PZPN w środę 13 września ogłosił zwolnienie Fernando Santosa z funkcji selekcjonera reprezentacji Polski. Portugalczyk pracował z kadrą zaledwie 232 dni, ale słabe wyniki skłoniły prezesa Cezarego Kuleszę do radykalnych kroków. Zdzisław Kręcina jest przekonany, że związek wybrał zły moment na pozbycie się szkoleniowca.
Były sekretarz generalny PZPN w przeszłości apelował o wstrzymanie się z rozliczania Fernando Santosa. Teraz przekonuje, że na zwolnienie selekcjonera wpłynęły wyniki i nic poza tym. Jest jednak przekonany, że związek podjął decyzję zbyt pochopnie.
- Uważam, że związek nie wytrzymał ciśnienia, bo trener Santos wychodził w życiu ze znacznie większych opresji. Myślę, że teraz też by sobie poradził. Po barażach na pewno awansowałby do finałów mistrzostw Europy. Ale stało się i nie ma co się zastanawiać, co by było, gdyby - powiedział Kręcina w rozmowie z "Faktem"
Zdaniem działacza dużo rozsądniejsze byłoby zwolnienie Santosa już po meczu z Mołdawią, a nie na miesiąc przed kolejnymi meczami eliminacji Euro 2024. Ponadto Kręcina jest przekonany, że sam moment zatrudniania Santosa był niezwykle ważny dla Cezarego Kuleszy. Prezes PZPN miał zrobić to nie do końca z powodów sportowych.
- Czarek chciał przebić Zbyszka Bońka. Widać było, że to dla niego sprawa ambicjonalna. Na zasadzie: "był jakiś Sousa, to teraz ja zatrudnię dużo większego kozaka". Okazało się, że nie wyszło. No i trudno, trzeba żyć dalej - podsumował Zdzisław Kręcina.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Nowego selekcjonera reprezentacji Polski prawdopodobnie poznamy w przyszłym tygodniu. Kolejne mecze kadra rozegra z Wyspami Owczymi (12 października) i Mołdawią (15 października). Na razie Biało-Czerwoni zajmują czwarte miejsce w grupie E eliminacji Euro 2024.