• Link został skopiowany

Reprezentant Polski chciał uciec ze zgrupowania. Lewandowski go przekonał

Paweł Dawidowicz ma ostatnio bardzo dobry czas we Włoszech. Mimo to podczas ostatniego zgrupowania reprezentacji nie został doceniony przez Fernando Santosa, który odesłał go nawet na trybuny podczas starcia z Wyspami Owczymi. - Mówię, jadę do domu, do klubu. Przynajmniej się przygotuję do następnego meczu ligowego - wyjawił w rozmowie na Kanale Sportowym. Ostatecznie na zgrupowaniu został, a przekonał go do tego sam Robert Lewandowski.
Grzegorz Krychowiak ocenia mecz z Islandią. 'Intensywność treningów trochę spadła'
Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.pl

Choć kadencja Fernando Santosa dobiegła końca trzy tygodnie temu, to wciąż sporo mówi się o jego decyzjach personalnych i całokształcie pracy z reprezentacją. Pracy, która zakończyła się po porażce z Albanią. Jednym z piłkarzy, który nie dostał szansy w ostatnich spotkaniach, był Paweł Dawidowicz. Obrońca przyznał wprost, że nie rozumiał tej decyzji. 

Zobacz wideo W takim składzie powinna grać reprezentacja Polski Michała Probierza

Paweł Dawidowicz miał dość. Chciał wyjechać ze zgrupowania. Pomógł mu Robert Lewandowski

Tuż po tym, jak Dawidowicz dowiedział się, że spotkanie z Wyspami Owczymi obejrzy z trybun, chciał wyjechać do Włoch. - Mówię, jadę do domu, do klubu. Przynajmniej się przygotuję do następnego meczu ligowego - wyjawił w rozmowie z Kanałem Sportowym. - Jeżeli tu mnie nie chcą, to ja nie chcę być tu na siłę - dodał, co sobie wówczas pomyślał.

- Wiedziałem, że na treningach się przykładałem, a nie, że je olewałem, czy coś. Dlatego nie zrozumiałem tej decyzji. Mentalnie byłem nastawiony tak, że dziękuje, wracam do Włoch - wyjawił.

Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl

Obrońca przyznał jednak, że wpływ na to, że został do końca zgrupowania miał Robert Lewandowski. - Mieliśmy czas na obiad. Wchodzę do pokoju, a tam "Lewy" i mówi: "no dawaj, gramy w ping-ponga". Ja nie chciałem, głową byłem jednak gdzieś indziej - powiedział i dodał, że ostatecznie zdecydował się zagrać z Lewandowskim i wówczas powiedział mu o swoich planach. - On mówi nie, Pawka nie rób tak. Zostały cztery dni, nie warto. Ja pomyślałem i ostatecznie schowałem dumę do kieszeni i zostałem - wyjaśnił.

Dawidowicz zdecydował się też porozmawiać z Fernando Santosem i zapytać o powody odesłania go na trybuny. - Nic nie wyszło z tej rozmowy - podsumował obrońca.

Za kilka dni okaże się, czy Paweł Dawidowicz otrzymał zaufanie od Michała Probierza, z którym w przeszłości pracował w Lechii Gdańsk. W czwartek 5 października poznamy powołania na mecze z Wyspami Owczymi i Mołdawią, które zaplanowano na 12 i 15 października.

Więcej o: