Tak będzie wyglądać kadra Probierza. Ekspert nie ma złudzeń

Dawid Szymczak
- Reprezentacja Polski musi jak najszybciej znaleźć punkt zaczepienia. Ostatnio wyglądała jak w "escape roomie". Tam trzeba znaleźć dziesięć wskazówek, żeby wreszcie rozwiązać zagadkę, wyjąć klucz i otworzyć drzwi. Tymczasem piłkarze nawet nie wiedzieli, gdzie szukać i za co się zabrać. Nie było też głosu, który zwykle podpowiada, gdy szukający sobie nie radzą. Mam nadzieję, że Michał Probierz będzie tym głosem - mówi Michał Zachodny, dziennikarz Viaplay, autor książki "Polska myśl szkoleniowa".

Dawid Szymczak, Sport.pl: Michał Probierz to dobry wybór?

Michał Zachodny, Viaplay: - Jeśli spytałbyś Cezarego Kuleszę, powiedziałby, że zdecydowanie tak.

Zobacz wideo

Napisał: "najlepszy z możliwych". Ale pytam ciebie.

- A ja staram się zrozumieć ten wybór. Spojrzeć na sprawę z prezesowskiej perspektywy. I ona jest po części dla mnie zrozumiała. Kulesza bierze człowieka, którego zna lepiej, którego poznał w warunkach bojowych, do którego jest najbardziej przekonany i z którym ma już zbudowaną relację. Daje mu szansę, która w normalnych warunkach, przy udanej poprzedniej kadencji Santosa, pewnie by się nie pojawiła. Ale mówimy o sytuacji awaryjnej.

Trzeba się zastanowić, czym teraz jest reprezentacja Polski.

- Jest grupą rozbitą. Drużyną, która absolutnie nie ma kierunku. Zespołem, który ma mnóstwo wątpliwości co do swojej siły, co do swoich umiejętności, co do wyborów góry, co do otoczki. Są wzajemne wątpliwości między zawodnikami. Tego wszystkiego dowiedzieliśmy się w ostatnich dwóch-trzech tygodniach z ust samych reprezentantów i z tego, co widzieliśmy na boisku. Sytuacja jest kryzysowa. W lidze w takich sytuacjach ściąga się strażaka. I tak też postrzegam Michała Probierza, który w klubach wielokrotnie mówił, że jego praca polega na zarządzaniu kryzysem. On jest w tej chwili strażakiem, który ma ugasić problemy reprezentacji. Zastanawiam się jednak, czy Cezary Kulesza wiedział, na co się pisze. Nie wiem, czy ogniem ugasi ogień.

Michał Probierz w ogóle jest w stanie ten pożar okiełznać?

- Dopiero się przekonamy, czy to jest trener, który wchodzi do szatni i przedstawia jasny plan naprawy, który ma zająć kilka miesięcy. Michał Probierz może okazać się typowym strażakiem, który skupi się na tym, by problemy zamieść pod dywan i wyłącznie przebrnąć przez jesienne, trudne mecze, które trzeba wygrać. Obawiam się jednak, że samo zamiecenie tych problemów nie pomoże tej drużynie w dłuższej perspektywie. W krótkiej może się to udać. Zwłaszcza, że Polska powinna być faworytem w każdym meczu.

- Jego karierę klubową dzielę na dwa etapy. Pierwszy, w którym bywał katalizatorem w klubie, gdy wielu rzeczy wymagał, o wiele się szarpał i o wielu rzeczach mówił wprost. Później samemu potrafił też te problemy rozwiązywać, ale tylko w jednym miejscu zaprowadziło to do sukcesów. W Białymstoku, u Cezarego Kuleszy. W drugim etapie, czyli w Cracovii, co Probierz sam przyznał na konferencji, wieloma rzeczami sobie nie pomagał. Im więcej miał władzy, tym bardziej był rozproszony.

Istnieje w ogóle człowiek, który już na starcie wyglądałby na kogoś gotowego rozwiązać problemy kadry?

- Ale to nie jest ważne. Wiemy już, że prezes rozmawiał tylko z dwoma kandydatami - z Michałem Probierzem i Markiem Papszunem. Tylko w dyskusji z nimi widział sens. To jego odpowiedzialność. Możemy się zastanawiać, skoro mówiliśmy już o problemach reprezentacji, jaka energia jest jej teraz potrzebna. Bojowość, którą zdecydowanie zaprezentował Michał Probierz. Zimnokrwistość, z którą kojarzę Marka Papszuna. A może coś jeszcze innego, bardziej optymistycznego, z czym dotychczas - aż do Fernando Santosa - kojarzyłem selekcjonerów zagranicznych.

To zastanawiajmy się.

- Nie ma jednej drogi do wyjścia z kryzysu. To jak na boisku: do zwycięstwa może prowadzić styl Guardioli, ale może też styl zupełnie inny, np. Probierza. Wyniki rozwiązują kryzysy. Kto życzy Michałowi Probierzowi dobrze, życzy mu zwycięstw w następnych meczach. Tylko one mogą sprawić, że coś w tej drużynie może zacząć zmieniać się na lepsze. Na koniec ważne jest też, w co uwierzą sami piłkarze. Oni nie wierzą dziś w swoją siłę. Nie wierzą, że mogą pokonać rywala, grającego tak, jak Albania. Oni od pewnego momentu, co przyznawali później w pomeczowych wywiadach, nie wierzyli już, że w Tiranie mogą osiągnąć dobry wynik. Rolą selekcjonera jest sprawić, by uwierzyli. Ale wydaje mi się, że uwierzą tylko w klarowny plan i w jasną drogę. Ten zespół musi jak najszybciej znaleźć punkt zaczepienia. Ostatnio wyglądał jak w "escape roomie". Tam trzeba znaleźć dziesięć wskazówek, żeby wreszcie rozwiązać zagadkę, wyjąć klucz i otworzyć drzwi. Tymczasem piłkarze nawet nie wiedzieli, gdzie szukać i za co się zabrać. Nie było też głosu, który zwykle podpowiada, gdy szukający sobie nie radzą. Mam nadzieję, że Michał Probierz będzie tym głosem.

Mówisz o klarownym planie. Jaki jeszcze musi być? Za Czesława Michniewicza był przecież klarowny plan na każdy mecz, a jednak to nie wystarczało. Lewandowski i Zieliński w Katarze narzekali. Nie uwierzyli.

- Wydaje mi się, że Probierz wchodzi do reprezentacji jako część grupy, a nie ktoś będący nad nią. Zawodnicy mogą go weryfikować. Ale paradoksem tej reprezentacji jest to, że w ostatnich dwóch latach większość zawodników była usatysfakcjonowana po przegranym meczu. Po 1:3 z Francją. Po ostatnim gwizdku na kilka godzin wybuchła dyskusja, jaki powinien być styl gry. Zanim pojawił się temat premii, a trwało zderzenie wizji Czesława Michniewicza z tą najbardziej kreatywnych piłkarzy. To kazało sądzić, że nie ma mowy o dalszej współpracy. Piłkarze chcieli czegoś więcej.

Była też radość po zwycięstwie w barażach nad Szwecją. 

- Ale wtedy wszyscy zdawali sobie sprawę z okoliczności. Trzeba było wygrać za wszelką cenę, by pojechać na mundial. W roku Czesława Michniewicza nie udało się tego zbudować, choć selekcjoner osiągnął wszystkie cele. Mundial stylowo był podobny do spotkania ze Szwecją, a ta grupa piłkarzy chciała już czegoś więcej. To też świadczy o ich priorytetach, ambicjach, wyobrażeniu o drużynie. Później ta dyskusja o stylu zniknęła. Została zmiażdżona innymi problemami, na czele z aferą premiową. W ostatnich dniach, przy wyborze selekcjonera, też dyskusja o stylu gry drużyn Probierza nie była na pierwszym miejscu, jak życzyliby sobie reprezentanci po meczu z Francją. Ona się pojawiała, ale dopiero po rozmowie o dotychczasowym dorobku, doświadczeniu i znajomości z Kuleszą. Nie była priorytetem. Nie dowiedzieliśmy się, czym ma być jego reprezentacja. Niewykluczone jednak, że będzie to dla Probierza ułatwieniem - nie spotka się z dużymi oczekiwaniami w tym zakresie, bo najważniejsze będzie uratowanie eliminacji.

Spodziewasz się, że pierwsze miesiące Probierza mogą wyglądać podobnie jak te Michniewicza?

- Nie. Między nimi są spore różnice. Patrzę na ich sztaby. Ten Michała Probierza ma być otwarty na dyskusję. Zdążył o tym powiedzieć Sebastian Mila w pierwszym wywiadzie po mianowaniu go asystentem, że pomysł współpracy narodził się, gdy zaczęli z Probierzem dyskutować o piłce, personaliach, podejściu. Mila wspomina, że Probierz był w tej dyskusji bardzo otwarty. Czesław Michniewicz wolał wiele rzeczy robić samemu i po swojemu. To nie zarzut. Cele osiągnął, na mundial się dostał i z grupy wyszedł, ale do niczego więcej to nie doprowadziło. Był zadaniowcem i wypełnił zadania, a my dowiedzieliśmy się, że czasami to nie wystarczy, by dać wszystkim dostatecznie dużo satysfakcji.

Odnajdziemy ją z Michałem Probierzem?

- Największym wyzwaniem i rolą Probierza jest przekonanie nie nas, obserwatorów, ale znów - piłkarzy. Rolą selekcjonera będzie stworzenie takiego planu, w który uwierzą i który dostarczy im tej satysfakcji. Jedyną rzeczą, jaką rozumiem w kontekście tego wyboru Kuleszy, jest fakt, że Probierz jest z PZPN. Nie został wzięty z Jagiellonii czy Cracovii, ale z PZPN. Ma te kluby w swojej historii, ale dzisiaj zna już struktury federacji, sposób budowania i funkcjonowania sztabu - również poza zgrupowaniami. Zna wszystkie formalne kwestie, które składają się na zorganizowanie dobrego zgrupowania. Już się wdrożył. Może dzięki temu uda się stworzyć jedną strukturę, która obejmie reprezentacje młodzieżowe, ale też tę pierwszą kadrę. Ile było tego realnie w ostatnich latach? Mogłem obserwować, jak o to, co dzieje się niżej, dba Jerzy Brzęczek. Każdy selekcjoner jest oczywiście zapraszany na obozy dla utalentowanej młodzieży, ale Brzęczek angażował się do tego stopnia, że prowadził na nich treningi. To zresztą symboliczne, że jego ostatni trening w dresie reprezentacji był na obozie "Talent Pro" w Hiszpanii. Dzień po powrocie dowiedział się od Zbigniewa Bońka, że zostaje zwolniony.

- Wracam do sedna: zatrudnienie Probierza w roli selekcjonera otwiera szansę, na którą na pewno liczyli dyrektor sportowy Marcin Dorna i wiceprezes ds. szkolenia Maciej Mateńko, żeby włączyć pierwszą kadrę do piramidy szkoleniowej, a nie traktować jej jako osobnego bytu, z którym za bardzo nie ma połączenia. Jeśli faktycznie będzie tak, jak Probierz zapowiada, czyli, że będzie w kontakcie ze sztabami młodzieżowych reprezentacji, będzie na spotkaniach, będzie zapraszał do siebie i współpracował, to wszyscy na tym skorzystają.

Nie zapytam, jakim selekcjonerem będzie Probierz, bo tego nie wiemy. Ale jakim był trenerem?

- Silnorękim. W każdej sytuacji i w każdym meczu chciał zaznaczyć swój charakter i swoją obecność. Chciał dominować wolicjonalnie nad rywalami. Zespół na zespół. Trener na trenera. Również w relacji trener - sędzia. Ta chęć bycia władczym doprowadziła do tego, że po Jagiellonii Białystok, w której dochodziło do tarć z Kuleszą – ile trener znaczy, a ile chciałby znaczyć – nieomal zaczepił się o Śląsk Wrocław, gdzie miał być jednym z inwestorów i jednocześnie wejść do zarządu. A później wylądował w Cracovii, gdzie był trenerem i wiceprezesem, co ostatecznie mu zaszkodziło. Sam to przyznał na konferencji. Chciał władzy, może się nawet na niej sparzył.

