Wielkie porównanie Papszuna i Probierza. Tu nie ma mowy o pomyłce

Dawid Szymczak
Obaj są charakterni i charyzmatyczni, ale nie pracowali jeszcze z gwiazdami. Marek Papszun ma większe sukcesy, a Michał Probierz doświadczenie z wielu klubów i młodzieżowej reprezentacji. Pierwszy zrobił na Cezarym Kuleszy dobre wrażenie, drugi zna się z prezesem od wielu lat. Który z nich będzie lepszym selekcjonerem? Odpowiedzi szukamy analizując ich zalety i wady.

Akurat w tych wyborach nie ma trzeciej drogi. Wszystkie nasze źródła od kilku dni zgadzają się, że nowym selekcjonerem reprezentacji Polski będzie Michał Probierz albo Marek Papszun. Trudno jednak mówić o przewadze lub większych szansach jednego z nich. Jeśli kuluarowe dyskusje i częściowo kontrolowane przez PZPN przecieki porównamy do wyścigu, to zwycięzca powinien wyłonić się na ostatnich metrach i wygrać o ułamki sekund.

Zobacz wideo "Dopóki Kulesza jest prezesem PZPN-u, kompletnie nie ma znaczenia, kto będzie selekcjonerem"

Sport.pl poinformował, że Marcin Dorna, dyrektor sportowy PZPN, a w przeszłości selekcjoner kadr młodzieżowych, szykuje specjalny raport porównujący obu trenerów. Mają go zobaczyć członkowie zarządu, by pomóc Cezaremu Kuleszy podjąć ostateczną decyzję, która zostanie ogłoszona w środę po południu.

My też porównaliśmy Papszuna i Probierza. Wykorzystaliśmy do tego dość popularną analizę SWOT, która pomaga wskazać mocne i słabe strony, szanse i zagrożenia konkretnego projektu lub planu biznesowego. Próbowaliśmy przewidzieć, jak mogą wyglądać ich reprezentacje. Wskazać, co z dzisiejszej perspektywy daje nadzieję, a co budzi największe wątpliwości. Ale w tej analizie nie ma niczego "na pewno". Wokół reprezentacji jest bowiem tak wiele problemów, że trudno dostrzec wszystkie potencjalne miny. Papszun i Probierz jako selekcjonerzy także będą zagadką, bo dotychczas nie pracowali z tak znanymi piłkarzami i nie mierzyli się z tak dużą presją. Nigdy nie mieli też mniej czasu na ugaszenie tak wielkiego pożaru. Na pewne pytania po prostu nie ma dziś odpowiedzi. Nie zna ich ani Marcin Dorna, ani Cezary Kulesza, ani nikt inny. Również na to najważniejsze - czy nowy selekcjoner sprosta wyzwaniu. 

Marek Papszun - mocne strony, czyli osobowość, popularność i styl gry

  • silna osobowość i zdecydowanie w działaniu,
  • sukcesy w Rakowie Częstochowa (droga na szczyt ekstraklasy z II ligi, mistrzostwo Polski, dwa Puchary Polski, dwa Superpuchary),
  • pracowitość,
  • jasny system gry i doskonała znajomość ustawienia 1-3-4-3,
  • umiejętność wpasowywania przeciętnych zawodników do systemu i wydobycie z nich potencjału,
  • świetna orientacja w Ekstraklasie,
  • oko do współpracowników,
  • brak jakichkolwiek afer i zachowań, które budziłyby wątpliwości,
  • popularność wśród kibiców

Jego historia jest wręcz filmowa - zaczyna się piętnaście lat temu w okręgówce, a lada dzień może znaleźć puentę w reprezentacji Polski. 49-letni Papszun jest tylko dwa lata młodszy od Probierza, a wydaje się powiewem świeżości. Wdrapał się na szczyt swojej kariery raptem kilka miesięcy temu, zdobywając mistrzostwo Polski. Jego sukcesy są świeże. Sam mówi, że zawdzięcza je przede wszystkim pracowitości. Podkreśla, że w żadnym momencie kariery nie zatracił swoich wartości, choć starsi trenerzy doradzali mu, że takie radykalne podejście, np. w stosunku do działaczy, może być problemem i czasem lepiej im przytaknąć, nawet jeśli nie mają racji. Nigdy się z tym nie zgodził. W Rakowie był liderem całego projektu, w szatni - szefem szefów. W Częstochowie krążą legendy o jego pracowitości. O tym, jak bardzo jest szczegółowy i stanowczy.

