Wyniki reprezentacji Polski w eliminacjach do Euro 2024 sprawiły, że poddano pod wątpliwość przyszłość Fernando Santosa w kadrze. Spekulacje przybrały na sile, gdy po ostatniej porażce z Mołdawią (2:3) spotkano go w siedzibie PZPN, gdzie odbyło się spotkanie trenera z prezesem związku, Cezarym Kuleszą. Niedługo później przedstawiciele zapewnili jednak, że była to rozmowa rutynowa, a Santos nie musi obawiać się o posadę.
Reprezentacja Polski rozegrała trzy mecze w eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw Europy. Zaczęła fatalnie, bo od porażki 1:3 z Czechami. Potem wygrana 1:0 z Albanią, a w czerwcu blamaż z Mołdawią (2:3). Obecnie znajduje się na przedostatnim miejscu w tabeli grupy E. Aby wywalczyć bezpośredni awans, musi się zmotywować na jesienne mecze z Wyspami Owczymi, Mołdawią, Albanią i Czechami.
Więcej treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
W związku z ostatnimi wydarzeniami wokół kadry zaczęto znów spekulować, kto jeśli nie Santos mógłby zostać selekcjonerem reprezentacji Polski. Wielu ekspertów ponownie wskazało Marka Papszuna, który z Rakowem Częstochowa sięgnął w minionym sezonie po tytuł mistrzowski. O zdanie na ten temat zapytano samego trenera. A ten zostawił PZPN otwarte drzwi, bo nie wyklucza pracy z kadrą.
- Miło mi, że jestem wymieniany jako kandydat. Oby nie zostało tak na zawsze, że będę wiecznym kandydatem. Nie ukrywam, że ta posada to jest mój cel. Ale to nie zależy tylko ode mnie, muszą chcieć dwie strony, musi być odpowiedni moment i tak dalej - powiedział Papszun w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Jednocześnie podkreślił, że po meczu z Mołdawią nie było żadnego realnego zainteresowania ze strony związku. Na pytanie o kontakt z PZPN odpowiedział: "Nie, nie było go". Papszun od kilku dni pozostaje bez zatrudnienia. O odejściu z Rakowa poinformował na długo przed końcem sezonu. W czasie swojej pracy w Częstochowie wywalczył awans do Ekstraklasy, dwukrotnie triumfował w Pucharze i Superpucharze Polski, a także sięgnął po mistrzostwo kraju.