Boniek nie wahał się ani chwili. Potężna "szpila" w Kuleszę i PZPN

- My, PZPN, wybierzemy Finlandię. Tu się wszyscy zgadzamy. PZPN to jest Polski Związek Piłki Nożnej. Wszyscy razem nim jesteśmy - abstynenci i ci, którzy nimi nie są - wypalił Zbigniew Boniek w ostatnim programie "Pogadajmy o piłce". Były prezes zapytany o to, na kogo stawia w meczu Walia - Finlandia w barażach Euro 2024, nawiązał do ostatnich afer alkoholowych w polskiej federacji

Już za kilka dni poznamy powołania do reprezentacji Polski na mecze barażowe. Pierwszy zostanie rozegrany 21 marca z Estonią, a drugi, w przypadku zwycięstwa, na wyjeździe z Walią bądź Finlandią.

Zobacz wideo Żenujące zachowanie reprezentantów Polski. "Na litość boską, ileż można?!"

Zbigniew Boniek wbił szpilkę w PZPN. Chodzi o alkohol

W niedzielny poranek gościem programu "Pogadajmy o piłce" był Zbigniew Boniek. Były prezes PZPN odniósł się m.in. właśnie do nadchodzących baraży. Na pytanie, z kim chciałby, aby Polska zagrała w finale, odpowiedział, wbijając szpilkę w obecnego szefa federacji Cezarego Kuleszę.

- My, PZPN, wybierzemy Finlandię. Tu się wszyscy zgadzamy. PZPN to jest Polski Związek Piłki Nożnej. Wszyscy razem nim jesteśmy - abstynenci i ci, którzy nimi nie są - wypalił, nawiązując do afer wokół związku z ostatnich miesięcy. Goście w studiu z uśmiechem przyjęli słowa Bońka, a Mateusz Święcicki dodał: - Nie mam nic przeciwko, żeby świętowali po meczu.

Zbigniew Boniek odniósł się także do swoich oczekiwań wobec nadchodzących baraży. - Nie wyobrażam sobie, byśmy nie pokonali Estonii. Ona jest o półkę wyżej niż San Marino czy Gibraltar. Liga Narodów dała nam wspaniałego przeciwnika na przetarcie. Brak awansu na Euro 2024 to będzie kompletna klapa. Nie będzie już łatwiejszej grupy eliminacyjnej za naszego życia. Do dzisiaj nie rozumiem, jak myśmy z tej grupy nie wyszli - podsumował.

Mecz Polska - Estonia odbędzie się 21 marca o 20:45 na Stadionie Narodowym. Relacja na żywo na Sport.pl i w naszej aplikacji mobilnej. Ewentualny finał Biało-Czerwoni rozegrają pięć dni później na wyjeździe.

Więcej o: