Kilka minut przed godz. 12. Dwóch postawnych ochroniarzy pod hotelem zaczyna rozkładać barierki. Choć barierki to chyba za duże słowo, bo to najzwyklejsze i łatwe do sforsowania słupki z rozciąganymi taśmami. Sami mijamy je bez problemu i przez obrotowe drzwi wchodzimy do środka. "Witamy reprezentację Polski" - taki napis po lewej stronie od wejścia wita kadrę Fernando Santosa.
- Skąd jesteś? - pytamy nastolatka, który od kilkunastu minut kręci się pod hotelem. - Cześć, jestem Artur. Jestem stąd, mieszkam w Kiszyniowie - odpowiada płynnym angielskim. W ręku trzyma markera i wyjazdową koszulkę Barcelony z nazwiskiem Roberta Lewandowskiego. - To twój ulubiony piłkarz? - dopytujemy. - Nie, Messi, ale jestem fanem Barcelony - uśmiecha się, a po chwili wyciąga telefon i pokazuje nam, że był ostatnio na Camp Nou na meczu Barcelony z Mallorką.
Biały autokar w asyście jednego radiowozu podjeżdża pod hotel przed godz. 13. Najpierw wysiada z niego Fernando Santos, potem jego asystenci i na końcu piłkarze. - Robert! Robert, proszę! - krzyczy Artur w kierunku Lewandowskiego, który wychodzi z autokaru jako jeden z pierwszych. Lewandowski od razu podnosi głowę, a po chwili Artur ma już w ręku podpisaną koszulkę. - Nawet nie wiem, co powiedzieć. Jestem taki szczęśliwy - dodaje wyraźnie wzruszony.
Kadra Santosa od razu po przylocie udała się na obiad. Wieczorem trenować będzie na stadionie Zimbru, gdzie we wtorek zagra z Mołdawią. W poniedziałek przed treningiem z dziennikarzami na konferencji prasowej spotka się Fernando Santos i Wojciech Szczęsny. Początek meczu Mołdawia - Polska we wtorek o 20.45.