Lewandowski rozgrzał atmosferę. Ale też się wybielił. "Sam sobie weź te 300 tysięcy"

Jakub Seweryn
Robert Lewandowski swoim najnowszym wywiadem na nowo rozgrzał do czerwoności wokół reprezentacji Polski. Tak jak w PZPN na te słowa reaguje się ze względnym spokojem, tak w kadrze może być różnie. Jak koledzy "Lewego" zareagują na słowa o braku osobowości i odpowiedzialności? Co powie oskarżony o kłamstwo ws. afery premiowej Łukasz Skorupski? Już na mundialu bramkarz Bolonii nie gryzł się w język, gdy okazało się, że ma dostać dziesięć razy mniej od rady drużyny. - Skoro masz Robert za mało pieniędzy, to weź jeszcze te 300 tysięcy, ja ich nie chcę - miał powiedzieć do kapitana kadry.

Nie ma wątpliwości, że sobotni wywiad Roberta Lewandowskiego dla portalu Meczyki.pl i telewizji Eleven Sports ponownie rozgrzał do czerwoności atmosferę wokół reprezentacji Polski przed wrześniowym zgrupowaniem kadry Fernando Santosa, kluczowym w kontekście walki o awans na Euro 2024, na którym Biało-Czerwoni zmierzą się z Wyspami Owczymi (7 września) i Albanią (10 września). 

Zobacz wideo Lewandowski: Ciężko coś powiedzieć, bo to jest niewiarygodne

Kapitan reprezentacji w mocnych słowach m.in. określił brak odpowiedzialności i osobowości u swoich kolegów, aferę premiową i głośny wywiad Łukasza Skorupskiego, a także I nie da się ukryć, że w tym wszystkim najbardziej zabrakło konkretów z ust Roberta Lewandowskiego na temat własnej postawy, która od dobrych kilku miesięcy wydaje się daleka od ideału. 

Lewandowski jak Santos. Wjeżdża na ambicję kolegów. Ale czy to pomoże reprezentacji?

- Moim zdaniem problemem kadry jest to, że nie ma w niej osobowości. Nie chodzi o umiejętności czysto piłkarskie, a osobowości na boisku, które w pewnych momentach obudzą zespół i zainterweniują tak, żeby nie było później problemów - mówi Robert Lewandowski, diagnozując główny problem reprezentacji Polski, która fatalnie rozpoczęła eliminacje do Euro 2024. 

- W osobowości nie chodzi o umiejętności, a o pokazanie na boisku chęci zmiany, żeby mieć wszystko pod kontrolą. Przykładem mecz z Mołdawią. Czy to, kto siedział na ławce trenerskiej, miało znaczenie? Nie. Piłkarz musi wziąć odpowiedzialność. Jeżeli szkoleniowiec nie powie zawodnikowi: "biegnij w lewo" albo "podaj w prawo", to nie może być tak, że piłkarz nie wie, jak grać w piłkę - tłumaczył napastnik Barcelony. 

I trudno tutaj nie zauważyć zbieżności z tym, co mówił Fernando Santos, argumentując powołania dla Grzegorza Krychowiaka i Kamila Grosickiego. - Na pewno to też decydowało. Osobowość, pasja, nastawienie. Widzę je u zawodników na odpowiednim poziomie na treningach, ale nie podoba mi się to w niektórych meczach. Po meczu z Mołdawią wyszedłem zawstydzony. Wszyscy tak się czuliśmy. Mogliśmy tylko spuścić głowę i iść do domu. Być może też niektórym da to do zrozumienia. To jest kwestia osobowości, mentalności, poczucia dumy za kraj. Mogę przekazać zawodnikom kwestie taktyczne, ale trudno mi im wpoić poczucie obowiązku za reprezentację kraju - mówił w czwartek na konferencji prasowej portugalski selekcjoner.

Czy wobec tego, wbrew stanowisku Santosa, powrót Grosickiego i Krychowiaka do kadry był konsultowany z Lewandowskim? A może i zbieżne, wypowiedziane publicznie słowa Santosa i Lewandowskiego na ten temat były ustalone między oboma panami? Jak popytaliśmy w naszych źródłach związkowych, taki scenariusz jest prawdopodobny. Wszak Fernando Santos i Grzegorz Mielcarski nie tak dawno byli u "Lewego" z wizytą w Barcelonie, a chociażby forma Grosickiego jest obecnie zdecydowanie niższa niż w czerwcu, gdy faktycznie zasługiwał on na powołanie, a jednak go nie otrzymał. 

