Za reprezentacją Polski fatalne eliminacje do Euro 2024, gdzie lepsze od niej okazały się Czechy i Albania. W dodatku zdobyła tylko o punkt więcej od Mołdawii, z którą nie potrafiła wygrać meczu. Wielu piłkarzom zarzuca się słabą grę, jak również brak zaangażowania.
Większość kadrowiczów w zasadzie nie daje powodów do tego, aby ich chwalić. Za wyróżniających się uznawani są ci, którzy pokazują na boisku nieco więcej zaangażowania niż reszta. Zdaniem Tomasza Hajty taka sytuacja jest kuriozalna. - Idziemy ze skrajności w skrajność, naprawdę. Nie mogę tego zrozumieć. Zaczynamy dziękować za zaangażowanie podczas gry w reprezentacji, a nie oceniać za błędy - powiedział w programie Cafe Futbol na antenie Polsatu Sport.
Były reprezentant Polski nie może też zrozumieć dyskusji toczonych na temat zbyt dużej liczby spotkań rozgrywanych przez piłkarzy. To może doprowadzać do tego, że częściej łapią oni urazy. - Zaczynamy dyskutować o tym, że w profesjonalnej piłce w ciągu miesiąca jest osiem meczów. Ja nie wiem, jak oni dadzą radę - ironizował. Jego zdaniem podejście zawodników mogłoby się zmienić, gdyby zobaczyli, jak wygląda praca w innych zawodach. Przywołał przy tym własne doświadczenia z czasów gry w Schalke i Górniku Zabrze.
- Gdy grałem w Górniku, byłem na dole, "na przodku" (w kopalni - red.). Zjechałem tam z górnikami i zobaczyłem, jak oni na dole pracują. Wyjeżdżając na górę, uwierz mi, bardziej szanowałeś tę piłkę. W Niemczech też grałem w klubie górniczym i tam też pojechałem "do przodku". Uwierz mi, to robi wrażenie. Taki zjazd niektórym piłkarzom by się przydał - stwierdził.
Reprezentacja Polski wróci do gry w marcu przyszłego roku. Wtedy czekają ją baraże o Euro 2024, w półfinale zagra u siebie z Estonią, a w ewentualnym finale na wyjeździe z Walią lub Finlanią. Jeśli awansuje do fazy grupowej, zmierzy się w niej z Francją, Holandią i Austrią.