Zaskoczenie jest podwójne - niewielu spodziewało się, że Ben Lederman w ogóle zostanie powołany przez Fernando Santosa, a tym bardziej, że będzie pierwszym piłkarzem, który spotka się z dziennikarzami na konferencji prasowej. Od lat zgrupowania rozpoczynał w ten sposób kapitan Robert Lewandowski, ewentualnie inny bardzo doświadczony zawodnik. PZPN, rzucając na pierwszy ogień debiutanta, prawdopodobnie chciał uniknąć pytań o kulisy mundialu, z aferą premiową na czele.
W ostatnich dniach, po wywiadzie Łukasza Skorupskiego w Przeglądzie Sportowym, w którym przyznał, że w Katarze kadrowicze kłócili się o obiecane przez premiera pieniądze, a w pewnym momencie wręcz nie odzywali się między sobą, temat odżył. Ben Lederman, obywatel Polski, Stanów Zjednoczonych i Izraela, z pewnym trudem mówiący po polsku, mógłby nawet nie wiedzieć, o co w tej sprawie chodzi. Wysłanie go na konferencję prasową było bezpieczniejsze. - Lewandowski jeszcze nie przyleciał - wyjaśnił Jakub Kwiatkowski, rzecznik prasowy PZPN.
W sali hotelu Hilton w Warszawie nie było wolnego miejsca, dla części dziennikarzy nie wystarczyło krzeseł, co pokazuje, jak duże zainteresowanie wzbudza pierwsze pomundialowe zgrupowanie i pierwsze dla Fernando Santosa. Selekcjoner widział się z dziennikarzami w piątek, podczas oficjalnego ogłoszenia powołań. Po kilku dniach nie miał do powiedzenia niczego nowego. Nieoficjalnie słyszmy, że w przyszłości swój udział w konferencjach planuje ograniczyć do tych oficjalnych - wokół meczów. Cała konferencja trwała raptem 10 minut.
Ledermanowi, który na liście Santosa był największym zaskoczeniem, nie schodził z twarzy uśmiech. - To bardzo pozytywne zaskoczenie. Mam nadzieję, że dostanę szansę w jednym z meczów. Jestem bardzo dumny, że się tutaj znalazłem. Chcę pokazać swoje najsilniejsze strony i największe zalety - powiedział. - Jakie to są? Wizja gry i podania do przodu tak często, jak to możliwe - stwierdził. Mówił po polsku, choć chwilami brakowało mu słów, by właściwie oddać swoje myśli.
Historia jego życia jest skomplikowana: urodził się w Stanach Zjednoczonych, jego rodzice są obywatelami Izraela, a polski paszport otrzymał mając 16 lat, dzięki przodkom. Sam mówi, że czuje się obywatelem świata, bo przez kilka lat mieszał w Hiszpanii i trenował w La Masii, szkółce FC Barcelony. Trenerzy słynnej akademii wypatrzyli go na jednym z turniejów i po krótkich testach zaprosili na stałe. Wtedy "New York Times", zauważając, że jest pierwszym w historii piłkarzem z USA, który dostał się do szkółki Barcelony, określił go "Wonderkidem". W zrobieniu tam kariery przeszkodziła mu biurokracja. Barcelona miała problemy z rejestrowaniem młodych piłkarzy, bo wcześniej przekroczyła przepisy przy ich sprowadzaniu. Lederman mógł jednak z bliska przyglądać się grze Thiago Alcantary i Andresa Iniesty. Do dziś mówi, że to ich styl gry jest dla niego najbardziej inspirujący.
W 2018 r., po odejściu z Barcelony trafił do KAA Gent, gdzie rozwój utrudniły mu kontuzje. Od 2019 r. gra w Rakowie Częstochowa i to w meczach ekstraklasy wypatrzył go Fernando Santos. Powołanie dla Ledermana może być zwiastunem zmian, jakie chce prowadzić nowy selekcjoner. To 22-letni zawodnik, którego niewielu kibiców i ekspertów rozpatrywało w kontekście powołania. - