Chwilę po tym, jak w Łomży reprezentacja Polski U-20 zdołała rozbić Portugalię aż 4:0, na pachnącym nowością Orlen Stadionie w Płocku swój mecz rozgrywała nieznacznie starsza kadra U-21 prowadzona przez Michała Probierza. I choć rywal był znacznie słabszy, bo było nim Kosowo, to jednak waga spotkania była jednocześnie zdecydowanie większa, gdyż Polacy z roczników 2002 i młodszych rozpoczynali w ten sposób eliminacje do mistrzostw Europy. Zadanie mają niełatwe, bo oprócz Polski i Kosowa w grupie D znaleźli się także Niemcy, Izrael, Bułgaria i Estonia.
W dodatku sparingi zespołu Probierza nie napawały optymizmem. Były wśród nich m.in. porażka z Grecją 0:1 w debiucie, wstydliwy remis (1:1) z Łotwą w Suwałkach, czy też absolutnie okropny mecz z Finlandią w Warszawie już w czerwcu, gdy Biało-Czerwoni karnym w doliczonym czasie gry uratowali remis 1:1. Ale rozmawiając ze sztabem młodzieżówki można było wyczuć, że ten ostatni, nietransmitowany mecz towarzyski w Czarnogórze, wygrany 2:1 po dwóch golach Szymona Włodarczyka, wlał w zespół wiele nadziei w to, że zaczynających się eliminacjach do młodzieżowego Euro jednak może być dobrze.
I faktycznie było. Nawet bez powołanego do dorosłej kadry Kacpra Kozłowskiego, który mógłby być liderem drużyny Probierza, Biało-Czerwoni zaliczyli rewelacyjny początek. Na nowym stadionie Wisły Płock, gdzie był to dopiero drugi mecz po otwarciu całości obiektu, ponad 6 tysięcy kibiców zobaczyło, jak lider drużyny wykreował się sam.
A był nim Michał Rakoczy, bo to właśnie koncert zawodnika Cracovii pozwolił Polakom odnieść tego dnia bardzo pewne zwycięstwo. A smaczek tej sytuacji jest taki, że to właśnie Michał Probierz w Krakowie dał pierwszą szansę Rakoczemu w ekstraklasie, gdy ten w maju 2018 roku zagrał kilka minut przeciwko Pogoni Szczecin jako 16-latek.
W piątkowy wieczór Michał Rakoczy był znakomity - miał udział przy wszystkich trzech golach Biało-Czerwonych, strzelonych jeszcze w pierwszej połowie. Między 25 a 45. minutą Polacy bezlitośnie wypunktowali swojego przeciwnika, a Rakoczy zaczął od asysty, idealnie dośrodkowując piłkę z rzutu rożnego na głowę Ariela Mosóra, który mocnym strzałem z bliska otworzył wynik.
W 30. minucie pomocnik Cracovii w szybkim kontrataku, po podaniu Mateusza Łęgowskiego, sam uderzył perfekcyjnie z 16 metrów, że bramkarzowi rywali Leo Bessonowi nie pozostało nic innego, jak wyciągnąć piłkę z siatki. Tuż przed przerwą 21-latek dołożył jeszcze jedno trafienie, gdy w zamieszaniu w polu karnym niemiłosiernie zakręcił jednym z kosowskich obrońców i płaskim strzałem podwyższył na 3:0.
Z występu Rakoczego zadowolony był też Michał Probierz. - To prawda, że zagrał świetne zawody. Znam go bardzo dobrze, debiutował u mnie w ekstraklasie. Znam go z każdego elementu, a trener Zieliński świetnie rozwija go w Cracovii. Wierzę, że nie tylko on, ale też inni zawodnicy tej kadry trafią do pierwszej reprezentacji - mówił selekcjoner Biało-Czerwonych na konferencji prasowej, komplementując też cały zespół.
- Start w eliminacjach jest bardzo istotny, dlatego też rozmawialiśmy z zawodnikami, aby wyszli na boisko pewni siebie. Na początku było widać nerwowość, ale szybko opanowaliśmy to i w pierwszej połowie strzeliliśmy trzy gole, potrafiliśmy utrzymać się przy piłce. Wyeliminowaliśmy też atuty swojego przeciwnika, zawodnicy narzucili bardzo wysokie tempo. Widzieliśmy już dane, które to potwierdzają - tłumaczył.
Wynik 3:0 pokazywał, że w drugiej części pierwszej połowy Polacy zabawili się ze swoim rywalem. W przerwie z kolei dobrze bawiła się osoba zarządzająca stadionowym oświetleniem w Płocku, która zaprezentowała efektowny pokaz świateł w rytmu utworu "Thunderstruck" zespołu AC/DC. Mogło to zrobić wrażenie szczególnie na młodszych kibicach, których tego dnia na Orlen Stadionie nie brakowało.
Po zmianie stron pod względem piłkarskim tak dobrze już nie było, bo polscy piłkarze obniżyli loty i na coraz więcej pozwalali swojemu przeciwnikowi. Kilka interwencji, szczególnie po strzałach z dystansu musiał zaliczyć Kacper Tobiasz. Bramkarz Legii przy jednej z nich miał sporo szczęścia, gdy po centrostrzale z rzutu wolnego poślizgnął się w błocie przed własną bramką, ale i tak zdołał skutecznie zbić piłkę.
Gdy Kosowianie dochodzili do głosu, Probierz wstawał z ławki i przybierał wymowną pozę niepozostawiającą wątpliwości co do jego niezadowolenia. Później też wykrzykiwał głośne uwagi do swoich piłkarzy. W końcu w 67. minucie dokonał aż trzech zmian naraz, choć jedna z nich była wymuszona, bo kontuzjowanego Patryka Pedę zmienił debiutujący kadrze U-21 19-letni Miłosz Matysik z Jagiellonii Białystok. Później dołączył do niego także inny piłkarz z rocznika 2004 - Maximilian Oyedele (Manchester United). Byli to dwaj najmłodsi zawodnicy w polskim zespole.
Zmiany podziałały, bo młodzi Polacy odzyskali kontrolę nad meczem i choć całą drugą połowę grali w defensywie, spokojnie dowieźli wygraną 3:0 do końca i mogli cieszyć się z udanej inauguracji eliminacji. Teraz należy to tylko poprawić, bo za cztery dni reprezentacja U-21 zagra na wyjeździe z Estonią (wtorek, 18:00) i również tu będzie zdecydowanym faworytem. Nawet jeśli będzie musiała sobie radzić bez Patryka Pedy, Ariela Mosóra i Mateusza Łęgowskiego, którzy zakończyli mecz z Kosowem z urazami.
Michał Probierz po spotkaniu nie ukrywał, że druga połowa nie była taka, jakiej by tego oczekiwał. - W drugiej połowie zaprezentowaliśmy za mało pod względem piłkarskim. Szczególnie szkoda, że nie wykorzystaliśmy żadnej szansy na kontratak. Brakowało nam chęci podjęcia ryzyka. Dobrze jednak, że zespół był bardzo dobrze zorganizowany i udało się zachować zero z tyłu. Gratuluję zawodnikom - mówił. - Chcemy grać ofensywnie. Jest u nas teraz taki trend - chcemy, żeby zawodnicy się nie bali, podejmowali ryzyko, choć czasami to się nie udaje - dodał.
Mimo wszystko selekcjoner kadry U-21 był zadowolony z postawy zespołu. - Jestem pełen podziwu, zawodnicy przyjechali przygotowani, nikt się nie wymigał. Ten zespół w tym roku jeszcze nie przegrał, to też ważne - zastrzegał Probierz, który na koniec odniósł się także do ogromnej krytyki, która spada na dorosłą kadrę.
- Czytam hejt na pierwszą reprezentację... Trzeba pamiętać, że musi się zmienić pokolenie tych piłkarzy. Ci, co odnosili sukcesy, powoli odchodzą. Zmiany pokoleniowe są nieuniknione, a kibice muszą uzbroić się w cierpliwość, bo nadchodzi pokolenie naprawdę dobrych piłkarzy - zapewnił. - Czasami myślimy, że jesteśmy nacją świętą, a teraz wszyscy potrafią grać w piłkę. Kosowo to też nie jest przypadkowy zespół, ma kilka indywidualności - zakończył selekcjoner młodzieżówki.