Michał Probierz reaguje po Mołdawii. Już zdecydował. "Nie, nie, nie"

Dominik Wardzichowski
Michał Probierz broni swoich piłkarzy po wstydliwym remisie z Mołdawią (1:1). - Statystyki mieliśmy najlepsze od lat: akcje, okazje, szanse. A to świadczy, że było kilka niezłych momentów. W piłce liczą się jednak konkrety - mówi Sport.pl. Nowy selekcjoner reprezentacji Polski zapowiada też kolejną szansę dla Arkadiusza Milika.

W dwumeczu z Mołdawią - jedną z najsłabszych reprezentacji w Europie - nasza kadra zdobyła jeden punkt. Fernando Santos przegrał w Kiszyniowie 2:3, Michał Probierz zremisował na Narodowym 1:1, a kibice po obu spotkaniach mogli być zażenowani postawą naszych zawodników. Niezrozumiała liczba błędów, złych wyborów i strach pokazują, że problemy, o których mówił Robert Lewandowski wciąż są aktualne. Zapytaliśmy więc nowego selekcjonera, jak mecz z Mołdawią wyglądał z jego perspektywy i dlaczego znów nie udało się wygrać ze 177. drużyną rankingu FIFA.

Zobacz wideo Reprezentacja Polski ma problem! Oto największy z nich

Dominik Wardzichowski: Jest pan zadowolony z gry reprezentacji Polski w meczu z Mołdawią?

Michał Probierz: - Było kilka dobrych momentów, ale chciałbym oglądać je częściej. Pierwsze dwadzieścia minut drugiej połowy to była płynna i swobodna gra. Utrzymywaliśmy się przy piłce, a do tego mieliśmy kilka niezłych szans na gola. Szkoda, że ich nie wykorzystaliśmy.

Piłkarze wypełnili przedmeczowe założenia? Jaki był pana plan na to spotkanie?

- Chcieliśmy wykorzystać zawodników tak, jak w klubach i uwolnić potencjał Sebastiana Szymańskiego i Piotra Zielińskiego. Stąd też wybór Patryka Dziczka, który miał ich ubezpieczać. Na Wyspach Owczych robił to dobrze, a do tego miał wysoką skuteczność podań. Z Mołdawią nie zagrał tak dobrze. Widać było, że chyba zjadł go stres. Niezłą zmianę dał Bartosz Slisz, a to pokazuje, jak ważni dla reprezentacji są piłkarze, którzy mogą wejść z ławki i odmienić losy meczu.

W meczu z Mołdawią ostatecznie się to nie udało. Dlaczego?

- Sytuacji było bardzo dużo. Zupełnie inaczej byśmy rozmawiali, gdybyśmy wykorzystali dodatkowo jedną z nich. Statystyki mieliśmy najlepsze od lat: akcje, okazje, szanse. A to świadczy, że było kilka niezłych momentów. W piłce liczą się jednak konkrety.

Tych zabrakło Piotrowi Zielińskiemu. Zawiódł pana w niedzielę na Narodowym?

- Miał najwięcej kontaktów z piłką, szukał gry, ale fakt, że grał na niższej skuteczności podań. Dla mnie to efekt próby kreowania i ryzyka, które jest z tym związane. Ktoś, kto bierze na siebie odpowiedzialność, często popełnia najwięcej błędów.

Z czego one wynikały? Nie tylko w przypadku Piotra Zielińskiego.

- Kreowanie nie było naszym problemem, już mówiłem, że stworzyliśmy dużo szans na gola. Problemem była skuteczność.

Dobrze rozumiem, że ma pan pretensje do Arkadiusza Milika?

- Nie, nie, nie! Ja w Arka bardzo wierzę. Nie skreślam go, ale też wiem, że to dla niego trudny moment. Wierzę, że przejdziemy przez niego razem, a ja jako selekcjoner zrobię wszystko, żeby w kolejnych meczach zaprezentował się z jak najlepszej strony.

Z tej na tym zgrupowaniu pokazał się Patryk Peda. To pewnie jeden z niewielu wygranych październikowego zgrupowania, a i tak pojawiają się głosy krytyki. Artur Wichniarek stwierdził, że nie powinno powoływać się piłkarza z III ligi, bo jego umiejętności są właśnie na takim poziomie. Zgadza się pan?

- Nie, nie zgadzam się z tą krytyką. Uważam, że zagrał dwa dobre mecze. Zresztą, jak w 180 minut dwie drużyny oddają tylko jeden celny strzał na naszą bramkę, to choćby nie wiem, z kim się grało, to pokazuje, że gra obronna nie była problemem.

Będzie pan kontynuował tak odważne decyzje kadrowe, jak w przypadku Pedy?

- Tak, ale nie na siłę. Powoływani będą gracze, którzy naprawdę mają szansę na grę. Nikt nie dostanie nominacji za sam wiek, czy dla samej możliwości debiutu. Na tym zgrupowaniu na nikim się nie sparzyłem. Pierwsza połowa w meczu z Mołdawią może nie była rewelacyjna w wykonaniu Patryka Dziczka, ale nie skreślam go. Na Wyspach Owczych mnie nie zawiódł, zresztą to nie mój styl skreślać kogoś po jednym słabszym spotkaniu, a tym bardziej połowie.

Których zawodników chciałby pan obejrzeć osobiście przed następnym zgrupowaniem?

- Planów jest dużo, ale przez ostatni miesiąc byłem jeden dzień w domu, więc chciałbym najpierw spędzić trochę czasu z rodziną. Obserwacje mamy rozpisane, a ktoś ze sztabu na pewno pojedzie obejrzeć m.in. Pawła Bochniewicza.

Reprezentacja Polski wciąż ma szanse na bezpośredni awans na Euro 2024, ale musi pokonać w listopadzie Czechów (17.11, godz. 20:45) i liczyć na korzystne wyniki innych spotkań w naszej grupie. Promocję dadzą nam dwa scenariusze: Mołdawia przegrywa z Albanią i wygrywa z Czechami lub Mołdawia nie wygrywa z Albanią i remisuje z Czechami. Inne rezultaty będą oznaczać, że kadra Michała Probierza o turniej w Niemczech będzie musiała walczyć w marcowych barażach.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.