Myślisz, że pod tym względem się zmienił?

- To bardzo ważne pytanie: czy przejdzie bardziej na stronę dialogu. W pracy selekcjonera uważam to wręcz za niezbędne. Trudno zawodnikom coś narzucać, bo szybko może się to skończyć wieloma nieporozumieniami i brakiem oddania wobec nakreślonego planu. Widzieliśmy zresztą na przykładzie Santosa, do czego może prowadzić brak dialogu.

To jaką reprezentację spodziewasz się zobaczyć na boisku?

- Nie zakładam żadnej wielkiej odmiany. Spodziewam się jedynie, że Michał Probierz poprawi takie proste rzeczy, jak to, by piłkarze grali na swoich pozycjach. U Portugalczyka niestety nie było to normą. Fajnie też, że Probierz sporo mówił na konferencji o chęci ofensywnej gry, którą narzucał w młodzieżówce. Ale nawet w ostatnim meczu z Estonią widać było, że Polacy mimo przewagi w posiadaniu piłki, nie grali w kreatywny sposób i męczyli się konstruując akcje. Dopięli jednak swego i wygrali 1:0. Wcześniej, z Kosowem (3:0), jego zespół strzelał gole po szybkich akcjach, po kontrach, po rozegraniu piłki na wolne pole. Tam nie było dominacji. Tam do 20. minuty to rywal prowadził grę, a w drugiej połowie, już przy 3:0, Polska oddała tylko jeden strzał i tylko się broniła. Reprezentację do lat 21 postrzegam już jako seniorską, składającą się z kandydatów do gry w pierwszej kadrze, dlatego gra na wynik mnie nie dziwi. Ale to pokazuje nam, że Michał Probierz dostosuje swój plan tak, by przede wszystkim wygrać.

Będzie to zjadliwe?

- Zwycięstwa zawsze takie są. Myślenie, że zjadliwe są tylko te zwycięstwa po pięknej grze, to pułapka, w którą sam niejednokrotnie wpadałem. W szatni po trzech punktach zawsze jest radość. Czasami nawet ze świadomością, że to był fart, że przeciwnik był lepszy, że dominował. Jestem przekonany, że po zwycięstwie nad Niemcami w sparingowym meczu, też w polskiej szatni każdy był zadowolony. Mecz z Wyspami Owczymi nie był w wykonaniu reprezentacji nawet średni, ale piłkarze mieli po nim satysfakcję, bo wygrali. Wydawało się, że pożar w temacie osobowości i zmiany pokoleniowej chwilowo jest wygaszony. To była krótka chwila. Ale zwycięstwa na krótką chwilę zdecydowanie kadrze pomogą.

Rozmawialiśmy rok temu w kontekście polskiej piłki o pragmatyzmie i niedasizmie. Poszliśmy w tym temacie dalej? Coś się zmieniło?

- Niedasizm to wymówka już na starcie, że coś nie wyjedzie. Nawet nie sprawdzasz i nie podejmujesz wysiłku, by przekonać się jaki będzie efekt, bo z góry zakładasz, że się nie uda. Bo nigdy się nie udawało, nie robiono tego, nikt tego nie potrzebował. Każdy widzi, że nie zrobiliśmy w tym względzie postępu. Nie zrobili go przede wszystkim sami piłkarzy, wręcz jeszcze w pułapkę niedasizmu bardziej wpadając. Jestem ciekawy, jak ten test z niedasizmu przejdzie Michał Probierz. Po nominacji chciałem się przekonać, czy kadra młodzieżowa była mu też potrzebna do tego, by uwierzyć, że z młodymi piłkarzami też się da. Że młodego piłkarza można zachęcić do ofensywnej gry.

- Po dwóch-trzech zgrupowaniach Probierz stwierdzi, co da się zrobić. Co więcej, zobaczymy, czy on sam ma chęci, by zrobić z tymi zawodnikami coś więcej. Może ugrzęźnie tam, gdzie ugrzęzło już kilku selekcjonerów, twierdzących, że pewnych rzeczy nie da się jeszcze zrobić, bo musi się zmienić pokolenie.

A co na boisku było charakterystyczną cechą zespołów Probierza? Da się w ogóle taką znaleźć porównując Jagiellonię, Cracovię i młodzieżówkę?

- Rozgraniczyłbym to. W klubach gra była oparta na podstawach, bo też Probierz często podkreślał, że nawet z zawodnikami z ekstraklasy musi nad tymi podstawami wciąż pracować. Wymagał więc, żeby te podstawy – dobre przyjęcie piłki, dobre podanie, odpowiednie ustawienie się, wykonanie zadania – były zachowane w każdym meczu. Drużyny Probierza pamiętam jako grające fizycznie, czujne, zorganizowane. Ale nie powiedziałbym, że wyróżniała je jedna cecha. Probierz robił wszystko, by za pomocą tych podstawowych i oczywistych rozwiązań zespół był jak najbardziej efektywny. Stąd też ta środowiskowa legenda, że jeśli jakiś zawodnik, zwłaszcza młody, wchodził na boisko i robił coś więcej, próbował błysnąć czymś niestandardowym, a mu się nie udawało, to momentalnie był sprowadzany na ziemię.

Twoim zdaniem Cezary Kulesza wybrał lepszego kandydata?

- To jest obserwacja na obserwację. Co decyduje, który trener jest lepszy? Liczba rozegranych meczów, liczba trofeów, styl gry, średnia punktów, liczba wypromowanych zawodników, liczba sprzedanych zawodników, a może zyski z ich sprzedaży? To dane, które można znaleźć w internecie i przygotować na ich podstawie raport statystyczny. Nie musiał jednak Kulesza szukać lepszego trenera, ale bardziej pasującego do tej sytuacji, w której jest reprezentacja.

- Nie ma danych, które by nam jednoznacznie powiedziały, że w tej sytuacji Marek Papszun byłby lepszym selekcjonerem. To zawsze będzie subiektywne stwierdzenie. Papszun jawił się większości kibiców jako trener bardziej pasujący do kadry, bo ostatnio odniósł sukces i doszedł do niego ciężką pracą. Cała jego historia, od początków w okręgówce, po szczyt ekstraklasy, jest pozytywna i wydaje mi się, że w innych krajach byłaby bardziej celebrowana. W innych krajach pewnie lepsza byłaby też przez to pozycja samego Papszuna w oczach prezesa. Dla Kuleszy liczyły się jednak inne atrybuty, o czym już mówiliśmy. Jest też bliżej kadry, lepiej zna jej problemy, może dlatego łatwiej było mu podjąć decyzję, że to Probierzowi warto teraz powierzyć reprezentację. Pytanie, czy próba zrozumienia, co w tej sytuacji chciałby zrobić z kadrą Marek Papszun, była wystarczająca, czy Kulesza od razu był zdecydowany na Probierza.

Kiedy uznasz kadencję Probierza za udaną?

- Gdy Polska awansuje na mistrzostwa Europy. Reprezentacja potrzebuje zwycięstw i tego turnieju. Wiążą się z tym ogromne pieniądze dla PZPN, czyli też dla polskiej piłki. To ważne, by kolejne pokolenie zawodników było na wielkim turnieju, nawet jeśli zagra na nim tylko trzy mecze. Część piłkarzy musi przełożyć doświadczenia z Kataru na to, co stanie się w Niemczech. Nie wyobrażam sobie, jak wielką stratą byłoby opuszczenie tego turnieju, więc awans już będzie realizacją zadania. Nie ma co ukrywać - inaczej postrzegaliśmy te eliminacje zaraz po wylosowaniu grup niż postrzegamy teraz. Wówczas awans miał być tylko podstawowym zadaniem, z którym poradzi sobie nawet przeciętny uczeń. Ale dzisiaj to zadanie jest już z gwiazdką. Dla człowieka od zadań specjalnych. Dla Kuleszy takim człowiekiem jest Probierz. Jego zna najlepiej, jemu ufa i jemu to zadanie oddał.

Więcej o: