Żegnając Fernando Santosa, widzieliśmy, jak wiele wyzwań czeka jego następcę - i na boisku, gdzie Polacy w ostatnich miesiącach przegrywali z Czechami, Mołdawią i Albanią, co znacząco ograniczyło ich szanse na bezpośredni awans do Euro 2024, i w hotelu, ponieważ reprezentację wciąż zatruwała sprawa obiecanych przez premiera mundialowych premii oraz związane z nią głośne wywiady Skorupskiego i Lewandowskiego. Bramkarz mówił o wewnętrznych podziałach, napastnik zarzucał mu kłamstwo, a sam narzekał na brak osobowości w kadrze i niechęć młodych do czerpania z jego doświadczenia. Chłód potęgował selekcjoner Fernando Santos - zdystansowany i małomówny.
Wszystkie te problemy nakładały się na siebie, dając ostatecznie obraz tak nędzny, że prezes PZPN zdecydował się zmienić selekcjonera, a nowo wybrany Michał Probierz już na pierwsze zgrupowanie zaprosił aż sześciu potencjalnych debiutantów. To nowe otwarcie, którego zabrakło u Fernando Santosa. Probierz nie chce rewolucji, ale wierzy, że kilka zmian doprowadzi do ogólnej poprawy - atmosfery i wyników.
Pierwsze zmiany pojawiły się na liście powołanych - nie było na niej choćby Grzegorza Krychowiaka i Jana Bednarka, którzy występowali u wszystkich selekcjonerów od czasów Adama Nawałki, za to pojawili się młodzieżowi reprezentanci Polski, m.in. Patryk Peda, grający na co dzień w trzeciej lidze włoskiej. Selekcjoner wierzy, że w pierwszej kadrze będzie spisywał się równie dobrze, jak w reprezentacji U-21, w której zawsze dokładnie realizował wszystkie powierzone mu zadania i był bardzo zmotywowany podczas treningów. Probierzowi podoba się jego solidność w defensywie i umiejętność rozegrania piłki. Ma przekonanie, że to piłkarz z potencjałem znacznie przewyższającym Serie C i najprawdopodobniej już na tym zgrupowaniu pozwoli mu zadebiutować.
Kolejne różnice dało się dostrzec pierwszego dnia zgrupowania - reprezentanci podczas posiłków znów siedzą przy kilku okrągłych stołach, a nie jak za Santosa przy jednym długim. Piłkarzom ta zmiana zdecydowanie się spodobała. Poczuli też ulgę, gdy okazało się, że czas wolny podczas zgrupowań znów mogą spędzać w dowolny sposób, a nie jak za czasów Portugalczyka, który narzucał im odpoczynek we własnych pokojach. Inaczej jest też na samych treningach. Już w poniedziałek ćwiczyli wszyscy powołani zawodnicy - również ci, którzy ligowe mecze rozgrywali w niedzielę. U poprzedniego selekcjonera pierwszego dnia zgrupowania najczęściej dostawali czas na regenerację. Michał Probierz jest też bliżej piłkarzy. Dosłownie, bo większość ćwiczeń podczas treningów prowadzi osobiście, uczestniczy nawet w grze "w dziadka". I w przenośni, ponieważ niemal każdą wolną chwilę w treningu wykorzystuje do przeprowadzenia krótkich rozmów. Już podczas rozgrzewki można było zobaczyć, jak obejmuje ramieniem tymczasowego kapitana - Piotra Zielińskiego, po chwili idzie do Kamila Grosickiego, a jeszcze później zamienia dwa zdania z bramkarzami. Santos w takich chwilach stał kilkanaście metrów od grupy i przyglądał się z zamyśloną miną.
- Uśmiechu trochę, panowie, bo za mało uśmiechu było - powiedział do piłkarzy Michał Probierz tuż przed pierwszym treningiem, co mogliśmy zobaczyć w materiale Łączy Nas Piłka. Vlogi też się zmieniły. Kamera znów towarzyszy piłkarzom w hotelu, w szatni i na boisku. Zajrzała nawet na odprawę selekcjonera, który powtarzał piłkarzom, że wszystko, co robią podczas zgrupowania, ma ostatecznie prowadzić ich do jednego celu: wygrywania.
Po zmianie selekcjonera w kadrze panuje swobodniejsza atmosfera, na co wpływ ma również Sebastian Mila, który w 2018 r. zakończył piłkarską karierę, a teraz wrócił do niej jako asystent Probierza. Starsi zawodnicy pamiętają go jeszcze ze wspólnych występów, a młodzi najpewniej mają przed oczami gola, którego strzelił Niemcom. Mila nie pozuje na "pana trenera". Wręcz przeciwnie - skraca dystans i wydaje się kimś w rodzaju starszego brata, który podzieli się doświadczeniem, zażartuje i z bliska przyjrzy ewentualnym problemom. Dobrze było to widać przed poniedziałkowym treningiem, gdy dołączył do kilku piłkarzy odbijających między sobą piłkę. Gdyby nie czarny dres, niczym by się nie wyróżniał. Mila wielokrotnie w czasie kariery był kapitanem zespołów, w których występował. Ma zdolności przywódcze, w szatni był lubiany. Rozumie specyfikę piłkarskiej grupy i naturalny sposób wnosi do niej normalność i swobodę, której brakowało u otaczającego się rodakami Santosa.
Sam Probierz kilkoma wypowiedziami na konferencji prasowej pokazał, że również troszczy się o dobrą atmosferę. - Wiem, że było wiele kontrowersji dotyczących powołań dla bramkarzy, ale nie chcieliśmy zmieniać hierarchii dla Wojtka Szczęsnego, który w tym układzie czuł się bardzo dobrze i świetnie spisywał się na boisku - tłumaczył początkowy brak powołania dla Marcina Bułki i Kamila Grabary. Ostatecznie Bułka zastąpił w kadrze Bartłomieja Drągowskiego, który ze względu na osobiste problemy nie przyleciał na zgrupowanie.
Najwyraźniej selekcjoner uznał, że kwestia wywiadu Skorupskiego, który kilka miesięcy temu w Przeglądzie Sportowym zdradził szczegóły afery premiowej, została już między kadrowiczami wyjaśniona i nie stanowi problemu. Wręcz przeciwnie - skoro rywalizacja między Szczęsnym a Skorupskim i Drągowskim była zdrowa, selekcjoner nie chciał jej zaburzyć.
Mimowolnie, po kontuzji Roberta Lewandowskiego, Probierz musiał za to zmienić kapitana. Z kilku przyczyn postawił na Piotra Zielińskiego. - Ważnym argumentem było to, że jest już w kadrze bardzo długo, ma dużo rozegranych meczów. Istotna jest też jego osobowość, która pozwoli mu, mam nadzieję, wprowadzić nowych zawodników, wyznaczyć kierunek i przełożyć dobrą formę z klubu na reprezentację - argumentował na konferencji prasowej. Ale wydaje się, że to nie wszystko. Prestiżowa "dziesiątka" na plecach i opaska kapitańska na ramieniu powinny sprawić, że Zieliński jeszcze wyraźniej poczuje się liderem reprezentacji. Podobny zabieg - choć w tym przypadku zmiana była na stałe - pomógł Adamowi Nawałce wycisnąć więcej z Roberta Lewandowskiego.
We wtorek po południu piłkarze znów trenowali na bocznym boisku Legii Warszawa. Była to ostatnia okazja, by przećwiczyć taktykę przed czwartkowym meczem z Wyspami Owczymi. W środę bowiem będą już trenować na boisku gospodarzy, więc o zachowaniu intymności nie będzie mowy. Mecz rozpocznie się o 20:45. Oby po nim znów pojawiło się trochę uśmiechu, bo ostatnio, panowie, było go za mało.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!