120 minut nie wystarczyły w Cardiff, aby wyłonić ostatniego finalistę mistrzostw Europy. Decydować musiały więc rzuty karne. Dziewięć pierwszych strzałów wpadło do siatki. Do dziesiątej jedenastki podszedł Daniel James, były piłkarz Manchesteru United. Jego strzał wybronił Wojciech Szczęsny i Polacy oszaleli z radości!
Polscy piłkarze jeszcze przez chwilę zawahali się, czy aby na pewno sędzia zaliczył interwencję Szczęsnego, ale po chwili wszystko było już jasne. Fani gospodarzy albo z niedowierzaniem wpatrywali się w boisko, albo ocierali łzy smutku. A Polacy świętowali. Dramaturgii w finale baraży nie zabrakło, ale dobrej piłki - niestety tak.
W pierwszej połowie oba zespoły nie oddały choćby jednego celnego strzału. Czasem jednak nawet bezbramkowy remis może się podobać, ale to nie był ten przypadek. Obie ekipy wymęczyły swoją grą tych, którzy oglądali mecz ze stadionu, ale i tych przed telewizorem.
Polacy w 45 minut oddali tylko dwa niecelne strzały i nie mieli żadnej dogodnej sytuacji. Brakowało jakości, elementu zaskoczenia, akcji na jeden kontakt. Atak miał bardzo wyboistą drogę do bramki rywali. Najlepszy w półfinale baraży z Estonią (5:1) Nicola Zalewski tym razem niewiele mógł zdziałać. Niewidoczni byli także Robert Lewandowski, Karol Świderski czy Przemysław Frankowski. To mogło bardzo niepokoić.
- Zdajemy sobie sprawę z atutów Walii. Chcemy je wyeliminować, ale przede wszystkim narzucić swój styl gry - mówił selekcjoner Michał Probierz przed spotkaniem. Tego się nie udało.
To Walijczycy byli do przerwy bliżej gola. W 17. minucie po rzucie rożnym Ben Davies, obrońca Tottenhamu, wygrał pojedynek z obrońcami, strzelił mocno głową z sześciu metrów, ale nad poprzeczką. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry Walijczycy oszaleli ze szczęścia, bo Davies wbił gola. Ale radość trwała tylko chwilę, bo sędzia boczny odgwizdał spalonego. Odetchnęliśmy z ulgą.
Ale po przerwie znów było gorąco. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy Wojciech Szczęsny popisał się kapitalną paradę po strzale głową Kiefera Moore'a.
Polacy dopiero po godzinie gry ruszyli do porządnych ataków. Zagrożenie potrafili stworzyć jednak tylko ze stałych fragmentów gry. Jak w 58. minucie Piotr Zieliński dośrodkował z rzutu rożnego, kiedy Lewandowski uciekł obrońcy, strzelił głową z ośmiu metrów, ale obok słupka. Siedem minut później Jakub Kiwior, nieatakowany przez nikogo, źle trafił w piłkę na szóstym metrze.
Półtora tysiąca polskich kibiców w Cardiff było coraz głośniejsze, fani prosili o gola, ale... na próżno. Polacy wciąż czekali na celny strzał. Ostatecznie przez 90 minut nie oddali żadnego! Nie potrafili nawet sprawdzić, w jakiej formie jest bramkarz Walijczyków Danny Ward.
Dopiero w setnej minucie zabrakło Biało-Czerwonym centymetrów. Po świetnej kontrze Jakub Piotrowski strzelał z ponad dwudziestu metrów, ale minimalnie obok słupka. Gdyby trafił - to byłby piękny gol. Trener Michał Probierz aż złapał się za głowę. A razem z selekcjonerem miliony polskich fanów.
Sekundy wcześniej niepewnie interweniował na piątym metrze Wojciech Szczęsny, ale nikt z gospodarzy nie zdążył z dobitką. W efekcie doszło do rzutów karnych. I to polski bramkarz - po raz kolejny w karierze! - był w nich bohaterem. Jego spokojna sylwetka po tym, jak wybronił strzał Jamesa, przejdzie do historii.
Polska na mistrzostwach Europy zagra w grupie z Holandią (16 czerwca), Austrią (21 czerwca) oraz Francją (25 czerwca).
Rzuty karne: 1 seria: Lewandowski - gol, Davies - gol, 2. seria: Szymański - gol, Moore - gol, 3. seria: Frankowski - gol, Wilson - gol, 4. seria: Zalewski - gol, Williams - gol, 5. seria: Piątek - gol, D. James -