Reprezentacja Polski przegrała z Holandią, ale pozostawiła po sobie dobre wrażenie. Biało-Czerwoni osłabieni brakiem kapitana Roberta Lewandowskiego przegrali tylko 1:2 i wciąż mają realną szansę na wyjście z grupy.
W meczu nie było większych kontrowersji. Wprawdzie arbiter tego spotkania mógł spisać się lepiej, ale nie wypaczył wyniku. Nie utracił też kontroli nad spotkaniem. Dużo żalu w jego stronę kierowali przede wszystkim Holendrzy, którzy uważali, że faworyzuje zespół Biało-Czerwonych. We frustracji oskarżali arbitra o stronniczość, a nawet korupcję.
Bez błędów oczywiście się nie obyło, ale ten najpoważniejszy przeszedł w zasadzie niezauważony. Dostrzegł go Rafał Rostkowski - były sędzia, a obecnie ekspert TVP Sport. Na stronie internetowej publicznej telewizji zauważył, że arbiter dał żółtą kartkę... złemu zawodnikowi.
"W 15. minucie grający z numerem 16 Joey Veerman nierozważnie sfaulował Sebastiana Szymańskiego. Artur Soares Dias gwizdnął z opóźnieniem, jakby pod wpływem podpowiedzi od sędziego asystenta lub sędziego technicznego. Gdy już przerwał grę, Veerman był na drugiej połowie boiska, około siedmiu metrów od leżącego na murawie Szymańskiego. Słysząc gwizdek, Holender złapał się za głowę, a w tym czasie arbiter pokazał żółtą kartkę… grającemu z numerem 14 Tiijaniemu Reijndersowi. Na szczęście odpowiedzialny za zespół VAR sędzia wideo Tiago Martins przekazał rodakowi, że pokazał kartkę nie temu zawodnikowi, któremu powinien" - pisze Rostkowski.
Tej sytuacji mogli nie zauważyć kibice oglądający mecz w telewizji. W tamtym momencie akurat pokazywano powtórki. Portugalski arbiter na szczęście naprawił swój błąd i ostatecznie pokazał kartkę Veermanowi. Gdyby tego nie zrobił, to holenderskie media miałyby kolejny, dużo bardziej słuszny powód do narzekań.
Reprezentacja Polski szykuje się już do kolejnego meczu. W piątek Biało-Czerwoni zagrają z Austrią. Muszą wygrać ten mecz, jeżeli nie chcą, żeby awans do fazy pucharowej stał się mało realnym marzeniem.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!