We wrześniowych meczach zobaczymy, jaki przyniesie efekt zachowanie kapitana i selekcjonera reprezentacji Polski. Bo to jest miecz obusieczny - może spowodować większy konflikt kadrze, a może okazać się też "wjazdem na ambicję" kadrowiczów.

"Skoro masz Robert za mało pieniędzy, to weź jeszcze te 300 tysięcy, ja ich nie chcę".

Lewandowski odniósł się także jeszcze do afery premiowej sprzed dziewięciu miesięcy. Po pierwsze, nie wyciągnęliśmy rąk po premię. Po drugie. Dostaliśmy niemoralną propozycję. Po trzecie - zostaliśmy w tej sytuacji sami. Pojawiło się wiele mitów wokół tej sprawy. Rada drużyny, w której byłem ja, Wojtek Szczęsny, Grzegorz Krychowiak i Kamil Glik, została poproszona przez sztab, by podzielić premię. Gdy się spotkaliśmy, by ustalić, co zrobić i jak tę sytuację rozwiązać, to stwierdziliśmy, że podzielimy tę premię, by jak najszybciej zamknąć temat i o tym nie myśleć. Rozmawialiśmy chwilę i stwierdziliśmy: "Ok, podzielmy tę premię tak, żeby rezerwowi też byli zadowoleni". Dzieliliśmy to procentowo. Wiedzieliśmy, że jak nie zamkniemy tej sprawy od razu, to ktoś zacznie o tym rozmawiać - powiedział kapitan reprezentacji Polski.

Ale nie do końca tak było. Z czego wynika taka różnica w zeznaniach pomiędzy Robertem Lewandowskim a Łukaszem Skorupskim? Z tego, co usłyszeliśmy, powód nie jest zbyt skomplikowany. Wynika to z pierwszego podziału dokonanego, jak mówi sam Lewandowski, przez radę drużyny - kapitana, Grzegorza Krychowiaka i Kamila Glika.

Z pierwotnej propozycji zaprezentowanej przez tę trójkę, najważniejsi zawodnicy mieli otrzymać nawet dziesięć razy więcej od innych. Takiemu Robertowi Lewandowskiemu czy Kamilowi Glikowi miały więc przypadać trzy miliony, a rezerwowemu Łukaszowi Skorupskiemu 300 tysięcy.

Skorupski miał wówczas nawet wypalić: "Skoro masz Robert za mało pieniędzy, to weź jeszcze te 300 tysięcy, ja ich nie chcę".

W drużynie faktycznie pojawiły się kwasy, w końcu sprawa została nieco złagodzona i ukrócona ze względu na zbliżający się mecz 1/8 finału z Francją. Niesmak jednak pozostał.

Lewandowski przejechał się po PZPN. Związek nie wdaje się w polemikę. "Ma prawo"

Kolejnym z wielu tematów poruszonych przez Roberta Lewandowskiego jest atmosfera wokół reprezentacji, afery w PZPN, a także podróż powrotna z Kiszyniowa. 

- PZPN pod względem sportowym - tu nie mogę narzekać. Jest naprawdę ok, jeśli chodzi o transport, logistykę i to, co jest w reprezentacji. Ale to, co się dzieje wokół… To jest w dzisiejszych czasach nieakceptowalne. (...) Jestem z pokolenia, które widziałem, co było "x" lat temu i mam porównanie do tego, co jest teraz. Widziałem zmianę, a teraz widzę to, co jest teraz. Młodzi piłkarze nie widzieli tego i myślę, że to dla nich szok i jest to niezrozumiałe. Sądzę, że to dziwny temat dla nich, a nawet żenujący i obcy - mówił Lewandowski, po czym wypowiedział słowa, które trudno określić inaczej, jak wbicie porządnej szpili w prezesa Cezarego Kuleszy. 

Na pewnych stanowiskach trzeba oczekiwać i wymagać klasy. To jest ważne. Trzeba wiedzieć, jak się zachować na tym stanowisku i jak tym zarządzać tym wszystkim - stwierdził napastnik FC Barcelony. 

- Nie chodzę z alkomatem i nie sprawdzam ludzi. Ale to fakt. Nie mówię, że wszystkich, ale poziom pewnych osób jest żenujący - tak to określił Robert Lewandowski. 

Tu uporządkujmy pewne fakty. Z tego, co się dowiedzieliśmy, w samolocie powrotnym faktycznie były osoby pod wpływem alkoholu. "Niedziwne, że niektórzy po takim popisie reprezentacji sobie popili" - usłyszeliśmy między innymi. Zaprzecza się jednak, że ktokolwiek był w takim stanie, żeby brzydko mówiąc, robić chlew w samolocie. Zresztą, gorszącym scenom na pokładzie na naszych łamach zaprzeczyli inni reprezentanci Polski - Przemysław Frankowski i Karol Świderski

Mniej komfortowo kadrowicze mogli się za to czuć na niewielkim lotnisku w Kiszyniowie, gdzie obok na lot rejsowy do Polski odprawiali się także kibice kadry. Z ich strony faktycznie nie brakowało złośliwości w kierunku piłkarzy Fernando Santosa. 

Jak na wywiad Lewandowskiego zareagował PZPN? W związku po tych słowach nie ma przesadnego oburzenia, choć być może nie ma aż takiego spokoju, jaki stara się przekazać nowy dyrektor ds. mediów i komunikacji Tomasz Kozłowski. - Robert Lewandowski jest kapitanem reprezentacji Polski i ma pełne prawo, by udzielać wywiady i publicznie mówić to, co czuje. Na pewno była to bardzo ciekawa rozmowa - mówił nam Kozłowski. 

Ale też w samym związku jest też odczucie, że pewne rzeczy w PZPN względem ostatnich tygodni, muszą ulec poprawie. Mówił o tym kilka tygodni temu prezes Cezary Kulesza, poczyniono też ku temu odpowiednie kroki, właśnie choćby z zatrudnieniem dyrektora Kozłowskiego. 

Zapowiedziano też działania dotyczące weryfikacji tego, kto lata z oficjalną delegacją kadry, czego miało brakować w PZPN nie od miesięcy, a wręcz od lat. Dotyczy to także gości zapraszanych przez sponsorów związku, bo przykładowo Mirosław Stasiak miał otrzymać bilet od firmy Inszury.pl, z kolei prezes FEN Paweł Jóźwiak wraz z wybranką (aczkolwiek tu trudno było mieć zastrzeżenia przed wylotem) zostali zaproszeni przez Orlen. 

Brutalna szczerość, ale i wybielenie się. Wywiad jak przygotowanie do zakończenia przygody z kadrą 

- Robert nie jest sam na boisku. Pamiętajmy, że jest jedenastu zawodników i ci, którzy są bardzo ważni na ławce i trybunach. Nie wiem, czy niektórzy nie zdają sobie z tego sprawy, ale gdy wygrywamy, to jest "brawo Robert", a gdy przegrywamy, to winni są drużyna i selekcjoner. W przypadku pozostałej grupy nie jest to zbyt zachęcające - mówił kilka miesięcy temu dla portalu Meczyki.pl Jerzy Brzęczek o Robercie Lewandowskim. 

I niejako były selekcjoner reprezentacji Polski dostał tym wywiadem argument ku swojej tezie. Robert Lewandowski o wielu rzeczach dotyczących siebie mówi bardzo zdawkowo. A przecież to on jest kapitanem tej reprezentacji. To jego zadaniem jest odpowiednie oddziaływanie na zespół, żeby nie przydarzały się mu takie momenty, jak pierwsze minuty z Czechami czy druga połowa spotkania z Mołdawią. I absolutnie nie było w tych momentach widać, żeby brał na siebie odpowiedzialność za kadrę, o czym mówi w wywiadzie. Tymczasem też jego forma od mistrzostw świata jest bardzo daleko od ideału, nie tylko w Barcelonie, ale też kadrze narodowej. Gdy dołączymy do tego wybielenie się ws. afery premiowej, której wcale nie musiał poruszać, wygląda to po prostu słabo.

Trudno również nie odnieść wrażenia, że ten wywiad Roberta Lewandowskiego jest pewnego rodzaju przygotowaniem gruntu pod zakończenie reprezentacyjnej kariery 35-letniego już napastnika, być może już po Euro 2024 (lub eliminacjach, jeśli reprezentacja Polski się na turniej nie zakwalifikuje). Lewandowski nie tylko w wywiadach, ale i w ostatnich meczach reprezentacji wydaje się nią zmęczony. 

Największą jednak wątpliwością jest moment, który sobie wybrał kapitan reprezentacji Polski na wywiad i jego publikację. O aferze premiowej mówi osiem miesięcy po tych wydarzeniach, o meczu z Mołdawią ponad dwa miesiące po nim, tymczasem już w poniedziałek rusza zgrupowanie kadry, które być może zadecyduje o tym, czy Polska zagra na Euro 2024.

Gdyby Biało-Czerwonym powinęła się w najbliższych meczach noga, temat tego wywiadu z pewnością powróci.

Więcej o: