Bez jednego piłkarza moglibyśmy wrócić do smutnych czasów Brzęczka. Santos zyskał

Dawid Szymczak
Na pewno Polska więcej ma po tym zgrupowaniu punktów niż satysfakcji z gry i lepiej wygląda w tabeli niż na boisku. - Trzy punkty w dwóch meczach? Połowa planu minimum - ambitnie podsumowuje Wojciech Szczęsny. Fernando Santos ma wiele wniosków, sporo problemów, ale będzie nad nimi rozmyślał, tracąc do Czechów zaledwie jeden punkt. To otwiera drogę do tego, co - poza awansem - najważniejsze w tych eliminacjach.

To jak z poważną budową, której termin ukończenia wypada dopiero w czerwcu 2024 r. Fernando Santos, jej główny architekt i koordynator, latem przyszłego roku, gdy rozgrywane będą mistrzostwa Europy w Niemczech, ma mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Na razie wpadki, niedociągnięcia i ogólna brzydota są naturalne. Która budowa zachwyca już na pierwszym etapie? Kadra to na razie porozrzucane taczki, hałdy piachu i kamienie. Powoli powstaje fundament, na którym za kilka miesięcy - podczas czerwcowego zgrupowania - powinno już powstać coś, co przyciągnie uwagę i ułatwi wyobrażenie sobie końcowego efektu. 

Zobacz wideo Santos: Chcę wygrać wszystko! Nie przyjechałem do Polski, by przegrywać

Najważniejsze, że już na początku udało się uniknąć opóźnienia, które pozwoliłoby usprawiedliwiać każdą fuszerkę. Można przecież wyobrazić sobie, że po porażce z Czechami oglądamy ten sam mecz z Albanią na Narodowym, ale Myrto Uzuni w końcówce meczu trafia w bramkę zamiast tuż obok, a Polska remisuje zamiast cieszyć się ze zwycięstwa. Niewiele brakowało, by właśnie tak było, bo w drugiej połowie rywale mieli kilka dogodnych okazji do zdobycia wyrównującej bramki. Wtedy Polska traciłaby trzy punkty do Czechów i musiała oglądać się na resztę rywali. Niepokój byłby uzasadniony, a pokusa wyrachowanej gry obliczonej jedynie na doraźne zbieranie punktów mogłaby cofnąć nas do smutnych czasów Jerzego Brzęczka czy Czesława Michniewicza, w których punktowanie zawsze liczyło się bardziej niż styl gry i rozwój drużyny. W obu przypadkach nie kończyło się to dobrze - Brzęczek został zwolniony mimo awansu na Euro, a Michniewicz musiał znosić krytykę chociaż na mundialu pierwszy raz od 36 lat wyszedł z grupy. 

Jest jednak znacznie lepiej. Nieprzekonujące wygrana nad Albanią, przy korzystnym dla Polski bezbramkowym remisie Czechów z Mołdawią, daje Santosowi komfort spokojnej pracy w najbliższych miesiącach. Zwycięstwa, nawet jeśli pozbawione fajerwerków, uspokajają bowiem wszystkich: kibiców, działaczy czy samych piłkarzy. To poniedziałkowe jednocześnie nie pozwala im na samozadowolenie, co dość wyraźnie wybrzmiewało w wypowiedziach najbardziej doświadczonych zawodników - Roberta Lewandowskiego, Wojciecha Szczęsnego czy Piotra Zielińskiego. Oni wiedzą, że mecz w Pradze był fatalny, a ten na Narodowym co najwyżej przeciętny. Santos też nie pudruje rzeczywistości. - Najważniejsze było zwycięstwo, podobało mi się podejście moich piłkarzy do tego meczu: ich solidarność, zaangażowanie i poświęcenie. Możemy jednak poprawić wiele rzeczy w naszej grze. Przede wszystkim środek pola, operowanie piłką i konstruowanie akcji, by dawać kibicom lepsze widowisko, a przy tym wyglądać solidnie - mówił na pomeczowej konferencji prasowej. 

2Mecz eliminacji mistrzostw Europy Polska - Albania Nad reprezentacją czuwali opatrzność i Świderski. Reakcja selekcjonera mówi wszystko

Jeśli wierzyć Guardioli - jest dobrze

Za Santosem burzliwe zgrupowanie: najpierw kontuzje obrońców uszczupliły kadrę, później na portalowe czołówki wróciła afera premiowa, która kolejny raz zmąciła spokój, a podsumowaniem pierwszych dni była dotkliwa porażka 1:3 z Czechami. Portugalczyk spontanicznie reagował: tu dowołał Bartosza Salamona i Tymoteusza Puchacza, tam zarządził medialną ciszę, a po meczu w Pradze porzucił spokojny ton i szczerze podsumował występ swoich piłkarzy. Mówił, że zabrakło im fundamentalnych wartości, czyli zaangażowania i wiary. Nie uderzał jedynie w obrońców, którzy zawalali przy golach, ale miał pretensje do całej drużyny i domagał się zdecydowanej reakcji już w następnym meczu.  

Pep Guardiola przyznaje, że zawsze z uwagą słucha wywiadów, których udzielają jego piłkarze i sprawdza, czy powtarzają dziennikarzom to, co sam mówił im w szatni. Najbardziej zadowolony jest, gdy nie tylko ogólnie oddają jego przekaz, ale wręcz używają tych samych słów, co on. Znaczy to, że słuchają i się zgadzają, a jego pomysły i refleksje wydają im się tak trafne, że przedstawiają je jako swoje. Naśladownictwo jest najwyższą formą uznania. Dlatego uśmiechaliśmy się, gdy w mixed zonie - miejscu, w którym piłkarze po meczach udzielają krótkich wywiadów - pojawiali się kolejny zawodnicy i zaczynali podsumowywać zgrupowanie słowami, które na konferencjach prasowych padały z ust Santosa. Główna myśl? Najpierw serce, później umiejętności. Jeśli bowiem Polacy nie dorównają swoim przeciwnikom zaangażowaniem, pewnością siebie i wolą walki, jeszcze wiele meczów może skończyć się jak ten w Czechach. Z Albanią byli już bardziej skoncentrowani i agresywni, dlatego wygrali.

Oczywiście - nikogo przy tym nie przekonali i nie zadowolili stylem gry. Ale i to da się zrozumieć, bo nie przekonują i nie zadowalają od lat, a Santos przeprowadził dotychczas raptem cztery treningi w pełnym składzie. Wracając do budowy: nie da się przecież postawić imponującego budynku w tydzień. Zaufanie do Portugalczyka, że zrobi to w kilkanaście miesięcy, jest natomiast zrozumiałe - on już kilka takich obiektów w życiu zbudował. To całkiem naturalne, że wszyscy wokoło bardziej ufają mistrzowi Europy niż selekcjonerom wziętym z ekstraklasy i Paulo Sousie, który pierwszy raz pracował z kadrą.

Wydaje się, że piłkarze też darzą go sporym szacunkiem. Lewandowski z uznaniem mówi o jego trafnych i drobiazgowych spostrzeżeniach, Zieliński zauważa chęć zmiany stylu gry na taki, który bardziej mu odpowiada i pozwala bardziej wykorzystać jego najlepsze cechy, a Jakub Kamiński zachwala odprawy, zdradza, że piłkarze po przekroczeniu połowy boiska mogą robić z piłką, co chcą i nawet kupuje zasadę, że selekcjoner nie zawsze wyjaśnia swoje decyzje. Kamiński mecz w Pradze przesiedział na ławce, był tym rozczarowany, żadnego wyjaśnienia nie dostał, ale zaczął spotkanie w Warszawie i to jego strzał w słupek dobił Karol Świderski, zdobywając jedyną bramkę. W przyszłości może jeszcze być różnie, kadra już kilkukrotnie kaprysiła w kwestii selekcjonerów, ale dzisiaj wydaje się nie tyle zauroczona Santosem, co autentycznie przekonana do jego metod. Portugalczyk na pierwszym zgrupowaniu zrobił nawet lepsze wrażenie na piłkarzach niż na kibicach - oni bowiem widzieli tylko efekt końcowy jego pracy. Nie zawsze udany. Rzadko przyjemny dla oka.

,Mecz eliminacji do EURO 2024 Czechy - Polska Porażka z Czechami i słaby styl z Albanią nie mają żadnego znaczenia. Santos ma inny cel

Galimatias, a konkretów sporo. Na plus i na minus 

Całkiem zabawne są memy ze smutną miną Santosa i podpisem, że dopiero teraz wie, w co się wpakował. To oczywiście przejaskrawienie, bo wystarczyło obejrzeć mecze z mundialu, by wiedzieć, że obrońca z Arsnalu, pomocnik z Napoli i napastnik z Barcelony nie mówią o reprezentacji Polski całej prawdy. Przeciwnie wręcz - to wciąż drużyna olbrzymich kontrastów, w której najlepszego i najgorszego piłkarza w jedenastce dzieli przepaść, a na koniec i tak ważniejsi od gwiazd mogą być zawodnicy Charlotte i Lecha Poznań. To wciąż drużyna, której potencjał pozwala na więcej, ale wcale niełatwo będzie go wydobyć. Santos na pewno kończy to zgrupowanie z mnóstwem wniosków. I jak na ogólny galimatias, wydają się one całkiem klarowne. 

