Ostrzeżenie dla kadry Santosa. "Na niego muszą uważać Polacy"

Reprezentacja Polski jest zdecydowanym faworytem starcia z Mołdawią, ale - zdaniem tamtejszego dziennikarza - powinna w szczególności uważać na Iona Nicolaescu z Beitaru Jerozolima.

Fernando Santos nie był wielkim fanem idei meczu z Niemcami, ale być może zmienił zdanie po zwycięstwie 1:0 w piątkowym sparingu. We wtorek Biało-Czerwonych czeka znacznie ważniejsze spotkanie, bo w ramach eliminacji do Euro 2024, ale zarazem łatwiejsze. W końcu Mołdawia zajmuje dopiero 111. miejsce w rankingu FIFA, a Polska 23. Ale nasi rywale wierzą, że będą w stanie zaskoczyć.

Zobacz wideo Szczęsny: Męczy mnie już to pytanie

- Ostatni mecz rozegrany w Kiszyniowie pomiędzy Mołdawią a Polską w 2013 roku zakończył się wynikiem 1:1 i Mołdawia ma nadzieję na powtórzenie tego wyniku - powiedział w rozmowie z TVP Sport Stas Cernavca, dziennikarz telewizji TV8.

I dodał - Atutem Mołdawii mogą być kontrataki. Mamy szybkich zawodników jak Vitalie Damascan czy Virgiliu Postolachi, którzy spróbują zaskoczyć obronę reprezentacji Polski. Oczywiście czekamy na ataki waszej drużyny, a my postaramy się zaskoczyć w wolnych przestrzeniach. Na pewno Polska musi zwrócić uwagę na jednego z najsprawniejszych mołdawskich napastników, Iona Nicolaescu. Zdobył Puchar Izraela z Beitarem Jerozolima i był jednym z najlepszych strzelców swojej drużyny.

Mołdawia? Na próżno szukać gwiazd

15 milionów euro - taka jest zsumowana wartość całej kadry Mołdawii wg. Transfermarku. Aż na cztery miliony wyceniany jest Reabciuk, lewy obrońca Olympiakosu Pireus. Nicolaescu, o którym wspominał dziennikarz, jest warty milion euro.

24-letni napastnik został kupiony latem przez Beitar za zaledwie 90 tysięcy euro. No i szybko podbił Izrael. Strzelił 18 goli i zanotował 8 asyst dla Beitaru w 32 meczach. W kadrze też jest skuteczny, bo ma 10 trafień w 33 meczach. Trafiał jednak tylko z bardzo słabymi lub po prostu słabymi rywalami. Charakterystyczną cechą mierzącego 184 cm napastnika jest fakt, że jest obunożny.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.