Sukces, jakiego w PZPN jeszcze nie było. Polska już wygrywa z potęgami po 5:0

Dawid Szymczak
Reprezentacja Polski, która dominuje nad rywalami, ryzykuje, chce atakować i odbierać piłkę daleko od swojej bramki, jak najczęściej podaje do przodu i spycha przeciwników do głębokiej defensywy. Niespełnione marzenie? Nie, to już się dzieje - w kadrach młodzieżowych U-17 i U-19, które zakwalifikowały się na mistrzostwa Europy.

W pierwszej reprezentacji na razie nie ma o tym mowy. Dyskusja o jej stylu gry ożywiła się szczególnie podczas mistrzostw świata w Katarze, w których wyszła z grupy, ale grała nudno, zachowawczo i prymitywnie, co zmąciło radość z awansu. Fernando Santos, nowy selekcjoner, nie zmieni tego ze zgrupowania na zgrupowanie. Już to pierwsze pokazało, że zmiana będzie powolna i niekoniecznie bardzo wyraźna. Za Portugalczykiem ciągnie się zresztą opinia pragmatyka i trenera ostrożnego. Dlatego zmiany muszą być oddolne.

Zobacz wideo Santos: Chcę wygrać wszystko! Nie przyjechałem do Polski, by przegrywać

PZPN je wprowadza. W młodzieżowych kadrach narzuca konkretny sposób gry - "proaktywność" ma wręcz wypisaną na sztandarach. To znaczy, że nie chce czekać w okopie przed własnym polem karnym, jak reprezentacja Czesława Michniewicza w Katarze, na akcje przeciwników, ale odbierać piłkę daleko od niego. Chce ruszać na rywali, zmuszać do błędów, a nie tylko reagować na ich ruch. A jak już piłkę uda się odebrać, to pierwsze podanie powinno być do przodu, by napędzić szybki atak. Selekcjonerzy powtarzają swoim piłkarzom, że mają ryzykować, grać odważnie. Oni przyjmują to zresztą dość naturalnie, bo są z pokolenia, które nie ma kompleksów przed rywalami z lepszych piłkarsko nacji.

"Większość reprezentacji tylko na mecze z nami zmienia ustawienie i swoje założenia. Nawet Portugalczycy"

Sytuacja przed losowaniem grup mistrzostw Europy do lat 17 była wręcz niespotykana. W poniedziałek po południu Polacy mieli poznać rywali, a jeszcze rano ich selekcjoner Marcin Włodarski mówił podczas śniadania prasowego w siedzibie PZPN, że i tak nie ma to dużego znaczenia, bo jego zespół nie będzie się do nikogo dostosowywał. Niezależnie od przeciwnika ma w zwyczaju grać po swojemu - odważnie i do przodu. - Jest odwrotnie. Większość reprezentacji tylko na mecze z nami zmienia ustawienie i swoje założenia. Nawet Portugalczycy pierwszy raz, odkąd śledzę ich kadrę, nie wyszli wysoko i oddali nam inicjatywę. Przez godzinę ten mecz był bardzo wyrównany, później oni doszli do głosu i wygrali 1:0 po rzucie karnym - mówi Włodarski. Wyniki nie są najważniejsze, ale w przypadku jego kadry są dowodem, że odważna gra przynosi efekty. W ostatnich miesiącach prowadzona przez niego reprezentacja wygrała m.in. 5:0 z Anglią, 5:0 z Belgią i 5:2 ze Szwecją, a ostatnio w eliminacyjnym turnieju 1:0 z Czechami i 5:0 ze Słowacją.

