Nikt nie wyobrażał sobie jeszcze kilka miesięcy temu, że będzie trzeba liczyć punkty i analizować scenariusze w eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw Europy, gdzie rywalami są reprezentacje Czech, Albanii, Mołdawii i Wysp Owczych. Tak się jednak stało, bo dwa mecze przed końcem eliminacji Polska ma zaledwie dziewięć punktów i zajmuje drugie miejsce ze stratą czterech punktów do lidera tabeli grupy E, Albanii. Na ten moment czeska kadra okupuje trzecie miejsce z dorobkiem ośmiu punktów, ale rozegrała o jedno spotkanie mniej.
W trakcie eliminacji do Euro 2024 Polska przegrała już trzy spotkania kolejno z Czechami (1:3), Mołdawią (2:3) oraz Albanią (0:2), a styl pozostawiał wiele do życzenia. Jedna z nich była szczególnie dotkliwa dla Bartosza Bereszyńskiego. Chodzi o przegraną z Mołdawią. 31-letni obrońca w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" wrócił do tamtejszej klęski w Kiszyniowie.
- Zawiedliśmy jako drużyna i jako piłkarze. Każdy może popełnić błąd, każdy może przegrać, ale 2:3 z Mołdawią jest dla mnie niewytłumaczalne. Po żadnym meczu nie wstydziłem się bardziej niż po tym w Kiszyniowie, choć zagrałem tam niecałe pół godziny. Chciałem się zapaść pod ziemię, zniknąć. Pojechałem na wakacje i na trzy tygodnie odłożyłem telefon - nie zaglądałem na żadne portale społecznościowe - przyznał.
Pomimo tego, że piłkarze Fernando Santosa prowadzili do przerwy 2:0, ostatecznie przegrali z Mołdawią 2:3 i wówczas spadli na piąte miejsce w tabeli grupy E.
- Było mi niewyobrażalnie głupio, chciałem się schować w swoim gronie - rodziny i przyjaciół. Nawet będąc na lotnisku w Warszawie, najchętniej założyłbym ciemne okulary, czapkę z daszkiem i owinął szyję szalikiem. Musiałem to przeżyć i przetrawić, bo nie umiałem tego wytłumaczyć. W pierwszej połowie Mołdawia nie mogła wyjść spod swojej bramki i stworzyć sobie okazji. W drugiej oni byli nami, a my nimi. Koszmar. Nigdy nie widziałem takiego meczu, by teoretycznie słabszy rywal podniósł się i stłamsił silniejszego przeciwnika. Nie zareagowaliśmy jako zespół, coś się stało w naszych głowach - dodał.
W czwartek 12 października reprezentacja Polski pod wodzą Michała Probierza wygrała 2:0 z Wyspami Owczymi po golach Sebastiana Szymańskiego oraz Adama Buksy i wskoczyła na drugą pozycję w "polskiej" grupie. Bereszyński wierzy, że najgorsze chwile są już za kadrą.
- Półżartem powiedziałbym, że gorzej być nie może. Wierzę, że wracamy na odpowiednie tory, ale drużyny nie da się odmienić jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ważne, że wszyscy piłkarze, także ci, których nie ma z powodu kontuzji, znowu patrzą w tym samym kierunku - dodał Bereszyński.
Już w niedzielę 15 października Polska zmierzy się u siebie z Mołdawią o godzinie 20:45. Relacja na żywo na Sport.pl i w naszej aplikacji mobilnej.