Jakub Kwiatkowski przestał być rzecznikiem prasowym i team managerem reprezentacji Polski. Wiadomości na ten temat pojawiły się już we wtorek, ale w czwartek oficjalnie potwierdził je PZPN. - Decyzją selekcjonera reprezentacji Polski oraz dyrektora Departamentu Komunikacji i Mediów Jakub Kwiatkowski zakończył współpracę z PZPN - mogliśmy przeczytać w oficjalnym komunikacie.
Kwiatkowski w związku pracował przez ponad dekadę. Przygodę z kadrą rozpoczynał jeszcze za kadencji trenera Waldemara Fornalika. W czwartek wydał obszerne oświadczenie. - Były to fantastyczne chwile, pełne wzlotów i upadków, niezapomnianych emocji, poznania niesamowitych i interesujących ludzi, ale również tych 'najgorszych' typów - napisał między innymi. Później ujawnił w mediach społecznościowych, że o powodach zwolnienia nie został nawet poinformowany.
Nic więc dziwnego, że wokół zwolnienia Kwiatkowskiego narosło szereg kontrowersji. Ogólnego poruszenia zdaje się nie rozumieć były prezes PZPN, a obecnie szef komisji zagranicznej związku, Michał Listkiewicz. - PZPN zwolnił pracownika, nie pierwszy i nie ostatni raz. To dzieje się w każdej firmie. Szum niesamowity jakby przynajmniej Lewandowski zrezygnował. Kiedyś był kierownik reprezentacji, dziś to team manager, ale natura pracy taka sama, usługowa. To nie kierownik wygrywa, przegrywa, remisuje mecze - napisał na Facebooku.
Zdaniem Listkiewicza szum wokół Kwiatkowskiego jest nieproporcjonalny względem tego, jakie stanowisko zajmował. Na koniec dał mu subtelną przestrogę. - W klubie "kiero" odgrywa dużo większą rolę, jest z drużyną każdego dnia, załatwia setki prozaicznych acz niezbędnych spraw. Nie oceniam Jakuba Kwiatkowskiego ani jego przełożonych, chodzi mi o zachowanie proporcji. Zwolniłem raptem kilku pracowników i do dziś ich z wzajemnością szanuję. Odchodząc lepiej cicho zamknąć drzwi, zamiast nimi trzaskać, a spadając z drabiny lepiej nie pluć na boki, bo może będzie się wracać - zakończył.