francuzów.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!