"Istnieje w języku polskim słówko: a nuż. Chyba tylko w polskim. Jego istnienie wywodzi się z właściwej mieszkańcom tego kraju wiary w cuda oraz z głębokiego braku zaufania do solidności i konsekwentnego przebiegu wszelkich zjawisk.
Słówko 'a nuż' oddaje niespożyte usługi naszej skłonności do marzeń, jest znakomitym preceptorem naszej wyobraźni. A wyobraźnia dobrze wyćwiczona i solidnie przygotowana do zadań marzeniowych jest ogromnie potrzebna ludziom kraju, który od wiek wieków żyje nadzieją i obietnicami".
To fragment powieści "Podróż" Stanisława Dygata. Co prawda autor, choć miał sportowe zainteresowania i bohaterowie jego powieści często albo sami sport uprawiają, albo chociaż go oglądali, to w tym fragmencie pisał ogólnie, a nie o polskiej piłce. Mnie jednak to się od razu kojarzy z futbolem.
Jakie to trafne! Pomyślmy tylko, ileż takich "a nuż" było w polskiej piłce w ostatnich kilku latach:
Akurat wiara w ten ostatni cud była przed Euro 2024 uzasadniona, spełniła się, ale najciekawsze, że właśnie ten cud nas zgubił. Dostaliśmy grupę, z której jak się wydawało, nie da się nie awansować. Wszak na turniej kwalifikowały się bezpośrednio dwie drużyny z pięciu. Dostaliśmy terminarz, w którym z teoretycznie najgroźniejszym przeciwnikiem graliśmy ostatni mecz u siebie. Dostaliśmy rywali, którzy są z głębokiej europejskiej piłkarskiej prowincji, albo przeżywają kryzys jak Czesi. I co? Było jak w popularnych memach:
"Nie da się awansować" - powiedziała nasza gwiazdorska drużyna i dodała: "potrzymaj mi piwo".
Oczywiście nie raz, nie dwa reprezentacja Polski nie wywalczyła awansu z grupy na wielką imprezę, ale zawsze przynajmniej jeden rywal był naprawdę mocny. Teraz nawet takiej wymówki zabrakło. Polscy piłkarze chcieli się przez eliminacje prześlizgnąć i sami się z Euro 2024 omal nie wyślizgali. I tego fatalnego obrazu nie zamażą nawet emocje zwycięskich rzutów karnych z Walią. Przecież w tym meczu Polska nie oddała celnego strzału na bramkę.
Przy takim potencjale jak ma Polska do tego barażu w ogóle nie powinno dojść! Nie chodzi tylko o jakość piłkarzy. Chodzi o cały luksus, jakim polska piłka jest w tym kraju otoczona. O milionach złotych, jakimi obraca PZPN nie dzięki przemyślności działaczy, ale dzięki milionom kibiców drużyny narodowej, na której działacze się uwłaszczają. Według ostatniego sprawozdania PZPN przychody z działalności statutowej to: 438 318 649 złotych i 10 groszy. W dodatku związek dosłownie śpi na kasie. W obligacjach skarbu państwa ma ulokowanych 175 mln złotych. I jeszcze Cezary Kulesza i spółka bez żenady wyciągają rękę po pieniądze podatników i 300 mln złotych miało dać na nowe centrum biurowo-szkoleniowe PZPN ministerstwo sportu. Cały ośrodek z hotelem, na którym związek mógłby zarabiać, miał kosztować 400 mln!
Ale przecież PZPN to i tak dostaje marne grosiki w porównaniu do tego, jak polski podatnik finansuje całą polską piłkę. Samorządy budują stadiony i utrzymują kluby. Nawet te w ekstraklasie jak Śląsk Wrocław, Górnik Zabrze, Piast Gliwice czy Koronę Kielce. Podatnicy dokładają się do szkolenia młodzieży i utrzymania infrastruktury piłkarskich klubów w każdej polskiej gminie.
Na to wszystko idą naprawdę gigantyczne pieniądze. I nie twierdzę, że to źle. Wręcz przeciwnie, warto inwestować, żeby wznieść się na wyższy poziom. Tyle tylko, że w przypadku naszej reprezentacji – czyli powtórzę: tego, co najlepsze w polskiej piłce – efekt jest odwrotny. Piłkarze w Polsce opływają w luksusy niedostępne w znakomitej większości państw świata, a dostarczają kibicom na arenie międzynarodowej przeważnie samych frustracji.
I chciałbym tutaj napisać, że te marnotrawione pieniądze na piłkę nożną trzeba w Polsce ograniczyć; że trzeba wydawać kasę rozsądnie; że PZPN jest na tyle bogaty, aby zatrudnić analityków, trenerów od każdego elementu gry, specjalistów fizjoterapii i dozwolonego wspomagania. Ale nie napiszę, bo jeśli chodzi o wiarę w polską piłkę, jestem zadeklarowanym ateistą.
Zresztą nie ma czasu na takie dywagacje. Piłkarska Polska odczuła wielką ulgę po awansie i czas na pompowanie balonika: Holandia, Francja, Austria – trudna grupa, a nuż się uda wyjść z grupy z trzeciego miejsca.