Konferencja przed meczem w ramach el. Euro 2024 rozpoczęła się nietypowo, od monologu Fernando Santosa. - Przed waszymi pytaniami chciałbym wyjaśnić jedną rzecz -zakomunikował. To, co mówił potem, zaskoczyło, czy też było niezrozumiałe chyba dla wszystkich, którzy go słuchali. Ten krótki fragment konferencji warto zobaczyć na poniższym wideo.
- Powiedziano mi, że dziennikarze słusznie zauważyli, że spóźniłem się na poprzednią konferencję prasową. Też myślę, że to jest brak szacunku. Problem w tym, że ja się na nią nie spóźniłem. Stałem pod drzwiami dziesięć minut. I dopiero wtedy powiedziano mi, że mogę wejść. Jeśli jest coś, czego nie lubię, to jest to brak szacunku. Ale nie lubię też braku szacunku do siebie, OK? - brzmiały najważniejsze słowa selekcjonera.
Można żałować, że nikt nie dopytał, o co dokładnie chodziło, ale zapewne każdy uznał, że coś przeoczył albo czegoś nie zrozumiał. Santos wymownie pokazywał, że stał 10 minut pod tymi drzwiami, na Stadionie Narodowym. Po zakończeniu konferencji zaczęły się zatem wymiany spostrzeżeń. Dziennikarzy z różnych redakcji zachodzili w głowę, zastanawiając się, o jakie zdarzenie chodzi i kto krytykował Santosa. Wyszukiwarka internetowa również nie rozwiązała sprawy. Trudno znaleźć jakiekolwiek teksty czy nagrania, które strofują Santosa za spóźnienie. Jakie spóźnienie? Jego ostatnia konferencja prasowa odbyła się pod koniec sierpnia, dotyczyła powołań. Prawdopodobnie do tego odwoływał się selekcjoner.
Co ciekawe zdziwieni przemową trenera byli też pracownicy PZPN i osoby obsługujące kadrę na stadionie. Każdy wzruszał ramionami. Przed niedawnym ogłoszeniem powołań Santos spędził kilka minut na dworze, wypalił papierosa i poszedł w stronę konferencyjnej sali. Z dziennikarzami przywitał się dwie, może trzy minuty po godz. 14.00, na którą zaplanowano ogłoszenie powołań. Trudno znaleźć jednak kogoś, kto zwrócił na to uwagę, a tym bardziej krytykował Santosa za brak szacunku. Jeśli taki głos się pojawiły w mediach, to był to pojedynczy głos i nie wiązał się z żadną aferą. Tych dużych akurat w kadrze czy też samym związku w ostatnich miesiącach nie brakowało. Teraz do prawdziwych afer dochodzą te wyimaginowane.
W teorii błaha sprawa pokazuje jednak ciekawą rzecz. Santos to dzieje się wokół jego osoby, ale też reprezentacji, ma na bieżąco relacjonowane i to jest normalne. Zapewne robi to głównie Grzegorz Mielcarski, jego asystent i zaufany człowiek. To on też czasem tłumaczy zawodnikom dłuższe wywody selekcjonera podczas treningów, jest jego łącznikiem na polskich stadionach. Jak kiedyś opisywał Santos, ponieważ panowie się znali z FC Porto, ale też Aten, nić porozumienia między nimi była dla tej współpracy kluczowa.
Pytanie tylko, czy taki jednostronny przekaz nie jest czasem pułapką? Jeśli ktoś, kto relacjonuje Santosowi różne wydarzenia, z igły zrobi widły, delikatnie przekręci fakty czy położy nacisk na coś innego, to Santos może mieć o niektórych rzeczach błędne pojęcie. Zrobienie z Pawła Wszołka na jednej z konferencji typowego prawego obrońcy było dość zastanawiające.
Teraz wszystkich zdziwiła rzekoma afera związana ze spóźnieniem się staniem pod drzwiami. Portugalczyk na początku środowej konferencji wyglądał na zdenerwowanego, co więcej nie zapytał o sprawę afery ze spóźnieniem nikogo w związku. Postrzelał do dziennikarzy, choć nikt nie strzelał do niego. Zresztą osoby, które z nim współpracują, określają go ostatnio jako człowieka zamkniętego. Santos za dużo nie mówi, nie wchodzi w relacje, wydaje się bardziej stonowany niż kilka miesięcy temu.
Zapewne seria pewnych zwycięstw i dobrej gry po wpadce z Mołdawią potrzebna jest nie tylko piłkarzom. Mecz w Wyspami Owczymi w czwartek o 20.45, w niedzielę wyjazdowe starcie z Albanią.