Boniek wbija szpilkę w Kuleszę. "Mam takie przekonanie"

- Mam takie przekonanie, że zarówno Czesława Michniewicza, jak i Fernando Santosa, Czarkowi podpowiedziano - stwierdził Zbigniew Boniek. Jego zdaniem obecny prezes PZPN nie wpadł samodzielnie na wybór poprzednich selekcjonerów reprezentacji Polski. Wyjawił również, w jaki sposób sam rozwiązałby kwestię Fernando Santosa.

Zbigniew Boniek, po pełnieniu funkcji prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej od października 2012 roku do sierpnia 2021 roku, dalej pozostaje aktywnym komentatorem i obserwatorem sytuacji w polskim futbolu. - Nasza drużyna jest wypalona, nie widać entuzjazmu, iskry w oczach, chęci wygrania za wszelką cenę - analizował Boniek w ostatnim czasie sytuację reprezentacji Polski.

Zobacz wideo Siatkarze byli gośćmi u premiera Morawieckiego. Przekazali mu jeden ze złotych medali wywalczonych we Włoszech

Boniek wątpi w samodzielność Kuleszy? "Życzę, żeby dokonał autorskiego wyboru" 

Były prezes PZPN-u udzielił wywiadu portalowi Goal.pl, w którym nie zabrakło pewnych szpilek w kierunku obecnego prezesa związku, Cezarego Kuleszy. - Moja koncepcja byłaby troszkę inna już wcześniej i pewnie nie doszłoby do sytuacji, w której musimy teraz wybierać selekcjonera, bo po prostu wcześniej nie wziąłbym Santosa. Z całym szacunkiem do pana trenera i jego CV, ale podoba mi się nieco inny typ szkoleniowca - powiedział zapytany o to, kto z trójki Michał Probierz, Marek Papszun, Jan Urban pasowałby najlepiej do jego koncepcji selekcjonera. 

- Nie chciałbym oceniać prezesa… Ale mam takie przekonanie, że zarówno Czesława Michniewicza, jak i Fernando Santosa, Czarkowi podpowiedziano. Że to nie był jego autorski pomysł. Przecież do spotkania z Santosem doszło dopiero w Polsce po podpisaniu kontraktu. Ale żeby było jasne – ja nie jestem w żadnej kontrze do jego działań. Po prostu życzę mu, by dokonał autorskiego wyboru - dodawał 

Więcej takich informacji znajdziesz na Gazeta.pl

Boniek o swojej prezesurze. "Prawda jest taka" 

W rozmowie wrócił także do czasów, gdy był prezesem. - Prawda jest taka, że za Zbigniewa Bońka my jechaliśmy na wszystkie imprezy. W ogóle wiele było opinii, że dobrze, że po tych moich latach przyjdzie ktoś nowy, będzie przynajmniej większa demokracja. A jak wygląda ta demokracja, to wszyscy widzimy. Swoją drogą w ogóle nie uważam, bym był autorytarny. Po prostu nie wyobrażałem sobie, by wybór trenera odbywał się na przykład przez głosowanie zarządu. Bo co? Zarząd głosuje, a jak trenera trzeba zwolnić, to wszyscy się pochowają - stwierdził. 

- Powrót na stanowisko prezesa PZPN-u? Kompletnie o tym nie myślę. Dziś w Polsce jest dwóch-trzech kandydatów do startu w wyborach. Ja już swoje zrobiłem, jestem prezesem honorowym, niech teraz działają inni. Tematu mojego ponownego ubiegania się o stołek w PZPN nie ma - podkreślił na koniec. 

Więcej o: