- Po takim meczu ciężko w ogóle znaleźć słowa. Czuję duży wstyd. Szczególnie za to, co pokazaliśmy w drugiej połowie - mówił Arkadiusz Milik, który po meczu z Mołdawią z szatni wyszedł jako jeden z ostatnich. Z boiska został jednak zdjęty wcześniej - w 73. minucie. Polska jeszcze wtedy prowadziła z Mołdawią 2:1. I duża była w tym zasługa właśnie Milika, który najpierw zdobył bramkę, a później asystował przy trafieniu Roberta Lewandowskiego.
- Nie mieliśmy prawa przegrać tego spotkania, a jednak tak się stało. Dlaczego? Nie wiem. Nie wyszyliśmy na drugą połowę, w tym był największy problem. Nie chcemy zwalać teraz winy na poszczególnych piłkarzy, bo cała drużyna może mieć do siebie pretensje. Każdy z osobna jest winny. Jak mówię, ciężko w ogóle po takim meczu znaleźć słowa, by o tym mówić. Tym bardziej że wiem, co czujecie wy, kibice i wszyscy Polacy. Jest mi przykro. Naprawdę przepraszam za to, co się stało - dodał Milik.
Milik zdradził też, jak wyglądały pierwsze chwili w szatni. - Nie było krzyków ani darcia się. To w takich chwilach nie ma sensu. Takie porażki nie mogą zdarzać się w piłce. Po prostu nie i koniec. Musimy się obudzić, bo jeżeli będziemy grali tak dalej, raczej nie pojedziemy na Euro - powiedział Milik.
Polska po trzech meczach eliminacyjnych zajmuje czwarte miejsce w grupie E. Za Czechami, Mołdawią i Albanią. Kolejne spotkania kadra Fernando Santosa zagra we wrześniu. Najpierw u siebie z Wyspami Owczymi (7 września), a kilka dni później na wyjeździe z Albanią (10 września).
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!