Oczywiste wydaje się, że każdy trener wie, jak ma grać jego zespół. Byli piłkarze Papszuna mówią jednak, że to nieprawda. Trenerzy często miotają się w zależności od wyników i nastroju na trybunach. Nie są pewni swoich decyzji. I tak wskazują jedną z największych zalet Papszuna - on jeszcze przed objęciem Rakowa w detalach zaprojektował swój system gry w ustawieniu z trzema środkowymi obrońcami oraz wahadłowymi i trzyma się go do dzisiaj. Oczywiście - przez lata nieco go zmieniał wraz z pojawieniem się coraz lepszych piłkarzy w swoim zespole i coraz bardziej wymagających przeciwników, ale nie zmieniło się to, że Papszun w najdrobniejszych szczegółach wie, co piłkarze mają robić na boisku, by odnieść sukces. Wyobrażamy sobie scenariusz, w którym jako nowy selekcjoner wprowadza ten system na tyle sprawnie, że przekonuje piłkarzy do swoich pomysłów i szybko da się dostrzec zmianę w grze zespołu. 

Papszun to jeden z nielicznych polskich trenerów, u którego znacznie więcej znajdziemy sukcesów niż porażek. Jest dobrze odbierany przez kibiców. Wygrywa w każdej internetowej ankiecie, w której trzeba wybrać najlepszego kandydata na selekcjonera. Imponująca jest cała jego droga z Rakowem: z drugiej ligi, na szczyt ekstraklasy. Przeciętni piłkarze, często niedoceniani w innych klubach, świetnie odnajdywali się w jego zespole. Tak było choćby z Tomasem Petraskiem, Patrykiem Kunem czy Andrzejem Niewulisem. Papszun dostrzegał w nich potencjał i wiedział, jak go wydobyć. Kilka tygodni temu, gdy udzielał wywiadu Sport.pl, z uznaniem wspominał Adama Nawałkę i jego wynalazki - Krzysztofa Mączyńskiego i Michała Pazdana. Jest więc szansa, że też wprowadziłby do kadry nieoczywistą postać. Poza tym, Papszun ma oko nie tylko do piłkarzy, ale też do współpracowników. Owszem, jego asystenci często się w Rakowie zmieniali, ale nawet ci, których żegnał, zostawali na najwyższym poziomie i bez problemu odnajdywali się w nowych klubach. Jest więc szansa, że w reprezentacji otoczy się właściwymi i kompetentnymi ludźmi.

Co z gwiazdami? Dotychczas Papszun nie miał okazji prowadzić zawodników o statusie Roberta Lewandowskiego czy Piotra Zielińskiego, ale potrafił przekonać do realizowania taktycznych założeń choćby Iviego Lopeza, artystę w skali ekstraklasy. To mała próba, porównanie dalekie od idealnego, ale będące wskazówką, że potrafi przekonać nieprzekonanych. 

Cezary Kulesza wie, że wybór Papszuna zostanie dobrze przyjęty przez kibiców i ekspertów. A to ważne o tyle, że kadra i federacja nie mają wiarygodności ani nie budzą sympatii. Jest wręcz odwrotnie. Dlatego przyda się w tej historii pozytywny bohater.

Marek Papszun - słabe strony, czyli jak się pracuje poza Częstochową

  • brak doświadczenia w pracy na najwyższym poziomie poza Częstochową,
  • brak selekcjonerskiego przetarcia,
  • jego asystenci zostali w Rakowie Częstochowa,
  • słaba znajomość języków obcych

Dotychczas Papszun rządził tylko w swoim królestwie. Rósł razem z Rakowem, układał ten klub po swojemu, miał kompetencje, które wykraczały daleko poza rolę trenera. Pod rękę z właścicielem Michałem Świerczewskim złapał się jeszcze w drugiej lidze, a to szef, którego pozazdrościłoby Papszunowi wielu trenerów. Nie da się nawet porównać bałaganu w PZPN z porządkiem, o który sam dbał w Rakowie.

