We wtorek w Cardiff Polska pokonała Walię po rzutach karnych (5:4, w meczu i w dogrywce było 0:0) w barażu o awans na Euro 2024.
W ocenie wielu ekspertów i kibiców kadra Michała Probierza nie zachwyciła, ale jednocześnie zasłużyła na gratulacje za wygranie trudnego spotkania. A jak postawę naszej drużyny ocenia jeden z najlepszych polskich piłkarzy w historii Włodzimierz Lubański?
Włodzimierz Lubański: Nie ulega wątpliwości, że nasza reprezentacja awansowała na Euro 2024 zasłużenie. Baraż w Cardiff był nerwowy, ale z pewnością wygrał go zespół lepszy. Absolutnie uważam, że polski zespół wypadł na tle Walijczyków dużo, dużo lepiej.
- Oczywiście to był bardzo zamknięty mecz, nie było w nim zbyt wielu sytuacji bramkowych, ale skończył się tak, jak oczekiwałem. W rzutach karnych byliśmy zdecydowanie lepsi. Tu duże uznanie dla Szczęsnego, który w odpowiednim momencie złapał piłkę. Zrobiliśmy to, co mieliśmy zrobić, a teraz pora odpowiednio się przygotować do mistrzostw Europy. Bardzo dobrze, że Polska na Euro zagra, bo to impreza, która ma bardzo duży oddźwięk w piłkarstwie światowym.
- W karnych liczy się na bramkarza, że pomoże, jeśli ma się prawdziwego fachowca. A my mamy. Szczęsny jest zawodnikiem o odpowiednim doświadczeniu, on już bronił rzuty karne piłkarzy dużo wyższej klasy niż ten Walijczyk.
Szczęsny bardzo dobrze się przygotował, był skoncentrowany, do końca pewny swego i w końcu bardzo ładnie wyczuł uderzenie rywala. W idealnym momencie dla zespołu. Ale oczywiście tak samo liczy się na strzelców, ta odpowiedzialność się rozkłada. Ja wiedziałem, że na naszych graczy można liczyć. I okazało się, że technicznie i emocjonalnie byliśmy lepsi. I zasłużenie awansowaliśmy, bo też naprawdę byliśmy zespołem lepszym w trakcie meczu, nie tylko w karnych.
- Pokazaliśmy wyższą kulturę gry, stwarzaliśmy więcej sytuacji podbramkowych, chociaż oczywiście nie było ich za dużo. Ale mimo wszystko było widać, że nasz zespół prezentuje się lepiej, że mamy większe umiejętności jako drużyna i też, że mamy groźniejszych zawodników. Oceniam ten mecz jako pozytywny również dlatego, że obciążenie było bardzo duże. Proszę o tym nie zapominać - dla każdego z naszych zawodników obciążenie było mocno odczuwalne, na nich była duża odpowiedzialność, oni czuli, że to już jest ostatnia, jedyna szansa, żeby wprowadzić Polskę na duży turniej.
- Okej, celne strzały - a co, gdyby Piotrowski przymierzył odrobinę lepiej i w dogrywce trafił ten piękny strzał zza pola karnego? Wygralibyśmy już wtedy. Piotrowski w ogóle jest w tej chwili specjalnym atutem reprezentacji Polski. Jego strzały są naprawdę imponujące, prawda?
- A zgadza się pan, że w takim meczu jak ten nie ma się pięciu czy sześciu okazji do strzelenia gola, bo wszystko jest pozamykane, bo jest dużo walki i mnóstwo energii się traci na te wszystkie pojedynki?
- To jest zrozumiałe. Oczywiście wszyscy byśmy woleli wygrać ten mecz wcześniej niż po karnych i pewniej. Ale ja się naprawdę nie denerwowałem. Nie rozumiem, dlaczego wszyscy powtarzają, że rzuty karne to jest loteria. Wcale tak nie jest, my się na żadną loterię nie zdaliśmy. Rzuty karne to konkurs umiejętności i odporności. Umiejętności reprezentacji Polski okazały się dużo, dużo większe.
- To jest osobne pytanie. Ale już wiemy, z kim nam się tam przyjdzie mierzyć i że to będzie najwyższy poziom europejski, a nawet światowy [w czerwcu w Niemczech naszymi rywalami będą kolejno: Holandia, Austria i Francja]. Bardzo ciekawe będzie konfrontowanie tego naszego zespołu, który Michał Probierz właśnie zbudował, z rywalami bardzo silnymi. To będzie bardzo duże wyzwanie, ale świetnie, że będziemy mogli się przekonać, jak nasza drużyna wypadnie.
- Na pewno nie będziemy faworytem, ale pamiętajmy, że jednak kibic zawsze żąda tego samego: zwycięstw, niespodzianek. Trzeba pamiętać, że w Niemczech jest dużo Polaków, że do Niemiec mamy blisko i na pewno na meczach tam reprezentacja będzie bardzo mocno wspierana przez swoich kibiców. To będzie dodatkowy atut dla zespołu polskiego, ale i presja. W każdym razie zawodnicy właśnie doświadczyli takich przeżyć, które muszą ich wzmocnić, które muszą podbudować ich wiarę w siebie i w zespół.
- Zalewski coraz lepiej wykorzystuje swoje indywidualne umiejętności. Używając ich, potrafi stworzyć kolegom sytuacje bramkowe. Piotrowski wnosi to uderzenie, którego nam brakowało, Frankowski bardzo mocno pracuje, a przecież ciągle kluczowymi postaciami są znani wszystkim od lat Szczęsny, Lewandowski i jeszcze paru innych graczy. Ale nie wymieniajmy nazwisk, bo najważniejsze będzie, w jakiej formie ci zawodnicy będą w czerwcu, jak oni będą wtedy wyglądać. Nie ulega wątpliwości, że trzon zespołu już mamy - widzieliśmy go w Cardiff. Liczę, że do czerwca jeszcze wyskoczy jakiś zawodnik z wielką formą i ten zespół uzupełni, doda mu kolejnych walorów.
- Powiem tak: w meczu jak ten z Walią nie liczy się styl, piękno, tylko liczy się efekt. Ale mistrzostwa Europy to już co innego. Euro 2024 będą oglądane przez wiele milionów ludzi na całym świecie i wtedy zaprezentowanie jakiegoś stylu gry przez polski zespół byłoby bardzo potrzebne i na pewno dobrze odbierane. Ale tam również najważniejszą rzeczą będzie to, żeby mecze kończyć zwycięsko. Liczę, że będziemy dążyć do pogodzenia jednego z drugim, ale rozumiem, że priorytet jednak będą miały wyniki, że po prostu sprawa osiągnięcia kolejnych etapów będzie najważniejsza.