To wejście odmieniło reprezentację Polski. Bez tego byłoby marnie. Przygnębiające sceny

Jakub Balcerski
Do wejścia na boisko Ewy Pajor na meczu polskich piłkarek z Kostarykankami w Łodzi można było głównie marznąć i się nudzić. Ale gra i energia 26-latki odmieniła wszystko. Piłkarka Wolfsburga wypracowała pierwszego gola, a gdy rywalki wyrównały, indywidualną akcją zdecydowała o zwycięstwie Polek 2:1 pomimo wcześniejszej dość słabej gry.

Czwartkowy mecz towarzyski z Kostaryką mógł być swego rodzaju świętem polskiej piłki kobiecej. Gdyby Polskę wybrano gospodarzem mistrzostw Europy w 2025 roku, spotkanie w Łodzi mogłoby być idealnym sprawdzianem: organizacyjnym - jak wypada zainteresowanie kibiców, wizerunkowym - po akcji Polskiego Związku Piłki Nożnej z promocją polskiej kadry podczas meczu męskiej reprezentacji - i sportowym: jak wygląda zespół na dwa lata przed kluczową imprezą dla przyszłości dyscypliny w Polsce. Ale zamiast Polski wybrano Szwajcarię i jakby wszystko wyhamowało.

Zobacz wideo Po wygranej z ZSRR "Przegląd" ukazał się z poślizgiem

Najpierw były tylko pustki, mróz i nuda

Godzina 15 w czwartek nie brzmi zachęcająco, więc trudno było spodziewać się tłumów na trybunach stadionu imienia Władysława Króla. Zwłaszcza że na godzinę przed meczem zaczął padać śnieg. I faktycznie: były pustki, trochę flag, trąbek i tylko sporadyczne reakcje kibiców.

Ostatecznie frekwencja wyniosła 1606 fanów. Na obiekcie, który może pomieścić nawet ponad 18 tysięcy widzów, było to zatem tylko niewielką grupką, garstką najwierniejszych zapaleńców. W łódzkim środowisku przed spotkaniem zapowiadano jednak jeszcze gorszy wynik, bo miało być nawet poniżej tysiąca osób.

Podczas pierwszej połowy można było w zasadzie tylko zmarznąć i się wynudzić. Jedyną niezłą okazję w 23. minucie miała Nikola Karczewska. Zawodniczka Tottenhamu została sama przed bramkarką Kostarykanek, ale po odbiciu od nierówności na boisku uciekła jej piłka, a z nią szanse Polek na prowadzenie przed przerwą.

45 minut eksperymentu wystarczyło. Weszła Pajor i wszystko się zmieniło

Po wznowieniu gry wszystko się jednak zmieniło. Trenerka Polek Nina Patalon chciała zobaczyć, jak jej drużyna poradzi sobie bez liderki, Ewy Pajor, ale 45 minut eksperymentu jej wystarczyło. I zawodniczka Wolfsburga wyraźnie pobudziła całą drużynę. W pierwszych trzech akcjach po wejściu na boisko Pajor próbowała szybko rozgrywać piłkę, ale brakowało kogoś, kto wszedłby z nią w pole karne. Jak to zrobić idealnie pokazały im Kostarykanki. W 58. minucie Priscila Chinchilla Chinchilla uderzyła w słupek i wydawało się, że zespół jest bliski przejęcia inicjatywy i może nawet pierwszego zwycięstwa z drużyną z Europy od dziewięciu lat.

Ale wtedy dotychczasowe błyski Pajor przyniosły efekt. Weszła w pole karne, zagrała piłkę wzdłuż niego do Natalii Padilli-Bidas, a ta strzeliła do pustej bramki i w 71. minucie Polki objęły prowadzenie. Jednak nawet momenty dobrej, ofensywnej gry zawodniczek Niny Patalon przeplatały się z wyraźnymi błędami w obronie i brakami w technice. Dlatego radość w Łodzi trwała tylko osiem minut. To wtedy po zamieszaniu w polu karnym Kostarykanki wyrównały dzięki trafieniu kapitan Raquel Rozriguez Cedeno.

I co Polki zrobiłyby bez świetnego zmysłu gry i wyczucia Ewy Pajor? Gdy dostała piłkę w 86. minucie od Kingi Kozak, została sam na sam z bramkarką przeciwniczek, minęła ją i spokojnie trafiła do pustej bramki. Zmęczone trudnym spotkaniem zawodniczki i przemarznięci kibice wreszcie mogli się cieszyć ze zwycięstwa.

Patalon dostała odpowiedzi. Teraz o wiele trudniejsze wyzwania

Kostaryka to uczestnik najbliższych mistrzostw świata, więc wygrana i gra na tle takiego rywala to dla Polek cenne doświadczenie. - Chcemy zderzać się z różnymi stylami i rywalami - mówiła Sport.pl przed meczem Nina Patalon. Zadaniem na pierwsze spotkanie podczas wiosennego zgrupowania Polek miało być powalczenie o dominację na boisku. Ta była widoczna, choć nie przez cały czas i trenerka polskiej kadry pewnie ma świadomość, że perfekcji w występie jej zawodniczek nie było.

Po braku przyznania organizacji mistrzostw Europy Polki nieco inaczej muszą patrzeć na przyszłość reprezentacji. Zagrają przecież w eliminacjach i bardzo chcą pojechać na ten turniej. Wyjściowy skład wyznaczony przez Ninę Patalon dał pole do testu, sprawdzenia wielu zawodniczek. Wówczas Polki grały po prostu słabo, ale w drugiej połowie pokazywały już więcej ze swojego potencjału. Patalon dostała parę odpowiedzi przed meczem, który postawi Polki w o wiele trudniejszej sytuacji i może pokazać, jak daleko kadra jest od europejskiej czołówki. Ich rywalkami będą Holenderki - mistrzynie Europy sprzed sześciu i wicemistrzynie świata sprzed czterech lat.

- Chcemy się zmierzyć z Holenderkami, żeby przygotować same siebie na trudne mecze, które mogą nas czekać już w eliminacjach. To już zespół wybitny taktycznie i personalnie, zmieniający chociażby hybrydowo ustawienie, co w kobiecym futbolu wciąż jest rzadkością. Ten mecz ma nam pomóc przyjrzeć się sobie - mówiła Sport.pl Nina Patalon.

Wynik meczu z Kostaryką niech zatem Polki napędzi, a spotkanie z Holenderkami przygotuje na jeszcze trudniejsze wyzwania. Choć od nastroju święta i pełni radości u polskich piłkarek daleko, to pokazały, że są skupione na swoich celach, a po drodze do ich realizacji nie chcą zaliczać wpadek. Pomimo ponurego nastroju meczu z Kostaryką w Łodzi sobie na taką nie pozwoliły. To podstawy, od których trzeba zacząć budować pozytywy wizerunku polskiej kobiecej piłki, nawet bez ułatwienia w postaci organizacji Euro u siebie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.