28 marca był wyjątkowym dniem dla młodzieżowej piłki, bo kadry do lat 19 i do lat 17, raptem kilka godzin po sobie, awansowały na mistrzostwa Europy. - Osiągnęliśmy sukces, jakiego jeszcze w historii PZPN nie było. Żeby nakreślić skalę: na mistrzostwa U-19 wchodzimy pierwszy raz od siedemnastu lat, było tylko osiem miejsc, zabrakło ich choćby dla Niemiec i Francji, a takie kraje jak Belgia czy Dania, bardzo dobrze szkolące piłkarzy, nie jadą ani na mistrzostwa do lat 19, ani na mistrzostwa do lat 17. My natomiast na U-17 będziemy drugi raz z rzędu - zauważa Maciej Mateńko, wiceprezes PZPN ds. szkolenia. - Zmieniliśmy podejście do reprezentacji młodzieżowych i ich sposobu gry. Chcemy ryzykować, grać jeden na jeden, budować akcje od tyłu pod presją rywali. Chcemy reprezentantów, którzy poprzez młodzieżówki przejdą do dorosłej kadry i będą potrafili w ten sposób grać. Wyniki mają być efektem naszej gry, a nie celem samym w sobie. Nie są najważniejsze - podkreśla. 

- Żeby awansować na mistrzostwa Europy, nie uciekamy się do najprostszych środków, ale oczywiście chcemy jak najczęściej na nich występować. Rozmawiałem niedawno z Danem Ashworthem, dzisiaj dyrektorem sportowym Newcastle United, a wcześniej dyrektorem angielskiej federacji. Opowiadał, jaką uwagę przywiązywali w Anglii do liczby rozegranych meczów w młodzieżówkach i liczby turniejów, w których ich piłkarze brali udział. Na początku porównywali się do Niemców: że młody niemiecki piłkarz, który debiutował w seniorskiej kadrze, miał około osiemdziesięciu meczów w młodzieżówkach, był mistrzem Europy U-17, wicemistrzem świata U-19 i np. miał jeszcze medal w kategorii do lat 21. Olbrzymie doświadczenie. Ich zawodnicy nie mieli połowy tego. Oni zaczęli zwracać na to większą uwagę i my też chcemy teraz iść tym tropem, żeby za jakiś czas, przy debiucie zawodnika w dorosłej kadrze, powiedzieć, że brał udział w trzech młodzieżowych mistrzostwach - tłumaczy Marcin Dorna, dyrektor sportowy PZPN. - Gratulacje za te awanse należą się wszystkim, również klubom, bo to one szkolą i to od nich pozyskujemy piłkarzy - mówił.

W młodzieżówce to Polacy dominują nad Czechami. "Nie unikamy presji" 

Mistrzostwa Europy do lat 17 odbędą się między 17 maja a 2 czerwca. Polska zna już rywali - zagra w grupie A z Węgrami, Irlandią i Walią. Ale samo podejście do losowania już wiele mówi o jej stylu gry i podejściu do meczów. - My i tak się nie zmieniamy, jedziemy tam grać tę samą piłkę. Z każdym rywalem mamy ten sam model gry: jeden na jeden z tyłu, wysoko i aktywnie bronimy, od początku do końca chcemy dominować. Jak miałbym to teraz zmienić? Jak bym się z tym czuł, że przekonywałem chłopaków do takiej gry, a tuż przed mistrzostwami coś zmieniam? Zostajemy przy swoim - uśmiecha się Włodarski. - To rywale najczęściej zmieniają się pod mecze z nami. Czesi na przykład bardzo się wycofali. Grali blisko swojego pola karnego, zostawili dwóch napastników i zagrywali na nich długie piłki. Nie ukrywam, że dwa razy wyszli w ten sposób sam na sam z naszym bramkarzem. Ale my to akceptujemy. Wiemy, że może się tak zdarzać. Taka gra, jaką proponujemy, ma rozwijać naszych piłkarzy. Idziemy wręcz jeszcze dalej i zamiast się cofnąć, wolimy zrobić jeszcze krok do przodu - mówi selekcjoner U-17.

