Przed reprezentacją Polski ostatni mecz w tym roku. We wtorek 21 listopada podejmie na Stadionie Narodowym Łotwę. Będzie to jeden ze sprawdzianów przed dwustopniowymi barażami, które kadra Michała Probierza musi wygrać, jeśli chce awansować na Euro 2024. Wiele wskazuje na to, że podejdziemy do tego meczu poważnie osłabieni. Problemy zdrowotne wykluczyły z gry Piotra Zielińskiego i Pawła Bochniewicza. Pod znakiem zapytania stoi też występ Karola Świderskiego. Wydaje się, że w walce o zwycięstwo Biało-Czerwonych nie poniesie również żywiołowy doping kibiców.
Wszystko przez małe zainteresowanie nadchodzącym meczem towarzyskim i to mimo stosunkowo niskich cen biletów. Przypomnijmy, że za spotkania o stawkę trzeba było zapłacić 120 zł, 180 zł i 240 zł, w zależności od miejsc. Teraz za kategorię I, a więc miejsca za bramkami fani muszą wydać 50 zł. Siedzenia na wyższych sektorach, czyli kategoria II, to koszt rzędu 70 zł. Z kolei wzdłuż linii bocznej boiska - 90 zł. Dodatkowo dostępne są również specjalne wejściówki, jak np. bilet rodzinny, czyli opiekun i dziecko do 12 roku życia - 50 plus 30 zł.
Sprzedaż rozpoczęto już 12 października, ale na trzy dni przed tym starciem w puli było dostępnych nadal 18 tysięcy wejściówek. Wydaje się, że stadion nie zapełni się w całości, tak jak miało to miejsce przy okazji zremisowanego 1:1 starcia z Czechami. Obiekt jest w stanie pomieścić niemal 60 tysięcy kibiców, więc można się spodziewać około 35 - 40 tysięcy widzów. Mecz z Łotwą nie jest jednak decydujący dla losów kadry, więc najprawdopodobniej właśnie z tego wynika małe zainteresowanie.
Mimo wszystko piłkarze i sztab szkoleniowy podchodzą do niego z pełną powagą. Będzie on pierwszym krokiem w kierunku zbudowania kadry na baraże. Michał Probierz wskazał nawet po spotkaniu z Czechami, nad czym drużyna musi popracować.
- Straciliśmy gola po stałym fragmencie gry, zabrakło nam mądrości piłkarskiej i tego żałuję najbardziej. W pierwszej połowie płynnie utrzymywaliśmy się przy piłce, nie wykorzystaliśmy dwóch lub trzech momentów, gdy można było zagrać za linię obrony. Za rzadko wchodziliśmy w pojedynki, za mało strzelaliśmy, nad tym będziemy pracować - przyznał selekcjoner.
Do spotkania z Łotwą pozostały raptem dwa dni, a kadra nie siedzi z założonymi rękoma. Już w niedzielę weźmie udział w treningu. Pierwotnie miał on odbyć się o 11:30, ale przełożono go na godzinę 16:00. Sztab podjął też decyzję o przeprowadzeniu ćwiczeń pod nieobecność dziennikarzy. Niedziela ma być dniem resetu od mediów, ponieważ odwołano również konferencję prasową. Piłkarze i trener spotkają się z dziennikarzami dopiero w poniedziałek.