Oskar Tomczyk, Filip Rózga, Jan Łabędzki oraz Filip Wolski - to czterej zawodnicy, których nie było w pokojach, gdy sztab kadry robił nocny obchód. Wszyscy zostali przyłapani w jednym z barów na wyspie Bali, gdzie przebywa reprezentacja Polski. Mieli pić alkohol, a Tomczyk doznał nawet urazu głowy.
Selekcjoner Marcin Włodarski oraz jego sztab zareagowali natychmiast i w porozumieniu z federacją zdecydowali o odesłaniu młodych piłkarzy z powrotem do kraju. Wyciągnięcie wobec nich surowych konsekwencji zapowiedziały także kluby. Największa kara już ich jednak spotkała - ominie ich najważniejsza impreza piłkarska w dotychczasowej karierze. Prezes PZPN Cezary Kulesza stwierdził, że "nie ma zgody na takie zachowania".
Decyzję krajowej federacji popiera również jej były szef - Zbigniew Boniek. Nie ukrywa przy tym ogromnego żalu spowodowanego zachowaniem młodych zawodników. "Czterech piłkarzy wraca do kraju. Dobra decyzja PZPN. Ale jak pomyślę o rodzicach, dziadkach tych chłopaków, to chce mi się płakać. Tak niszczyć sobie marzenia…" - napisał Boniek na Twitterze.
Na razie nie wiadomo, czy sztab reprezentacji Polski - na zgrupowaniu pozostało zaledwie 17 zawodników - będzie mógł zastąpić usuniętych piłkarzy. Na takie rozwiązanie musi zgodzić się też FIFA. Biało-Czerwoni turniej zaczynają już za kilka dni, 11 listopada. W pierwszym meczu fazy grupowej zmierzą się z Japonią. W polskiej grupie są jeszcze kadry Senegalu oraz Argentyny.