• Link został skopiowany

Cały stadion wyjął telefony. Lewandowska aż skryła twarz w dłoniach. Nie do wiary!

Robert Lewandowski przed meczem spojrzał na trybuny, by odmachać swojej rodzinie. A później zrobił to znowu zaraz po tym, gdy strzelił gola z powtórzonego rzutu karnego. Gola, który zapewnił nam punkt w meczu z wicemistrzami świata - spostrzeżeniami po remisie Polski z Francją (1:1) na Euro 2024 dzielą się z Dortmundu Bartłomiej Kubiak i Dominik Wardzichowski ze Sport.pl.
Polska - Francja
Bartłomiej Kubiak/Sport.pl

Gdy w 77. minucie Robert Lewandowski podchodził do rzutu karnego, jego żony Anny nie było na zajmowanym przez nią wcześniej miejscu. Cały stadion wyjął wtedy telefony. Wymierzony obiektyw w pole karne Francuzów miał też przyjaciel Lewandowskiego Tomasz Zawiślak. Po chwili, gdy Mike Maignan wybronił strzał kapitana reprezentacji, odłożył telefon. Ale tylko po to, by za chwilę trzymać go znowu. Rzut karny został powtórzony, bo francuski bramkarz zbyt szybko wybiegł z linii. Za drugim razem Lewandowski, choć Maignan znów rzucił się w dobrą stronę, już się nie pomylił. Anna Lewandowska aż wtedy skryła twarz w dłoniach, a później spojrzała na swojego męża, który też zerknął na trybuny w kierunku swoich bliskich. Zresztą po raz kolejny, ale o tym za moment.

Zobacz wideo Polacy i Francuzi przejęli Dortmund! Zabawa przed meczem

Polska - Francja. Miało być ofensywnie. I było!

Michał Probierz od kilku dni w kółko powtarzał, że widzi to, iż reprezentacja Polski idzie w dobrym kierunku. We wtorek w Dortmundzie - na pożegnanie z Euro 2024 - jego zespół czekało jednak arcytrudne zadanie, bo w ostatnim meczu fazy grupowej rywalem Biało-Czerwonych była Francja, czyli aktualni wicemistrzowie świata, jeden z faworytów turnieju.

- Cały czas zachęcam wszystkich do tego, by na boisku byli odważni. To nie jest jeszcze maksimum tej reprezentacji. Wierzę, że nasi piłkarze mogą grać lepiej i występować w jeszcze lepszych klubach. Na pewno nie cofnę się z tej drogi, którą już obraliśmy. Nawet z Francją chcemy zagrać ofensywie - zapowiadał selekcjoner.

I jak zapowiadał, tak zrobił. Na Francję wystawił mocno ofensywny skład. Środek pola zabezpieczał mu w zasadzie tylko Jakub Moder, który nie jest typowym defensywnym pomocnikiem. Ma atuty w grze ofensywnej, zdecydowanie więcej niż Bartosz Slisz, Damian Szymański czy kontuzjowany Taras Romanczuk.

Michał Probierz aż zdjął marynarkę

- Nie strzelamy goli na Euro? No to zapytajcie mnie o to po meczu z Polską - mówił Didier Deschamps, szkoleniowiec Francuzów, który dzień przed spotkaniem zadeklarował, że we wtorek jego zespół od pierwszej minuty przejmie inicjatywę.

Deschamps przeciwko Polakom wystawił najmocniejszy skład. Gdy tylko zaczął się mecz, od razu stanął przy linii i pokazywał swoim piłkarzom, by podeszli jeszcze wyżej, choć i tak już byli wysoko - w pierwszych minutach Francuzi z piłką przy nodze w zasadzie nie schodzili z naszej połowy.

Probierz - wystrojony w kolejny szykowny garnitur - szybko zdjął marynarkę i podwinął mankiety od koszuli. To zrozumiałe, bo we wtorek w Dortmundzie było gorąco. Z trybuny prasowej - umiejscowionej w pełnym słońcu, podobnie jak ławki rezerwowych - uciekali i szukali skrawka cienia nawet dziennikarze.

Probierz całą pierwszą połowę przesiedział w słońcu. Ze swojego miejsca podnosił się rzadko. Jeśli ktoś z naszej kadry stawał przy bocznej linii, był to najczęściej trener bramkarzy Andrzej Dawidziuk, który przypatrywał się stałym fragmentom gry wykonywanym przez Francuzów.

Mbappe wygwizdany już na telebimie

To było jeszcze na półtorej godziny przed meczem, stadion nie był zapełniony nawet w połowie. Na dużych telebimach, które na stadionie w Dortmundzie zainstalowane są w narożnikach boiska, na ekranie pojawił się Kylian Mbappe. Polscy kibice od razu to przyuważyli i zaczęli wygwizdywać gwiazdę reprezentacji Francji.

Gwizdy pojawiły się też kilka minut później, gdy tym razem to nasi rywale - a nie Polacy, jak to miało miejsce w dwóch poprzednich meczach z Holandią (1:2) i Austrią (1:3) - jako pierwsi wyszli zapoznać się z murawą. Kadrowicze Probierza pojawili się na płycie jako drudzy i od razu usłyszeli z trybun głośne oklaski oraz okrzyki, że "Gramy u siebie" i "Jesteśmy z wami".

Wtedy na trybunach polscy kibice jeszcze mieli przewagę. Gdy zaczął się mecz, siły już zdecydowanie bardziej się wyrównały.

"Na pewno nie Lewandowski"

Robert Lewandowski z szatni wyszedł jako jeden z ostatnich. W krótkich szarych spodenkach, białej koszulce reprezentacji Polski i z rękami w kieszeni stał w środkowym kole, rozejrzał się po stadionie - odmachał mamie, żonie i córeczkom, które siedziały tuż nad trybuną prasową - i też jako pierwszy zeszedł do szatni.

Lewandowski akurat ze stadionem w Dortmundzie nie musiał się we wtorek zapoznawać, bo zna go doskonale - grał dla Borussii w latach 2010-14, a w kolejnych często przyjeżdżał tutaj jako napastnik Bayernu.

- Jestem w pracy, więc nie mogę być nagrywany, ale bez kamery wam powiem, że na pewno nie Lewandowski - śmiał się sprzedawca w oficjalnym sklepie Borussii, którego w ciągu dnia pytaliśmy o to, kto jego zdaniem jest najlepszym polskim piłkarzem w historii BVB. Wskazał na Euzebiusza Smolarka, docenił Łukasza Piszczka i Jakuba Błaszczykowskiego, ale Lewandowskiemu nie mógł wybaczyć tego, że w 2014 roku zamienił Borussię na Bayern. - Ale i tak trzymam za was kciuki, łatwo nie będzie - dodawał.

No i niestety miał rację: łatwo nie było. Ale aż tak strasznie też nie, bo Polska we wtorek próbowała z Francją grać w piłkę.

Szkoda, że to już koniec

"Serdecznie witamy w Dortmundzie. Życzymy emocjonującego meczu i miłego pobytu" - witały nas napisy w metrze. To było jeszcze w ciągu dnia. Centrum Dortmundu było wtedy pełne polskich kibiców, ale nie było ich aż tak wielu, jak kilka dni temu przed meczem z Austrią w Berlinie.

- Najchętniej już byśmy nie przyjeżdżali, ale hotele były zabukowane i opłacone. Znajomi próbowali sprzedać bilety na mecz, ale wcale nie było aż tak wielu chętnych - tłumaczyli polscy kibice, których spotkaliśmy w drodze na stadion.

Polscy kibice nie byli w dobrych nastrojach, ale po meczu mogli chwalić reprezentację. Kadrowicze Probierza we wtorek w Dortmundzie grali z wicemistrzami świata jak równy z równym. Mieli też w zespole Łukasza Skorupskiego - to znowu bramkarz był naszym najlepszym zawodnikiem, ale to przewidzieć można było jeszcze przed meczem.

Skorupski na boisku zebrał sporo gratulacji od swoich kolegów, ale też od polskich kibiców. Tych we wtorek na stadionie Borussii było sporo. Znowu głośno dopingowali kadrę Probierza, która po remisie z Francją została pożegnana oklaskami. Ciekawe, czy tak samo zostanie przywitana na lotnisku Chopina w Warszawie, gdzie w nocy z wtorku na środę w komplecie mają wylądować wszyscy piłkarze Probierza.

Po takim meczu, jak ten z Francją, można żałować, że to już koniec. Że kilka dni temu w Berlinie Probierz przeciwko Austrii wystawił aż tak defensywny skład i nastawił się przede wszystkim na boiskową walkę, a nie grę w piłkę. Szkoda. Kolejna duża impreza za dwa lata - mistrzostwa świata w Kanadzie, Meksyku i Stanach Zjednoczonych. Ale najpierw trzeba się na nie zakwalifikować.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: