Chociaż dzisiaj może trudno w to uwierzyć, to w sierpniu 2017 roku reprezentacja Polski była notowana na piątym miejscu w rankingu FIFA. Wtedy kadra Adama Nawałki była już po historycznym ćwierćfinale mistrzostw Europy we Francji i pewnie radziła sobie w eliminacjach do mundialu, który w 2018 roku odbyły się w Rosji. Co tam się zadziało, to wszyscy wiemy. Odpadnięcie w grupie, pożegnanie Adama Nawałki i zatrudnienie Jerzego Brzęczka.
Od tamtego czasu Polacy spadali w rankingu i chociaż jeszcze na początku 2021 roku zajmowali 19. miejsce, to już w kwietniowym notowaniu z tamtego roku spadli na 21. miejsce. Po mundialu w Katarze Biało-Czerwoni byli na 22. miejscu, ale wszystko zmieniło się po zatrudnieniu Fernando Santosa.
Po marcowej porażce 1:3 z Czechami i wygranej z Albanią 1:0 Polacy spadli na 23. miejsce. Po kolejnych dwóch meczach pod wodzę Portugalczyka - wygranym meczu towarzyskim z Niemcami 1:0 i przegranym 2:3 spotkaniu z Mołdawią - spadli z kolei na 26. pozycję. Ostatnie zgrupowanie pod wodzą Portugalczyka zakończone wygraną z Wyspami Owczymi 2:0 i porażką z Albanią 0:2 sprawiło, że Polska wylądowała na 30. miejscu w rankingu FIFA.
Między lipcowym a wrześniowym notowaniem Polska straciła aż 12 punktów i została wyprzedzona przez Austrię, Koreę Południową, Australię i Tunezję. Po raz ostatni 30. miejsce zajmowała w marcu 2016 roku za kadencji Adama Nawałki.
Więcej takich informacji znajdziesz na Gazeta.pl
Okazję na poprawę sytuacji, już pod wodzą Michała Probierza, Biało-Czerwoni będą mieli 12 października przeciwko Wyspom Owczym i trzy dni później w spotkaniu z Mołdawią.