- Co czuję po takim meczu? Niedosyt. Jestem też trochę zaskoczony tym, że aż tak wystraszyliśmy się w pierwszym kwadransie, kiedy oddaliśmy rywalom piłkę i graliśmy bardzo bojaźliwie - powiedział Michał Probierz po niedzielnym remisie z Mołdawią.
"Jak można wystraszyć się 159. drużyny w rankingu FIFA?" - dziennikarze dopytywali Probierza, który odpierał te ataki. - Jeżeli chodzi o zaangażowanie i o to, jak podeszliśmy do meczu, nie mam zastrzeżeń. Stworzyliśmy kilka sytuacji. Zabrakło kropki nad i. Rozumiem rozczarowanie, ale cudotwórcą nie jestem. Pewnych elementów w zasadzie bez treningów nie da się wypracować - rozkładał ręce po meczu Probierz.
- Trudno, żebym w tydzień pozmieniał wszystko. Że nagle będziemy wygrywać po 5:0. Jeżeli wszystko w tej drużynie byłoby dobrze, nie doszłoby do zmiany selekcjonera. Ja nie jestem osobą, która się poddaje. W piłce czasami tak bywa, że trzeba przetrwać trudne momenty. Trzeba pracować dalej. Robić dalszą selekcję i przygotowywać tę drużynę do kolejnych meczów, być może do przyszłorocznych barażów - zauważył Probierz.
Polska po remisie z Mołdawią wciąż ma szanse na bezpośredni awans na przyszłoroczne Euro, ale nie jest zależna od siebie. Już nie wystarczy jej tylko w listopadzie wygrać z Czechami, bo musi się też oglądać się na wyniki pozostałych spotkań. Liczyć nie tylko na swoje zwycięstwo, ale też na to, że Czesi nie wygrają z Mołdawią, która też może jeszcze wyprzedzić Polskę. I to nawet przy naszym zwycięstwie z Czechami. Stanie się tak, jeśli Mołdawia zdobędzie co najmniej cztery punkty w meczach z Albanią i Czechami. Mecz Polska - Czechy 17 listopada na Stadionie Narodowym.