O jego reprezentacji zrobiło się w środowisku głośniej po wysokich wygranych z Anglią i Belgią. - Widzieliśmy ten pozytywny boom na naszą kadrę. Chłopcy poczuli presję. Nie unikaliśmy jej, ale chcieliśmy przekuć w coś dobrego. I to się udało. Ale nie szedłbym za daleko z tymi określeniami o złotym pokoleniu. Jest w tej kadrze kilku chłopaków, pewnie ze trzech, dla których widzimy dzisiaj perspektywę wejścia kiedyś do pierwszej reprezentacji, ale takie wróżenie też jest obarczone ryzykiem. Wiele może się zmienić. Na pewno mamy dobrych napastników. I to aż czterech, dlatego nimi rotujemy. Stąd też ta duża liczba strzelanych goli. Chcemy też stwarzać im jak najwięcej okazji, dlatego w środku pola, po przejęciu piłki, wymagamy podania jej do przodu, nawet jeśli wiąże się to z ryzykiem straty. Najważniejszy jest pomysł, sam zamiar - tłumaczy Włodarski i przyznaje, że nawet tak młodzi piłkarze, jeszcze nie do końca ukształtowani, początkowo mieli opory przed tak ryzykowną grą. - Mieli już swoje przyzwyczajenia z klubów czy akademii. Musieliśmy trochę z nimi walczyć i przekonywać ich do ofensywnej gry. Pomogły nam dobre wyniki, bo łatwiej było piłkarzom uwierzyć w nasz pomysł, jeśli widzieli, że dzięki niemu wygrywają mecze. Robimy postępy, coraz lepiej gramy w obronie, już nie tracimy tylu goli. Wcześniej nam to doskwierało - dodaje. 

Dlatego PZPN wciąż przekonuje kluby, m.in. z Centralnych Lig Juniorów, by stawiały na proaktywną grę. Zgrupowania reprezentacji nie wystarczą bowiem, by zmienić przyzwyczajenia piłkarzy. Młody piłkarz spędza około 300 dni w roku w swoim klubie i raptem 50 dni na zgrupowaniach kadry. Dlatego federacja wysyła do klubów swoich przedstawicieli, by zachęcali trenerów do odważnej i ryzykownej gry. Wysłannicy na mecze odnotowują też w raportach, w jaki sposób grała dana drużyna: zachowawczo czy odważnie, ofensywnie czy defensywnie. - Przyglądamy się temu już jakiś czas i widzimy pozytywną zmianę. Coraz więcej zespołów gra tak, jak sobie tego życzymy. A chcemy iść z tym dalej i grać jeszcze ryzykowniej i dynamiczniej - podkreśla Dorna.

Pokolenie pozbawione kompleksów

- Dlatego trzeba podkreślić, że ten sukces z awansami na mistrzostwa Europy jest sukcesem całego środowiska. Mam nadzieję, że trenerzy, u których ci zawodnicy stawiali pierwsze kroki, czują teraz potężną satysfakcję. Na moich zgrupowaniach było w sumie 70 zawodników. W bardzo krótkim czasie udało się sprawdzić tak wielu piłkarzy, bo bardzo dobrze układa się współpraca z klubami. By rozgrywać jak najwięcej meczów i mieć jak najwięcej wspólnych treningów, spotykaliśmy się także poza oficjalnymi terminami - mówił Marcin Brosz, selekcjoner kadry do lat 19, który wcześniej przez wiele lat pracował w Górniku Zabrze. Ma więc porównanie pracy z młodymi piłkarzami i z seniorami. Różnic widzi sporo, ale jedna jest szczególnie istotna: - Szybkość, jaką ci chłopcy robią postępy. Błyskawicznie wszystko załapują. Na zgrupowaniach nie mamy dużo czasu, dlatego sygnalizujemy zawodnikowi jakiś problem, dajemy mu narzędzia do jego rozwiązania, pokazujemy właściwe zachowanie, a później on może nad tym pracować w swoim klubie. I proszę uwierzyć: taki piłkarz wraca do nas za dwa miesiące i po tym problemie już nie ma śladu. To jest niezwykła satysfakcja - mówi.

- To są też piłkarze pozbawieni kompleksów. Oni nie kalkulują. Widzą dużą piłkę, czasami przyjeżdżają do nas ze znanych europejskich klubów, gdzie mają świetnych piłkarzy na wyciągnięcie ręki. Trenują z nimi, obserwują ich. Chcą grać jak najlepsi, chcą cały czas iść do przodu. Nie boją się, podejmują każde wyzwanie - opowiadał z iskrą w oku Brosz. Jego kadra rywali dopiero pozna. Mistrzostwa Europy do lat 19 odbędą się w lipcu. Gospodarzem będzie Malta, a na turniej, poza Polską, zakwalifikowały się też reprezentacje Włoch, Hiszpanii, Portugalii, Grecji, Islandii i Norwegii.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.