Największy problem Santosa w kadrze. Rezygnuje z ambitnego planu

Dawid Szymczak
Tu przykleić, tam przyszyć i jakoś zebrać to w całość - tak wygląda konstruowanie składu przez Fernando Santosa na pierwsze mecze eliminacji Euro 2024. Najgorzej jest w obronie: czterech piłkarzy kontuzjowanych, dwóch dowołanych w ostatniej chwili, jeden niegrający w klubie. Nowy selekcjoner ambitne plany musi na razie odłożyć na bok, by drużyna nie rozpadła się w najważniejszych meczach.

Eliminacje powinny być łatwe, ale akurat ich początek jest dość trudny. Polska pierwsze mecze zagra z Czechami w Pradze (piątek) i z Albanią w Warszawie (poniedziałek), czyli z najgroźniejszymi rywalami w grupie. A im bliżej tych meczów, tym przybywa problemów. Głównie w obronie, gdzie kontuzjowani są Kamil Glik, Kamil Piątkowski i Bartosz Bereszyński, a Jan Bednarek ma mocno poobijane żebra, więc również może te mecze opuścić. Do tego dochodzą problemy Jakuba Kiwiora, który po przejściu do Arsenalu bardzo rzadko podnosi się z ławki rezerwowych. Ilu pewniaków ma dziś Fernando Santos w obronie? Naliczyliśmy jednego.

Zobacz wideo To dlatego Lewandowski nie pojawił się na konferencji

Łatwiej o pozaboiskowe zmiany. Plan był ambitny, ale trzeba odłożyć go na bok

Santos jednak nie próżnuje i remontuje reprezentację Polski. Pisaliśmy już o szczegółach, które zmienił w jej codziennym funkcjonowaniu: od kształtu i układu stołów oraz wprowadzenia zakazu używania telefonów w jadalni, przez nowe godziny treningów i poważniejszą atmosferę podczas zajęć, po termin ogłaszania wyjściowego składu na mecz i wyproszenie kamer "Łączy nas piłka" z szatni. Poza boiskiem Portugalczyk korzysta z niemal pełnej władzy i wydaje kolejne polecenia - choćby to o zmianie ławki gospodarzy na Stadionie Narodowym. Dotychczas Polacy siadali po lewej stronie, ale od meczu z Albanią będą po prawej, by sędzia liniowy biegał blisko Santosa, a nie selekcjonera rywali. Drobnostka, która ma sens. 

Ale boiskowych zmian prawdopodobnie nie uda mu się przeprowadzić tak szybko i bezboleśnie. Santos obejrzał kilkanaście meczów reprezentacji Polski, wyciągnął wnioski i miał plan na jej przebudowę. Patrząc na listę powołanych - plan ambitny, bo mający pogodzić pokoleniową wymianę na kluczowych pozycjach z doraźnym punktowaniem. W kadrze na marcowe mecze zabrakło choćby Grzegorza Krychowiaka, który od lat był podstawowym środkowym pomocnikiem, ale na mundialu w Katarze raz jeszcze na wierzch wyszły jego techniczne i szybkościowe niedostatki. Samo pominięcie go może sugerować, że nowy selekcjoner chce też, by Polska grała aktywniej, szybciej i składniej w ataku. Santos poszedł jeszcze dalej i sięgnął po stoperów, którzy lepiej niż (i tak kontuzjowany) Glik czują się, broniąc dalej od własnej bramki, a przy tym potrafią jeszcze dobrze rozgrywać piłkę. Zarówno Piątkowski, jak i Kiwior czy dowołany w ostatniej chwili Bartosz Salamon z Lecha Poznań tym właśnie się wyróżniają.

Najpewniej Santos zna już powiedzenie o rozśmieszaniu Boga planami. W sobotę - tuż przed zgrupowaniem - kontuzji żeber doznał Bednarek, obrońca o tyle ważny, że od kilku tygodni regularnie gra w Southampton, a w niedzielę jeszcze groźniejszej kontuzji nabawił się Piątkowski, utalentowany stoper, który zimą został wypożyczony do belgijskiego KAA Gent, gdzie nadrabiał minutowe bramki z Red Bulla Salzburg i budował niezłą formę. Piątkowski w ogóle nie przyjechał na zgrupowanie, natomiast Bednarek najpierw przeszedł badania, które wykluczyły złamanie żeber, a później z opatrunkiem wyszedł na wtorkowy trening. Nie wiadomo jednak, czy będzie gotowy, by już w piątek zagrać mecz w Pradze. Wobec tego w poniedziałek tuż przed konferencją prasową rzecznik reprezentacji wydzwaniał do Salamona, który w końcu odebrał i został awaryjnie dowołany w miejsce Piątkowskiego. A już we wtorek doszło do kolejnej wymuszonej zmiany: kontuzjowanego Bereszyńskiego, który naciągnął więzadło w kolanie, zastąpił Tymoteusz Puchacz - kolejny obrońca rzadko grający w swoim klubie.

Fernando Santos musi kleić i szyć. Byle całość nie rozpadła się w najważniejszych meczach

Wystarczy rzut oka na skład reprezentacji Polski w ostatnim mundialowym meczu przeciwko Francji, by zrozumieć skalę wyzwania, przed którym stoi Santos:

  • Wojciech Szczęsny - bardzo wysoka forma w Juventusie
  • Matty Cash - wrócił do pierwszego składu Aston Villi i od dwóch miesięcy gra regularnie
  • Kamil Glik - nie przyjechał na zgrupowanie, leczy kontuzję
  • Jakub Kiwior - po transferze do Arsenalu zagrał tylko 5 minut w Premier League i 70 w meczu Ligi Europy, w którym nie ustrzegł się błędu
  • Bartosz Bereszyński - nie gra w Napoli, a w dodatku nabawił się kontuzji
  • Grzegorz Krychowiak - choć jest zdrowy, nie został powołany
  • Piotr Zieliński - pewniak do składu. Zdrowy i w formie
  • Sebastian Szymański - cały luty stracił przez kontuzję kolana, ale przed zgrupowaniem zdążył zagrać w pięciu meczach i strzelić gola Ajaksowi. W żadnym spotkaniu nie wystąpił dłużej niż 76 minut
  • Jakub Kamiński - czasem z ławki, czasem od początku, ale regularnie pojawia się na boiskach Bundesligi. Przeciwko Bayernowi strzelił pierwszego gola, choć wciąż musi pracować nad statystykami goli i asyst
  • Przemysław Frankowski - niezbędny w walczącym o grę w Lidze Mistrzów Lens. W kadrze jego pozycja powinna być równie mocna
  • Robert Lewandowski - na szczęście kontuzja już za nim, ale dobra forma jeszcze nie wróciła

Zmiennicy: 

  • Arkadiusz Milik - kontuzjowany, nie ma go na zgrupowaniu
  • Krystian Bielik - pod koniec lutego ze względu na uraz przegapił trzy mecze, ale ostatnio grał już po 90 minut
  • Nicola Zalewski - regularnie gra w Romie, choć na różnych pozycjach. Nie wiadomo, gdzie chce go wystawić Santos, ale raczej nie na lewej obronie
  • Jan Bednarek - jest na zgrupowaniu, ale doskwiera mu ból żeber
  • Kamil Grosicki - nie został powołany

Ilu jest dzisiaj pewniaków do gry przeciwko Czechom? Szczęsny, Cash, Zieliński, Frankowski, Lewandowski, a w zależności od przyjętego systemu gry najpewniej również Kamiński i Szymański. Najbardziej palące są oczywiście problemy w obronie, gdzie nie ma oczywistych wyborów poza Cashem. Nie wiadomo bowiem, czy lekarze zdążą przygotować Bednarka do gry ani jak brak rytmu meczowego wpłynie na Kiwiora. Co z lewą obroną? Odpadł Bereszyński, który dobrze spisał się na mundialu, a zastępujący go Puchacz uzbierał w Panathinaikosie raptem 54 minuty z ostatnich 540. Zalewski? To raczej wahadłowy lub skrzydłowy, który zawodził, grając na lewej obronie u Czesława Michniewicza. Robert Gumny? Nie gra na tej pozycji, ale pozostaje jakąś alternatywą. 

Teoretycznie problem z lewym obrońcą dałoby się rozwiązać poprzez zmianę ustawienia na trzech stoperów i dwóch wahadłowych - wtedy przy liniach biegaliby Frankowski i Zalewski. Ale to odsłania kolejne problemy - ze środkowymi obrońcami. Santos ma w kadrze raptem dwóch piłkarzy na tę pozycję, którym nic nie doskwiera - ani kontuzja, ani brak minut w klubie. To Paweł Dawidowicz, który w Hellasie Werona gra właśnie w takim ustawieniu i Salamon, dowołany w miejsce Piątkowskiego. Dla obrońcy Lecha Poznań to powrót do kadry po roku przerwy. Michniewicz rozważał go w kontekście mundialu, ale 24 marca w sparingu ze Szkocją doznał poważnej kontuzji, która wykluczyła go z gry aż do stycznia. Od wznowienia sezonu w ekstraklasie występuje jednak regularnie, a doświadczenie ma tak duże, że poradzi sobie w każdym wariancie ustawienia obrony. Niespodziewanie, równo po roku, może więc jeszcze raz włożyć reprezentacyjną koszulkę.

To opcja ratunkowa. Wybór między powracającym do kadry Dawidowiczem, dowołanym w ostatniej chwili Salamonem, obolałym Bednarkiem i niegrającym w Arsenalu Kiwiorem wciąż jest daleki od wymarzonego. Jeśli Santos miał plan przebudowania defensywy i połączenia jej z dobrze grającym piłką defensywnym pomocnikiem, to musi go odłożyć na kolejne zgrupowania, a teraz dalej szyć, kleić, byle całość nie rozpadła się w najważniejszych grupowych meczach.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.