Po końcowym gwizdku i wygranej z Albanią 1:0 trener Fernando Santos wyraźnie się ucieszył, skoczył do góry i machnął ręką w geście triumfu. Na pomeczowej konferencji prasowej nie krył, że najważniejszy był dla niego wynik.
- To zwycięstwo było ważne i na pewno sprawiedliwe. Wiem oczywiście, że musimy poprawić sporo rzeczy jeśli chodzi o środek pola, ale kontrolowaliśmy ten mecz i zrobiliśmy kilka ciekawych akcji. To, co mi się najbardziej podobało to solidarność graczy i praca, to że pomagali na boisku jeden drugiemu. Wiemy, że w przyszłości nasza gra może wyglądać lepiej. Wiem, że możemy grać ładniej. Jeśli potrzymamy poziom koncentracji i zaangażowania w mecz, to wiem, że tak będzie. Widzę, że są pewne problemy z zaplanowaniem akcji, co za tym idzie z tym by grać widowiskowo, tak by to podobało się publiczności. Na tę pracę będzie czas na następnym zgrupowaniu. Będziemy mogli inaczej wtedy zaplanować treningi, będzie mecz towarzyski, będzie więcej czasu, by dopracowywać naszą grę - oświadczył selekcjoner.
Santos przyznał, też że z Albańczykami wyciągnął wnioski i skorygował kilka swoich pomysłów z meczu w Pradze.
- Jeszcze niedawno myślałem, że Szymański będzie lepszy z prawej strony boiska, ale teraz wiem, że on lepiej wykorzystuje przestrzeń z w środku pola. Na takie rzeczy odpowiedzi dadzą jednak treningi i mecze. Ta kadra będzie ewoluować, a ja się jej będę uczył - wytłumaczył.
Selekcjoner nieco wywinął się od pytania o graczy z polskiej ekstraklasy, którzy w osobie Michała Skórasia, czy Bartosza Salamona mogli być po zgrupowaniu zadowoleni.
- Gdyby piłkarze z Ekstraklasy nie byli dobrzy, to by nie byłoby ich powołań. Nie wykluczam nikogo z tej ligi. W wielu drużynach polskich grają jednak gracze z zagranicy. Będę waszą ligę obserwował.
Santos odniósł się też do gry na dwóch napastników, która zastosował w meczu z Albanią. W Pradze zagraliśmy tylko z jednym nominalnym napastnikiem.
- Potrzebujemy napastników. Z Albanią graliśmy z przodu w systemie 1+1 a za nimi były jeszcze cztery osoby. Staraliśmy się, by Nicola Zalewski i Jakub Kamiński też wchodzili w ofensywne akcje niczym napastnicy. W różnych meczach mogę to zmieniać, ale wydaję mi się, że będę szedł w stronę tego co było dzisiaj - przyznał selekcjoner.