Najpierw na smutno: problemy z grą piłką wynikają nie tylko ze słabej techniki polskich piłkarzy, ale też ich mentalności, podatności na stres i paniki wkradającej się w ich działania, gdy tylko rywal rusza z ostrzejszym pressingiem. By poprawić atak pozycyjny potrzeba pracy zarówno na boisku, jak i szatni, by w ogóle przekonać piłkarzy, że potrafią to robić. Łatwiejsze może być sklonowanie Zielińskiego niż znalezienie kogoś, z kim będzie mógł szybko pograć w piłkę. Kolejni lewi obrońcy zawodzą, przestawienie tam Kiwiora nie rozwiązało problemu. Skrzydłowi najwięcej mówią o całym zespole: są zachowawczy, ostrożni i przewidywalni. Również dlatego Polska cierpi, gdy rywale ustawiają się głęboko w obronie i z premedytacją oddają jej piłkę. Niestety, cierpi też, gdy rywale podchodzą wyżej i ostrzej atakują - wtedy nawet Lewandowskiemu i Zielińskiemu zdarza się stracić piłkę i narazić zespół na kontrę. Właśnie - jeśli zależało nam na uniezależnieniu zespołu od Lewandowskiego, to nie do końca chodziło o to, że kapitan tak wyraźnie straci formę. Odpowiednia motywacja i koncentracja nie są czymś oczywistym. Charakter wielu piłkarzy wciąż trzeba wykuwać, a selekcja nie była doskonała. Santos sam przyznaje, że wciąż się tej kadry uczy, poznaje szczegóły i weryfikuje opinie o różnych piłkarzach. 

Z plusów: do Euro jeszcze kilkanaście miesięcy, więc jest czas, by nad tym wszystkim pracować. Trzy punkty po dwóch meczach i tylko jeden punkt straty do Czechów to największe szczęście tego zgrupowania. Dla Świderskiego reprezentacyjna koszulka jest jak kostium dla superbohatera - wkłada go, zyskuje niesamowitą moc i może ratować wszystkich dookoła. Ustawienie z dwoma napastnikami, nawet jeśli nie grają tuż obok siebie, służy tej kadrze. I nawet nie o gola Świderskiego chodzi, a o jego pracę na rzecz zespołu, aktywność, chęć gry i niechowanie się za plecami obrońców. W realiach tej kadry to już całkiem sporo. Jeśli ogólnie brakuje w niej charakteru, to akurat Świderski go dodaje. Mecz z Albanią pokazał też, że nawet z ekstraklasy można do reprezentacji wyciągnąć ważnych piłkarzy - przykładem Salamon, który został dowołany za kontuzjowanego Kamila Piątkowskiego, nie zagrał w pierwszym meczu, ale zaimponował na treningach i już po kilku dniach dowodził młodszymi kolegami z Premier League. Właśnie! Jan Bednarek gra lepiej, gdy nie rządzi obroną i może liczyć na wsparcie kogoś bardziej doświadczonego, a rzetelnie pracujący Karol Linetty reprezentacji nie zbawi, ale może jej się przydać. Ustawienie Sebastiana Szymańskiego przy linii nie ma sensu, dlatego dobrze, że eksperymenty kończą się już po pierwszym zgrupowaniu - i to nie lekkomyślnym odrzuceniem tego piłkarza, jak u Sousy. Z kolei Zielińskiemu służy granie głębiej, a nie tuż za plecami Lewandowskiego, gdy obaj są odseparowani od reszty drużyny.

"Albania w szoku". Media rywali reagują. Wymyślili nam nowego reprezentanta

Zwycięstwo, które pozwala ryzykować. Santos przekonany, że jesteśmy na właściwej drodze. "Teraz wiele rzeczy się poprawi"

- To był taki mecz na przełamanie. Trener widzi, czego nam potrzeba, jak funkcjonujemy i treningi na kolejnym zgrupowaniu będą do tego lepiej dopasowane. Zabrakło nam stworzenia bardziej klarownych okazji i strzelenia drugiego gola. Ale w składzie jest dużo nowych zawodników, więc nie mamy jeszcze wykształconych automatyzmów. Po porażce z Czechami nie było też łatwo wyjść i ryzykować - stwierdził Lewandowski tuż po zakończeniu pierwszego zgrupowania Santosa. Reprezentacja Polski nie zaczęła na nim lepiej grać w piłkę, ale chwilami przynajmniej pokazywała, że w ogóle chce to robić. Na pewno wynosi z tego zgrupowania więcej punktów niż satysfakcji, a lepiej niż na boisku wygląda w tabeli, dzięki potknięciu Czechów w Mołdawii i dość szczęśliwemu zwycięstwu z Albanią. Ono jest też o tyle ważne, że pozwoli podjąć większe ryzyko w kolejnych meczach i potraktować te eliminacje, w których najtrudniejszy był początek, jako doświadczalny poligon. Niech Santos zmienia, sprawdza i wysoko zawiesza swoim piłkarzom poprzeczkę. On sam przekonuje: "Jesteśmy na właściwej drodze, teraz wiele rzeczy się poprawi". Oby już w czerwcu, podczas kolejnego zgrupowania, poza punktami wreszcie pojawiło się też poczucie, że reprezentacja naprawdę się rozwija.

On był najważniejszy na boisku. Jak zagrał Lewy? [OCENY] On był najważniejszy na boisku. Jak zagrał Lewy? [OCENY]

Więcej o: