• Link został skopiowany

Probierz mówi: "Dość tego!". Absolutnie wstydliwy wynik reprezentanta Polski

Jakub Seweryn
Czwartkowymi powołaniami na listopadowe mecze reprezentacji Polski Michał Probierz dał jasny sygnał: gra w wielkim klubie to nie wszystko. Arkadiusz Milik nie przez miesiąc, lecz przez lata nie dawał kadrze tego, czego się od napastnika oczekuje. Probierz jest pierwszym, który powiedział: "dość tego!" - pisze Jakub Seweryn ze Sport.pl.
Michał Probierz nie miał litości. Arkadiusz Milik poza kadrą
Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Gdy w czwartek wieczorem Michał Probierz ogłosił powołania na listopadowe mecze z Czechami i Łotwą, przynajmniej połowie piłkarskiej Polski (poza oczywistym powrotem Roberta Lewandowskiego) w oczy rzuciło się jedno - brak Arkadiusza Milika. 29-letni napastnik Juventusu był jednym z tych zawodników, który był powoływany do kadry zawsze. W końcu jak to można nie powoływać napastnika Napoli, Marsylii i Juventusu, prawda? 

Zobacz wideo

Probierz mówi: "dość!". Gol na rok to za mało. W sprawie Milika problemem jest tylko on sam

A jednak. Probierz udowodnił, że można. I to decyzja o tyle zaskakująca, ile niekontrowersyjna. Bo Arkadiusz Milik jest zawodnikiem, który regularnie jest powoływany i regularnie zawodzi. Od pierwszego zerwania więzadła krzyżowego w meczu eliminacji do MŚ 2018 z Danią (3:2) Milik jest piłkarzem, który reprezentacji daje niewiele albo wręcz nie daje nic. 

Napastnik, który już uzbierał ponad 70 występów w kadrze narodowej, od 2016 roku nie strzela dla reprezentacji więcej niż jednego gola na rok! To absurdalna statystyka, biorąc pod uwagę, o jakim zawodniku jest mowa. Po ciężkich kontuzjach kolana jednak Milika dla kadry po prostu nie ma, niezależnie od sytuacji klubowej. 

Milik strzela mało, a w dodatku strzela tylko takim drużynom jak Mołdawia, Andora czy druga jedenastka Finlandii. Oczywiście, jest też bramka z Portugalią w Lidze Narodów, ale nie dość, że z karnego, to jeszcze złośliwi powiedzieliby, że to ostatni dobry występ 29-latka dla Polski. A był on w 2018 roku...

Piłkarz Juventusu wciąż ma duże grono fanów, którzy go bronią. Gdy nie strzela z Lewandowskim w składzie, widocznie nie może grać z Lewandowskim. Bo faktycznie, współpraca Milik-Lewandowski tak naprawdę nie istnieje od wspomnianego Euro za kadencji Adama Nawałki. Najsilniejszym rywalem, przy którym to połączenie jako tako wyglądało, była w czerwcu Mołdawia, a to też przez zaledwie 45 minut. Cytując klasyka: "panowie, to jest przeszłość".

Problem w tym, że gdy w październiku Lewandowskiego zabrakło, to okazało się, że Milik i jako jego zastępca też wygląda słabo i nie strzela, nawet z bardzo dobrych okazji. Wówczas powodem miał być brak Lewandowskiego. Zdaniem innych wina leży w trenerach, którzy potencjału napastnika Juventusu nie umieją wykorzystać, a "kadry nie stać na rezygnowanie z takiego zawodnika".

Niestety nie, problemem w tej całej sytuacji jest tylko i wyłącznie Arkadiusz Milik, który mimo gry w klubach z drugiej najwyższej półki Europy w kadrze nie prezentuje nawet połowy swojego potencjału. Niezależnie od okoliczności, niezależnie od selekcjonera.

Michał Probierz jest jednak pierwszym, który powiedział temu "dość!". I choć jeszcze w październiku Milika bronił, tym razem zostawił go w klubie. A Milik sam mu w tym wszystkim pomógł, bo do bardzo słabej dyspozycji w kadrze doszła też przeciętna postawa w Juventusie. Gdy "Juve" gra w tym sezonie tylko w krajowych rozgrywkach, "Arkadiuszo" rozegrał zaledwie 30 proc. minut możliwych w Serie A. Brak powołania i przegrana rywalizacja z napastnikami Charlotte FC, Antalyasporu czy Parmy jest już dla Arkadiusza Milika bardzo poważnym ostrzeżeniem od selekcjonera. 

W miejsce Milika powołany został Adrian Benedyczak, którego sześć goli i asysta w 12 meczach Serie B jest jedną z większych przyczyn tego, że jego Parma jest na dobrej drodze, by po kilku latach wrócić do Serie A. Co więcej, mierzący ponad 190 centymetrów wzrostu wychowanek Pogoni Szczecin we włoskim klubie często gra też na lewym skrzydle, co daje dodatkowe pole do manewru selekcjonerowi. 

Druga szansa dla Bednarka, brak bohatera mundialu i roszada wśród młodzieżowców 

Ale czy ten brak powołania oznacza, że drzwi przed Arkadiuszem Milikiem do kadry zostały zamknięte? Zapewne nie, o czym świadczy przypadek Jana Bednarka. Obrońcy Southampton miesiąc temu zabrakło na liście powołanych, ale wcale to źle na niego nie wpłynęło. Wręcz przeciwnie - 27-latek stał się jasną postacią w zespole "Świętych", zaliczył kilka dobrych występów w Championship i teraz będzie miał okazję ponownie zaprezentować się w biało-czerwonych barwach. I tym razem margines błędu zapewne będzie niewielki, bo jeśli Bednarek dalej grał tak przeciętnie w reprezentacji, jak to miał ostatnio w zwyczaju, na kolejne powołanie może poczekać bardzo długo. 

Probierz nie miał też litości dla Jakuba Kamińskiego i Bartosza Bereszyńskiego. Skrzydłowy Wolfsburga w Bundeslidze gra tylko ogony, nie umie przekonać do siebie Niko Kovaca. Bereszyński z kolei wprawdzie był jednym z najlepszych Biało-Czerwonych rok temu na mundialu w Katarze, ale ten sezon jest dla niego słaby. 31-latek po spadku z Sampdorią nie jest w stanie sobie wywalczyć miejsca w składzie najsłabszej drużyny Serie A - Empoli. Kilka dni temu zagrał w podstawowym składzie po raz pierwszy od 17 września.

Urazy wyeliminowały ze zgrupowania klubowego kolegę Bereszyńskiego, Sebastiana Walukiewicza, a także Pawła Dawidowicza z Hellasu Verona. Szczególnie ten drugi miał duże szanse na występy u Probierza, bo nie narzeka on na nadmiar środkowych obrońców do gry w systemie z 3-4-3 czy 3-5-2. Pewnie i dlatego znalazło się miejsce dla Mateusza Wieteski mimo jego problemów w Cagliari. Szansę może otrzymać Paweł Bochniewicz z holenderskiego Heerenveen.

Wspomniany wyżej Kamiński zapewne zamieni się względem październikowego zgrupowania z Nicolą Zalewskim i tym razem to on wzmocni wraz z Filipem Marchwińskim kadrę U-21, którą czekają kluczowe mecze eliminacyjne z Izraelem i Niemcami.

Na plus Probierzowi należy zaliczyć także zmiana stanowiska w sprawie bramkarzy reprezentacji, bo pomimo słów o zachowaniu hierarchii Bartłomiej Drągowski z drugoligowej włoskiej Spezii wcale nie został powołany jako numer 3 polskiej kadry, lecz jego miejsce zajął bardzo dobrze radzący sobie w Ligue 1 Marcin Bułka z Nicei. Drągowski z kolei, podobnie jak choćby Milik, dostał też sygnał od Probierza, że jeśli chce być reprezentantem Polski, to musi odpuścić sobie dobry kontrakt w Spezii i zacząć szukać sobie lepszego klubu. To między innymi dobre warunki w umowie ze Spezią sprawiły bowiem, że 26-latek nie przeniósł się choćby do grającego w Serie A Lecce czy Empoli, a pozostał w spadkowiczu, który raczej nieprędko wróci do najwyższej klasy rozgrywkowej i prędzej spadnie jeszcze niżej.

Michał Probierz swoimi decyzjami pokazał wszystkim potencjalnym kadrowiczom wprost, że każdy na powołanie do reprezentacji Polski musi zasłużyć. I nie chodzi tu tylko o grę w klubach, lecz także postawę w kadrze. Wygląda na to, że "era świętych krów" już za nami. Bo cóż selekcjonerowi z piłkarza, który nieźle gra w swoim klubie, a później nie umie tego przełożyć na reprezentację? I aż dziwne, że Probierz jest pierwszym od dłuższego czasu selekcjonerem, który to zauważył.

PS. To także do pana, panie Robercie.

Jakub Seweryn

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: