Po meczu Mołdawia - Polska (3:2) w Kiszyniowie zawrzało nie tylko ze względu na wynik. Podczas spotkania jedynym z zaproszonych gości był Mirosław Stasiak w przeszłości skazany w aferze korupcyjnej. Finalnie sponsor reprezentacji, firma Inszury.pl przyznała, że to właśnie na jej zaproszenie były działacz przybył na mecz.
Cezary Kulesza w rozmowie z Interią przyznał, że miał swój udział w decyzji firmy Inszury.pl o ujawnieniu zaproszenia dla Mirosława Stasiaka na mecz z Mołdawią. - Dziennikarze zaczęli wysyłać wiadomości do wszystkich sponsorów i po otrzymaniu od nich odpowiedzi, skreślali z listy kolejne firmy. Wtedy zadzwonił do mnie szef Inszury.pl i powiedział: "Czarek, nie ma wyjścia, powiemy, jak było". Skoro sami się przyznali, to nie robiłem z tego już tajemnicy - powiedział prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Dodatkowo Kulesza stwierdził, że nie zwrócił uwagi, że to właśnie Stasiak brylował na kolacji przed spotkaniem, oraz że nie zaglądał w jego kartotekę. Szymon Jadczak z WP już wcześniej ujawnił, że PZPN dobrze wiedział o planach byłego działacza i jego przybyciu na mecz.
Teraz dziennikarz postanowił odpowiedzieć na słowa Kuleszy i wskazać, że nie mówi on prawdy. Dowodem na to ma być rozmowa z prezesem firmy Inszury.pl.
"Szef Inszury.pl Grzegorz Krupa w rozmowie ze mną 19 lipca o godz. 10.50, na pytanie, czy rozmawiał z Cezarym Kuleszą przed opublikowaniem oświadczenia ws. Stasiaka, stwierdził kategorycznie, że nie rozmawiał z panem Kuleszą "bo nawet nie mam numeru do pana Kuleszy". Tyle wart jest wywiad prezesa PZPN" - napisał dziennikarz na Twitterze.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Z relacji Jadczaka wynika, że prawdy nie powiedział albo Kulesza, albo Krupa z Inszury.pl. Prezes PZPN przyznał, że zaproszenie Stasiaka było niedopatrzeniem, a na pytanie, czy komuś z jego współpracowników "powinna zaświecić się lampka" odpowiedział: "powinna, ale się nie zaświeciła".