Kelechukwu Ibe-Torti urodził się w Abudży, stolicy Nigerii. - Nie jest to takie afrykańskie miasto, jak wielu osobom może się wydawać. Z telewizji widzimy obrazki, że Afryka jest zaniedbana i biedna. Oczywiście, jest wiele takich miejsc, ale również nie brakuje takich zalatujących europejskością. Przykładem jest właśnie Abudża. To rozwinięte miasto. Żyje się tam normalnie. W Nigerii jest jeszcze Lagos, czyli dawna stolica. Również można poczuć się tam jak w każdym innym dużym mieście - opowiada 21-latek na łamach sport.tvp.pl.
W wieku pięciu lat przeprowadził się do Kenii, a jak miał 12 lat to przyjechał do Polski, bo jego mama pracowała w ambasadzie Nigerii. Po trzech latach, czyli w 2018 roku, jego mama wróciła do ojczyzny, a Kelechukwu Ibe-Torti już tu został, grając dla Escoli Varsovia.
W 2020 roku trafił do ŁKS-u Łódź, gdzie się jednak nie przebił. Rozegrał 45 meczów, ale strzelił tylko trzy gole i zanotował dwie asysty. Mało jak na ofensywnego skrzydłowego. Tym bardziej że zdarzały mu się mecze w roli wysuniętego napastnika. - Mój styl to wchodzenie w pojedynki, ryzyko, szybkość - tak się sam opisuje.
Latem został wypożyczony do Resovii Rzeszów, gdzie już zdążył zdobyć debiutancką bramkę. Strzelać gole chce też dla reprezentacji Polski.
- Dostałem powołanie do reprezentacji Nigerii U17 na Puchar Narodów Afryki. Był to wtedy etap jedynie selekcyjny, chcieli mnie sprawdzić. Nie pojechałem tam. Gdy zacząłem grać w ŁKS-ie, przyszło powołanie do reprezentacji Polski U20. Zgodziłem się. Czuję się dobrze w tym kraju, mówię po polsku i chcę grać z orzełkiem na piersi - przekonuje.
W przeszłości w reprezentacji Polski występował już napastnik o nigeryjskich korzeniach. Wielką gwiazdą kadry Jerzego Engela był Emmanuel Olisadebe, który wyrobił sobie markę w Polonii Warszawa, a później przede wszystkim był kojarzony z Panathinaikosem.