• Link został skopiowany

Setka dobiła Krychowiaka. "Najgorsze spotkanie, które rozegrał"

Kacper Sosnowski
Setny mecz w kadrze to wejście do historii futbolu. Ale Grzegorzowi Krychowiakowi jubileuszu można pogratulować i współczuć jednocześnie. Był on najsmutniejszym i najgorszym spotkaniem, które Krychowiak rozegrał w biało-czerwonej koszulce. I być może także ostatnim.
Grzegorz Krychowiak i Ylber Ramadani podczas meczu Albania - Polska (kwalifikacje do Euro 2024). Tirana, 10 września 2023 r.
Fot. Franc Zhurda / AP Photo

- Wydaje mi się, że każdy zawodnik, który rozgrywa 70 czy 80 meczów w reprezentacji, chce dobić do tej magicznej setki. Ale w niedzielę mecz wyjątkowy jest przede wszystkim dlatego, że musimy wygrać - mówił na przedmeczowej konferencji Grzegorz Krychowiak. Pomocnik Abha Club był pytany o to, czy starcie w Tiranie będzie dla niego specjalne. Zamiast kwiatów, szampana i świętowania, był jednak blamaż.

Zobacz wideo Krychowiak: Miejmy nadzieję, że to będzie nowe otwarcie

Piękny czas ze smutnym finałem

Rzecz najważniejsza: Krychowiakowi, niezależnie od wszystkiego, należą się gratulacje. Z automatu i zasady. Został szóstym w historii polskiej piłki zawodnikiem, który przekroczył trzycyfrową liczbę meczów, a piątą pozycję zajmuje ex aequo z Grzegorzem Latą. By zdać sobie sprawę, jak długo trzeba być w kadrze, by na tę setkę zapracować, dodajmy, że Krychowiak gra w niej od niemal 15 lat, a regularnie od 2012 roku. W tym czasie powoływało go ośmiu selekcjonerów. Od Euro 2012 był jedną z kluczowych postaci. Ta setka jest zatem podsumowaniem czegoś większego, w tym znakomitego Euro 2016, czterech awansów na mistrzowskie imprezy, kilku ważnych i pięknych asyst, ale też goli w reprezentacji. Choćby tego w meczu z Irlandią na Stadionie Narodowym, kiedy huknął z 25 metrów tuż przy słupku. Takie celne i soczyste strzały były jego znakiem firmowym. Czy kiedy zdobył decydującą jedenastkę w konkursie karnych ze Szwajcarią i dał nam awans do ćwierćfinału Euro 2016.

Choć przypominanie o tym i gratulowanie tuż po meczu z Albanią (0:2) nabiera oczywiście pewnej ironii.

Tym bardziej że ostatnie pół roku było dla Krychowiaka trudne, bo za Fernando Santosa 33-latek został odsunięty. Portugalczyk uznał, że odświeży reprezentację, ale równie szybko stwierdził, że drużynie potrzebne są charaktery i doświadczeni zawodnicy. To m.in. dlatego gracz z ligi arabskiej znów znalazł się na zgrupowaniu i bił się o punkty. Od razu w wyjściowym składzie i to dwukrotnie. Raz z Wyspami Owczymi, raz z Albanią.

To właśnie z tym drugim rywalem przypadł jubileusz Krychowiaka. Piękna była w nim jednak tylko okrągła liczba. Krychowiak rzeczywiście do setki dobił, ale sam mecz dobił Krychowiaka i resztę drużyny. Być może na dłużej, być może w tak zdecydowany sposób, że więcej szans na pozytywne momenty w kadrze nie będzie, że zostaną tylko wspomnienia. Setka i koniec? Dla niego, ale może też dla kilku innych. Bo Fernando Santos, albo inny szkoleniowiec, będą musieli odpowiedzieć sobie na pytania, kto do tej reprezentacji wnosi niewiele i kto ciągnie ją w dół?

- Myślę, że to czas, aby Krychowiak odszedł. Lubię go prywatnie, ale jego czas się skończył. Przychodzi taki moment, że trzeba się po prostu pożegnać, bo nic się już nie da więcej kadrze - przekonywał po meczu Jacek Bąk, który kiedyś sam zbliżył się do setnego meczu z orzełkiem na piersi.

Najczęściej karany zawodnik w kadrze. 20 meczów 12 kartek

Krychowiakowi pewnie nigdy nie odmówimy serca do gry, czy waleczności oraz brania na siebie inicjatywy. Starając się szukać pozytywów: chęci pokazania się na boisku w Tiranie przecież były. Szczególnie w pierwszej połowie. Tu Krychowiak zablokował rywala, innym razem przeciął jego akcję, dobrze zgrywał piłkę głową, starał się włączać w akcje ofensywne. Oddał nawet strzał na bramkę gospodarzy – niecelny, z pierwszej piłki. Dobrze, że miał na niego szansę. Robert Lewandowski zakończył mecz nawet bez takiego strzału. To wszystko jednak i tak jest bez znaczenia. Dobre momenty przeplatały się z rozczarowującymi. Było to, co już wiedzieliśmy: nienadążanie za rywalami, w tym zwinnym Nedimem Bajramim, brak skuteczności w defensywie i odpuszczanie krycia czy doskoku do rywali.  

W spotkaniu z Albanią znów wyszły też demony Krychowiaka. W ostatnich latach ma on wyjątkową skłonność do nierozważnych zagrań czy fauli, które skutkują żółtymi kartkami. Czasem trudno to tłumaczyć walecznością i nieustępliwością. Być może chęci do gry są te same, co za czasów Sewilli, ale zawodzi już timing, wykonanie, innym razem brak opanowania, czy nierozwaga.

W Tiranie też tak było. Polak, walcząc o piłkę, machnął nogą na wysokości głowy rywala. Czy trafił go lekko, czy mocniej - to nie miało znaczenia, sędzia i tak napomniał go kartką. Krychowiak fauli już trochę na koncie miał, ale dalej starał się grać swoje. Być może Santos uznał, że dłuższe trzymanie go na boisku może skończyć się jeszcze smutniejszym jubileuszem i 10 minut po kartce, w 70. minucie, zaprosił go na ławkę. Kartki przed Krychowiakiem złapało też trzech naszych innych piłkarzy, ale to o gracza Abha Club rzeczywiście można było martwić się najbardziej.

Co ważne Krychowiak w 20 ostatnich meczach w kadrze ujrzał aż 12 żółtych kartek i jedną czerwoną, która była wynikiem dwóch żółtych. To oznacza, że był w tym czasie najczęściej napominanym zawodnikiem wśród obecnych reprezentantów. W całej karierze w reprezentacji i swoich 100 meczach otrzymał 23 żółte kartki, więc jego licznik niepokojąco zaczął wzrastać ostatnich latach. Warto zaznaczyć, że w ostatnich 20 meczach w pełnym wymiarze czasowym zagrał tylko cztery razy.

Kolumbia, Słowacja, Belgia, Albania

Jubileusz w Tiranie można uznać, za najgorszy, najsmutniejszy i najbardziej przykry w konsekwencjach mecz w reprezentacyjnej karierze Krychowiaka. Trudno znaleźć inne spotkanie, które bolało i może boleć tak bardzo. Zeszłoroczne 1:6 z Belgią w Brukseli? A czy ktoś się spodziewał wyjazdowego zwycięstwa z ówczesnym wiceliderem rankingu FIFA? To był też tylko mecz Ligi Narodów, który w perspektywie całych rozgrywek nie robił nam wielkiej krzywdy, taka nauka gry z najlepszymi, nawet jeśli zakończona blamażem. W najwyższej dywizji Ligi Narodów się utrzymaliśmy. To może 0:3 z Kolumbią na mistrzostwach świata w 2018 roku? Też było to przykre, ale klasa rywala również łagodziła gorycz porażki. Poza tym wtedy na MŚ już byliśmy. Teraz raptem walczymy o miejsce na Euro 2024, do którego ma dostać się niemal pół Europy. Walczymy w jednej z teoretycznie najsłabszych grup eliminacji, a Krychowiak wraz z kolegami stoi w obliczu piłkarskiego blamażu XXI wieku. Był jeszcze mecz ze Słowacją na ostatnich mistrzostwach Europy i niespodziewana porażka 1:2? To tam Krychowiak nie wytrzymał ciśnienia i w końcu po kolejnym ostrym faulu został wyrzucony z boiska. Po tym meczu spadła na niego największa fala krytyki i poleciały najgłośniejsze okrzyki o pożegnaniu z biało-czerwonymi barwami. Aż do ostatniej niedzieli.

Kibice i eksperci żegnają nie tylko jego, ale też selekcjonera. Eksperci zastanawiają się, po co w kadrze Kamil Grosicki, zastanawiają się nawet, że Robert Lewandowski zrobił na boisku jakąkolwiek różnicę i czy ktoś inny nie wypadłby lepiej.

Winnych blamażu jest 16 piłkarzy biegających po boisku w Tiranie, sztab, który bieganiem źle zarządzał i PZPN, który zarządzających bieganinę wybierał. Krychowiak o swojej setce będzie chciał szybko zapomnieć, choć nie on jeden. Żaden z piłkarzy rozgrywający swój setny mecz dla kadry nie mógł cieszyć się z wygranej. Tylko dwóch na pięciu takie spotkania zremisowało. Ale i oni nie mogli być z jubileuszu - przynajmniej w tamtym momencie - dumni. Michał Żewłakow swoją setkę poprawił w samolocie winem i wyleciał z kadry, a dla Kamila Glika mistrzostwa świata, gdzie do setki dobił, były na razie ostatnim kontaktem z reprezentacją. 

Więcej o: