Niemcy i Izrael to dwa zespoły, które pozbawiły reprezentację Polski U-21 awansu na mistrzostwa Europy w poprzednich eliminacjach, gdy drużynę prowadził jeszcze Maciej Stolarczyk. Los sprawił, że te Biało-Czerwoni w drugich kolejnych eliminacjach trafili ponownie na tych rywali. Po wygranych z Kosowem i dwóch z Estonią, kadra Adama Majewskiego w listopadzie miała w planach zmierzyć się właśnie z Izraelem i Niemcami, a pierwszy z tych meczów odbył się w piątek na stadionie ŁKS w Łodzi.
Pierwsza połowa, ogólnie rzecz ujmując, nie była wielkim widowiskiem. Lepiej zaczęli Polacy, ale opierali się głównie na akcjach lewym skrzydłem Jakuba Kamińskiego, który tym razem nie znalazł miejsca w pierwszej reprezentacji Polski. Dwa uderzenia skrzydłowego Wolfsburga były nawet celne, ale z oboma poradził sobie bramkarz Izraelczyków - Niv Eliasi.
Z czasem Biało-Czerwoni mieli coraz większe problemy z pressingiem gości, szczególnie cierpiąc w środku pola, gdzie brakowało Mateusza Łęgowskiego, a grali Kacper Kozłowski oraz Filip Kałuziński. Mimo to jednak, w 34. minucie mieli doskonałą szansę na objęcie prowadzenia - po błędzie w defensywie rywali Dominik Marczuk dopadł do piłki w polu karnym przed izraelskim bramkarzem i "wystrzelił" w powietrze wobec bardzo dużej dynamiki tego starcia.
Sędzia z Macedonii odgwizdał słusznie, co potwierdził w transmisji na TVP Sport ekspert sędziowski Rafał Rostkowski, rzut karny dla Polski, ale nie wykorzystał go Michał Rakoczy, którego płaskie uderzenie świetnie obronił Eliasi.
Po przerwie już wszystko odbywało się według scenariusza Biało-Czerwonych, którzy zdominowali swojego przeciwnika. Najpierw z kilkunastu metrów nieznacznie pomylił się Filip Marchwiński, ale niedługo później w Łodzi w końcu zaczęły padać bramki. W 59. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Kacpra Kozłowskiego, Ariel Mosór zgrał piłkę do innego ze stoperów Miłosza Matysika, a zawodnik Jagiellonii Białystok mocnym strzałem zaskoczył izraelskiego bramkarza.
Żeby być uczciwym, trzeba przyznać, że w pierwszej fazie Matysik był na pozycji spalonej i choć nie zagrał wtedy piłki, to przy obecności systemu VAR sędzia Jowan Kaczewski mógłby zostać poproszony do monitora, by ocenić tę sytuację.
Polacy prowadzili 1:0 i dalej dominowali na boisku. Niedługo po strzeleniu gola kolejne szanse miał Michał Rakoczy, ale dwukrotnie swoimi strzałami nie zdołał pokonać Eliasiego. Co ciekawe, w pierwszej sytuacji już po gwizdku uderzenie kolegi dobił Filip Szymczak, ale zamiast gola była żółta kartka dla napastnika Lecha, choć powtórki pokazały, że spalonego w tej akcji wcale nie było.
W końcówce, mimo jednobramkowej przewagi, Biało-Czerwoni atakowali w poszukiwaniu kolejnych goli. Najpierw w polu karnym faulowany był Jakub Kamiński, ale tym razem macedońskiemu sędziemu to umknęło. Chwilę później, w 82. minucie, i tak zrobiło się 2:0 dla Polski. Znakomitą kontrę przeprowadzili dwaj rezerwowi - efektownym rajdem przez pół wolnego boiska popisał się Tomasz Pieńko, a po jego podaniu piłkę do pustej bramki skierował Szymon Włodarczyk.
To wciąż nie był koniec okazji Biało-Czerwonych, bo w 88. minucie piękny strzał z narożnika pola karnego Kajetana Szmyta obił słupek izraelskiej bramki, a dobitkę Arkadiusza Pyrki obronił Eliasi. W odpowiedzi dobrą szansę na honorowe trafienie mieli rywale, jednak uderzenie z kilku metrów Guya Dezmeta spokojnie obronił Kacper Tobiasz.
W doliczonym czasie gry Izrael ostatecznie stać było na gola w Łodzi. Po dośrodkowaniu eleganckim uderzeniem głową popisał się Ran Binyamin - zawodnik z polskim obywatelstwem, który był obserwowany Raków Częstochowa.
Reprezentacja Polski do lat U-21 ostatecznie pokonała pewnie Izrael 2:1 i odniosła czwarte zwycięstwo w czwartym spotkaniu eliminacji, umacniając się na czele tabeli grupy D. Kolejny mecz kadra do lat 21 zagra już we wtorek, gdy zmierzy się na wyjeździe z Niemcami. Spotkanie zostanie rozegrane w Essen, a jego początek zaplanowano na godzinę 18:00.