Nie wiemy, jak Papszun poradzi sobie w innych warunkach, jak wejdzie do nowego zespołu. Dotychczas to on wprowadzał nowe postaci do swojego projektu i narzucał zasady. Teraz sam musiałby wpasować się do czyjegoś projektu - prawdopodobnie dalekiego od jego ideału. Reprezentacja to inny świat - pod każdym względem większy. Więksi są piłkarze, większe mają ego, większe wymagania, większe problemy, większe podziały, większe afery, większa uwaga wszystkich dookoła i większa presja. Gdyby Papszun miał już przetarcie w jednym z najbardziej wymagających polskich klubów - Legii Warszawa lub Lechu Poznań - wiedzielibyśmy o nim więcej.

Sporo słyszeliśmy też o treningach, które - przede wszystkim na początku - organizował Papszun. Były długie, chwilami mozolne. Na efekty trzeba było poczekać. Zanim Raków stał się maszyną, piłkarze odbyli setki treningów, na których przesuwali się o kilka metrów, po czym słyszeli komendę: "Stop! Od nowa!". W kadrze może brakować czasu na tego typu pracę, więc Papszun będzie musiał dostosować środki do ograniczonych możliwości. Z drugiej strony będzie miał do dyspozycji znacznie lepszych i bardziej świadomych piłkarzy. Ale czy dziesięć treningów w kilka miesięcy wystarczy, by efekt był równie dobry? 

Pamiętajmy, że Kulesza i kibice będą liczyli na natychmiastowy efekt. Trzeba ratować eliminacje, a nic nie poprawi atmosfery w kadrze i wokół niej szybciej niż zwycięstwa. Papszun wielokrotnie podkreślał, że nie wygrałby tylu meczów, gdyby nie pomoc sztabu. Nieoficjalnie słyszymy, że Papszun ma już pomysł na nowych asystentów, ale najprawdopodobniej będą to trenerzy, z którymi dotychczas nie pracował. Zdecydowana większość jego ostatniego sztabu pozostała bowiem w Rakowie, by wspierać Dawida Szwargę. Nawet jeśli postawi na właściwych ludzi, zgranie się i dotarcie z nowymi asystentami może zabrać sporo czasu. 

Marek Papszun - szanse, czyli zamienić kadrę w Raków

  • praca w reprezentacji będzie dla niego spełnieniem marzeń,
  • ustali wysokie standardy współpracy z piłkarzami,
  • odsunie zawodników, którzy nie spełnią jego oczekiwań,
  • będzie działał samodzielnie, odetnie się od wpływu osób z zewnątrz,
  • uczyni Polskę drużyną nieprzyjemną dla każdego rywala tak, jak zrobił to z Rakowem,
  • zmieni beznadziejny klimat wokół reprezentacji,
  • nie będzie dostarczał tematów do dyskusji (przykładowo, nie stwierdzi, jak Czesław Michniewicz podczas mundialu, że nie potrafi zamienić wody w wino)

By o tym wszystkim opowiedzieć, posłużymy się przykładami i wspominkami tych, którzy byli najbliżej Papszuna.

Łukasz Góra, były piłkarz Rakowa, grał w czasach, gdy Papszun przychodził do klubu: - Trener nawet nam się nie przedstawił. Nie było takiego gadania: "Dzień dobry, nazywam się Marek Papszun, do tej pory trenowałem tu i tam". Nie! Od razu z grubej rury: "Dzisiaj na treningu skupiamy się na tym i na tym, robimy takie i takie ćwiczenie". I od razu trener poszedł do tablicy i zaczął rozrysowywać taktykę. Żadnego small-talku, mówienia o oczekiwaniach czy nakreślania nowych zasad. Działanie i praca od pierwszej minuty. "Mamy robotę do wykonania. Tak to widzę. I tak będziemy grać". 

Inna historia. Raków był jeszcze w drugiej lidze, miał grać sparing z Wisłą Kraków, mecz był zaplanowany na godz. 11, więc zespół wyjechał wcześnie rano. W autobusie właściwie wszyscy spali. Już wtedy w klubie organizacja była na wysokim poziomie, więc piłkarze byli zaskoczeni, że już po dwudziestu minutach drogi, kierowca zjechał na stację benzynową. Przebudzeni pomyśleli, że coś się zepsuło. Papszun też się obudził i zapytał, co się dzieje. Kierowca powiedział, że wyskoczy na kawkę i ciastko i zaraz pojadą dalej. Trener odpowiedział: "Nie ma szans. To nie jest wycieczka, jesteśmy poważnym klubem".

Papszun na początku pracy w Rakowie wręcz hurtowo odprawiał piłkarzy, a później nie gryzł się w język. Możliwe, że pozbawiona charakteru reprezentacja, potrzebuje podobnego wstrząsu. W idealnej wizji Papszun czyści szatnię z piłkarzy, którzy zasiedzieli się na zgrupowaniach, a nie pomagają już zespołowi. - Szatnię trzeba było wyczyścić do spodu. Zgnilizna co chwilę wyłaziła na wierzch, co chwilę dochodziło do spięć - tłumaczył w rozmowie z "Futbolfejs", a później w "Przeglądzie Sportowym" nazwał część z tych piłkarzy lawirantami i leserami. Kilku z nich dwa lata temu poprosiliśmy o komentarz, ale nie chcieli rozmawiać o Papszunie. Niektórzy czuli się ocenieni niesprawiedliwie i skreśleni bez większego powodu, ale - co zaskakujące - nawet oni wspominają o dobrym warsztacie i taktycznym rozeznaniu byłego trenera. - O odejściu kilku zawodników decydowało widzimisię Papszuna. Nawet innym piłkarzom wydawało się to dziwne. Ale cóż, takie jego prawo. Miał przecież bardzo silną pozycję w klubie - słyszeliśmy.

Za Papszunem nie ciągną się skandale i afery. Dotychczas rządził twardą ręką. Dużo wymagał od siebie i od wszystkich dookoła. Właśnie co do surowości Papszuna największe wątpliwości miał Michał Świerczewski. Gdy szukał trenera dla Rakowa, przygotował listę kilkudziesięciu wymagań. Papszun odpowiadał na wszystkie z wyjątkiem dwóch: pierwszym problemem była jego absolutna bezkompromisowość, a drugim sprawa taktyczna - niechęć do zmieniania ustawienia w trakcie meczu. Po latach Świerczewski uśmiechał się jednak, że Papszun nieco złagodniał.

Marek Papszun - zagrożenia, czyli duża presja i mało czasu

  • w Rakowie presję narzucał sobie sam, w kadrze dojdzie silna presja zewnętrzna,
  • złagodnieje, przez co zabraknie mu zdecydowania przy podejmowaniu trudnych decyzji dotyczących największych gwiazd kadry,
  • wprowadzanie jego systemu zajmie sporo czasu,
  • nie zdoła wzbudzić szacunku wśród reprezentantów 

Wracamy do tego samego: nie znamy Marka Papszuna pracującego poza Częstochową. Inaczej wyprasza się piłkarzy z Rakowa, a inaczej z reprezentacji Polski. Nie każda sprawdzona metoda jest warta skopiowania. Zachowania, które imponowały w klubie, mogą nie wzbudzić szacunku wśród kadrowiczów, którzy na co dzień pracują z najlepszymi trenerami na świecie. Nie mamy pojęcia, jak Papszun poukłada relacje w kadrze. Ile zostanie z tej jego bezkompromisowości, a na ile niedociągnięć zdoła przymknąć oko. Znów - gdyby pracował już w innym środowisku niż Raków, w klubie z większą presją ze strony kibiców, nieco łatwiej byłoby to przewidzieć.

Michał Probierz - mocne strony, czyli doświadczenie, znajomość Kuleszy i rozeznanie wśród młodych

  • doświadczenie z pracy w różnych miejscach, w różnych środowiskach. Walczył o utrzymanie, walczył też o tytuły,
  • doświadczenie selekcjonerskie z młodzieżówki,
  • świetne rozeznanie wśród młodych piłkarzy,
  • silna osobowość,
  • zna sposób bycia Kuleszy,
  • elastyczny taktycznie,
  • w kadrze, lub blisko niej, są piłkarze, których w przeszłości trenował,
  • jego medialny wizerunek jest gorszy niż rzeczywisty kontakt z zawodnikami,
  • swobodnie mówi po niemiecku i angielsku,
  • ma skompletowany sztab

Jeśli rzeczywiście Michał Probierz jest wymarzonym selekcjonerem Cezarego Kuleszy, nie będzie lepszego momentu, by go wybrać. Już podczas ostatnich poszukiwań selekcjonera, gdy prezes PZPN ostatecznie postawił na Fernando Santosa, sam Probierz komentował, że choć schlebia mu wymienianie go w gronie faworytów, to nie widzi na to większych szans, bo opinia publiczna nie dałaby Kuleszy spokoju. - Jest trend nienawiści wobec mnie - stwierdził. Przez te kilka miesięcy klimat wokół Probierza znacząco się nie zmienił, ale okoliczności już tak: potrzeba selekcjonera, który zadba o teraźniejszość - czyli powalczy w eliminacjach i ewentualnie przygotuje drużynę do baraży Euro 2024, a także zatroszczy się o przyszłość - przeprowadzając pokoleniową wymianę. A tak się składa, że Probierz już w PZPN pracuje, ma skompletowany sztab i najlepsze rozeznanie wśród młodych piłkarzy. 

Jeśli chodzi o osobowość, mówimy o podobnym typie, jak Papszun. Ma jednak kilka atutów, których brakuje konkurentowi: od ponad roku pracuje z polską młodzieżówką, więc miał już czas, by wyciągnąć wnioski z ewentualnych błędów. Jest trenerem od 2005 roku, pracował w dziewięciu klubach - także w zarządzanej przez Kuleszę Jagiellonii Białystok, z którą zdobywał wicemistrzostwo Polski, Puchar Polski i Superpuchar. Z prezesem znają się, szanują i lubią. W kadrze Probierz spotkałby Przemysława Frankowskiego, Karola Świderskiego, Bartłomieja Drągowskiego, Pawła Dawidowicza, może również Michała Helika i Krzysztofa Piątka, czyli piłkarzy, z którymi w przeszłości pracował, co mogłoby nieco pomóc mu na samym początku pracy. Kibice liczyliby też zapewne, że wprowadzi do reprezentacji wyróżniających się zawodników, z którymi pracuje w kadrze U-21. Może Mateusza Łęgowskiego, Michała Rakoczego albo Filipa Marchwińskiego? 

Trudniej przewidzieć, w jakim systemie grałaby kadra, bo Probierz w klubach preferował ustawienie z czterema obrońcami, natomiast w młodzieżówkę często ustawia w systemie z wahadłowymi. Co do pozaboiskowych spraw, to z kilku źródeł słyszmy, że Probierz zyskuje przy bliższym poznaniu, a jego wizerunek medialny nie ma wiele wspólnego z tym, jaki jest na co dzień w pracy z zespołem, mimo że kilku ważnych piłkarzy odchodziło z jego Cracovii skonfliktowanych. To detal, ale w przypadku obu kandydatów wspominamy o znajomości języków obcych, bo bycie selekcjonerem zakłada regularny kontakt z trenerami z klubów, w których grają reprezentanci. Można pewne sprawy załatwiać przez asystenta albo posiłkować się tłumaczem, ale czasem lepiej rozmawiać w cztery oczy. Na tym polu przewagę ma Probierz.

Michał Probierz - słabe strony, czyli co pomyślą kibice i co powiedzą eksperci

  • słabe notowania u opinii publicznej, wizerunkowo ten wybór nie pomoże PZPN-owi,
  • styl gry Cracovii był mało efektowny,
  • nie odniósł dotychczas spektakularnego sukcesu, porównywalnego z mistrzostwem Polski zdobytym przez Raków Częstochowa,
  • słabe wyniki w eliminacjach europejskich pucharów,
  • zdarza mu się wypowiadać kontrowersyjnie,
  • na fali był kilka lat temu

Reprezentacja płonie, nad federacją też unoszą się kłęby dymu, a sama nominacja Probierza byłaby jak dolanie benzyny. Jeśli zostanie selekcjonerem, kibice i eksperci od pierwszego dnia będą podejrzliwie patrzeć mu na ręce. To trener, do którego przez lata przylgnęło wiele łatek. Bodaj "Dośrodkovia", sprowadzająca styl gry Cracovii do mnóstwa dośrodkowań i "starzy Słowacy", wytykająca Probierzowi małą liczbę Polaków w składzie, trzymają się go najmocniej. Umyka przy tym jego ostatni sukces - Puchar Polski zdobyty w 2020 r. z Cracovią. Probierz wciąż stara się o nim przypominać, ale nie jest to osiągnięcie, które tak wyraźnie utrwaliłoby się w świadomości kibiców, jak to, co z Rakowem osiągał Papszun. Probierzowi pamięta się za to stwierdzenie o "pocałunku śmierci" przy okazji nieudanej gry w europejskich pucharach. Wydaje się, że z potencjału Cracovii nie wycisnął nawet połowy tego, co Papszun z Rakowa, choć oczywiście bierzemy przy tym poprawkę, że pracowali w innych środowiskach, w innych realiach i z innymi przełożonymi.

Reprezentacja potrzebuje stylu. Dzisiaj dyskusja o piłce co prawda zniknęła w morzu innych problemów, ale w końcu i o boisku sobie przypomnimy. Wtedy możemy obudzić się w podobnym miejscu, jak po mundialu z Czesławem Michniewiczem - z nieusatysfakcjonowanymi piłkarzami i niezadowolonymi kibicami. W drużynie Probierza trudno było się zakochać: nie miała wyraźnego stylu, wiele meczów rozgrywała, jakby bez pomysłu i przekonania. Miał w Cracovii pełnię władzy, był jednocześnie wiceprezesem, ale nie udało mu się zbudować czegoś trwałego. W jego ostatnich drużynach trudniej dostrzec tak widoczne i jasne założenia, jak w przypadku Rakowa budowanego przez Papszuna. W reprezentacji - podobnie jak Michniewicz - może równie szybko uznać, że cel uświęca środki, a potencjał tej grupy nie pozwala grać odważniej. Jeśli Kulesza szuka rewolucjonisty, który pomoże kadrze pokazać piękniejszą twarz, to trafił pod niewłaściwy adres. 

Michał Probierz - szanse, czyli młoda kadra i sprawne działanie

  • wprowadzi do kadry nowych piłkarzy, wykorzystując rozeznanie wśród młodzieżowców,
  • wykorzysta kilkumiesięczne selekcjonerskie doświadczenie i szybko wpłynie na zespół,
  • będzie miał pełne wsparcie i zaufanie Cezarego Kuleszy,
  • krytyka spadnie na niego, a piłkarze będą mieli więcej spokoju

Probierz ma wszystko, by zadziałać najszybciej i najsprawniej. Zna piłkarzy, ligę i zaplecze pierwszej kadry. Z Kuleszą tworzy całkiem zgrany duet, w którym obaj wiedzą, czego się po sobie spodziewać. Sztab ma skompletowany i sprawdzony w boju. Wchodził już do niejednego klubu, a przez ostatni rok dowiedział się, jak szybko na zgrupowaniach płynie czas. Kulesza może argumentować, że z jego strony jest to minimalizowanie ryzyka. I chociaż nie sądzimy, że przekona tym tłumy, to wyobrażamy sobie scenariusz, w którym krytyka kibiców i ekspertów zostaje wycelowana w prezesa i selekcjonera, a piłkarze mają nieco więcej spokoju, dzięki któremu gra im się nieco łatwiej. Probierz, podobnie jak Papszun, może wstrząsnąć zespołem i zarządzać nim w zdecydowany sposób. Będzie szefem, którego brakuje. Nie zaniedba obowiązków, jak Fernando Santos.

Sam lubi powtarzać, że nie ma na świecie trenera, który zabroniłby dobremu piłkarzowi kiwać i podejmować ryzyko, jeśli będzie się ono opłacało. Może Probierz, pracując z niezłymi technicznie piłkarzami - jak Zieliński, Szymański, Zalewski, Kiwior czy Cash, dostosuje do nich system i sam zdejmie nogę z hamulca? 

Michał Probierz - zagrożenia, czyli wybór spalony już na starcie, a później powrót do siermiężnej piłki

  • już na początku część środowiska oskarży Kuleszę o kolesiostwo,
  • kibice skrytykują ten wybór już na starcie,
  • styl gry zespołu nie ulegnie poprawie,
  • konferencje prasowe i wywiady jeszcze zaognią dyskusję wokół kadry,
  • reprezentacja znów będzie oblężoną twierdzą 

Wizerunek federacji i reprezentacji już jest zszargany, a z Probierzem na pokładzie może być jeszcze gorzej. Może czekać nas to, co w mniejszej skali przerabialiśmy już rok temu, gdy Kulesza mianował go selekcjonerem młodzieżówki. Już wtedy pojawiły się zarzuty, że to po starej znajomości i na siłę. Reprezentacja - targana fatalnymi wynikami, kolejnymi głośnymi wywiadami i aferą premiową - nie ma wśród kibiców zaufania. Pilnie potrzebuje wiarygodnych postaci dających nadzieję. Probierz nam na taką nie wygląda. Na zaufanie musiałby dopiero zapracować. Nie wiemy też, na ile jego bardzo duże doświadczenie w ekstraklasie, przełożyłoby się na kadrę. Znów, jak przy Papszunie, stwierdzić można, że Cracovia i Jagiellonia to nie reprezentacja Polski, a zarządzanie gwiazdami z przerośniętym niekiedy ego nijak ma się do ligowej rzeczywistości.

Trudno też nie odnieść wrażenia, że Probierz czuje się permanentnie niedoceniany przez kibiców i ekspertów, przez co w wywiadach bywa gorzki i ironiczny. Sam Probierz ma o sobie znacznie lepsze zdanie niż większość osób śledząca jego drużyny. - Nigdy nie będę osobą, która będzie mówiła to, co ludzie chcą usłyszeć, tylko będę mówił to, co myślę. Kiedyś powiedziałem: po czterdziestce kilku może mnie pocałować w tyłek, a po pięćdziesiątce tym bardziej - stwierdził całkiem niedawno w Meczykach. Nawet w Jagiellonii, w której jest legendą, sporo osób wspomina, że do sukcesów prowadziła ich solidna defensywa i kontrataki. Reprezentacja Probierza mogłaby zatem przypominać kadrę Michniewicza, która miała wyniki, ale grała w piłkę bardzo prymitywnie, co podczas mundialu przeszkadzało już samym piłkarzom. Probierz może mówić, że chce grać ofensywnie, ale później znów możemy nie zobaczyć tego na boisku. 

Z kolei oblężone twierdze stawiali już w reprezentacji Jerzy Brzęczek i Czesław Michniewicz - pierwszy wmawiał piłkarzom, że są niekochani, a drugi nazywał dziennikarzy aferzystami i bywał urażony nawet prostymi pytaniami. Kolejna taka twierdza nie ma sensu, bo i w poprzednich nie udało się zbudować trwałego sukcesu. W dodatku Probierz, znacznie bardziej od swoich poprzedników, lubi słowną szermierkę - tu błyskotliwe odpowie, tam kogoś zaczepi. A im spokojniej będzie wokół kadry, tym lepiej.

Nie zazdrościmy Cezaremu Kuleszy tego wyboru

Skala problemów w reprezentacji i wokół niej może wręcz przytłaczać. Obaj kandydaci nie są idealni, żaden nie daje gwarancji powodzenia. Ale prawda jest taka, że nie dałby jej żaden trener. Papszun i Probierz mają kilka cech wspólnych, ale też całkiem sporo ich różni, a wybór któregokolwiek z nich - mniej lub bardziej - będzie krokiem w nieznane. O Probierzu wiemy więcej, więc i sporo w nas obaw. Papszuna poza Częstochową nie znamy, co jednocześnie budzi wątpliwości, jak i daje nadzieję - przy założeniu, że w kadrze jednak poradzi sobie równie dobrze.

Na koniec należy przyjąć, że ludzie się zmieniają, dostosowują do okoliczności, wyciągają wnioski. Nieco innymi są trenerami niż później selekcjonerami. Ich przeszłość może być podpowiedzią, czego się spodziewać, ale nie może stanowić gwarancji. Nie zazdrościmy więc Cezaremu Kuleszy tego wyboru. Tym bardziej, że marginesu błędu pozbawił się już wybierając Fernando Santosa. Teraz nie ma mowy o pomyłce.

Więcej o: