Arkadiusz Milik po raz ostatni w kadrze trafił do siatki w czerwcowym starciu z Mołdawią (2:3). Wielu kibiców jest zatem pewnych, że napastnik nie strzeli już w tym roku żadnego gola, ponieważ od 2016 roku konsekwentnie zdobywa rocznie w narodowych barwach zaledwie jedną bramkę. Wyjątkiem był ubiegły rok, który zakończył... z zerowym dorobkiem.
Pomimo bardzo słabego spotkania z Wyspami Owczymi (2:0) selekcjoner Michał Probierz zaufał piłkarzowi i wystawił go w podstawowym składzie w starciu z Mołdawią (1:1). Był to jednak kolejny słaby występ napastnika, który w 45. minucie zmarnował wyborną okazję do zdobycia bramki. - Jest w fatalnej dyspozycji - powiedział Tomasz Hajto na antenie Polsatu Sport.
Podobne zdanie ma również były reprezentant Polski Radosław Kałużny. - Nie mam nic przeciwko zakończenia przez Probierza kariery reprezentacyjnej, powiedzmy, Arkadiusza Milika. Naprawdę, wystarczy już. To, że ktoś jest piłkarzem Juventusu, nie oznacza, że jest przydatny kadrze. Doprawdy, jednego gola dla reprezentacji w roku, jak on, to chyba i ja bym strzelił - powiedział na łamach "Przeglądu Sportowego".
- Jego rozliczajmy ze zdobywanych bramek, a nie z tego, że jest zawodnikiem słynnego klubu. Nie chcę dołować Arka, lecz wydaje mi się, że średnią goli w reprezentacji miałem podobną, a może i lepszą, i to grając na zupełnie innej pozycji. Nie wiem, z jakiego powodu zamiast Milika na Mołdawię nie wyszedł Adam Buksa, który dał fajną zmianę na Wyspach Owczych - kontynuował.
Nasza kadra najprawdopodobniej zagra o awans na Euro 2024 w barażach. I choć pierwotnie wydawało się, że mamy spore szanse na wywalczenie promocji, to obecnie sytuacja wygląda zupełnie inaczej, ponieważ możemy trafić m.in. na Włochów oraz Chorwatów. - Biorąc pod uwagę jej dyspozycję (reprezentacji - red.) - z Chorwatami czy Włochami przewiduję srogie lanie. Tak w okolicach piątki - stwierdził. - Nawet jeżeli Włosi przechodzą kryzys, bo zabrakło ich w mistrzostwach świata w Katarze, a granie w piłkę muszą w pocie czoła łączyć z obstawianiem meczów ligowych u bukmachera, to i tak są dla nas nieosiągalni - dodał.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
- Odnośnie do barażu i Chorwatów, do nich też nie dojeżdżamy. Myślę, że dobraliby się do nas okrutnie. Może oni są chwilowo poziom niżej od tego, do którego przyzwyczaili nas przez ostatnie lata, za to my znaleźliśmy się na takim, że niżej się nie da - podsumował.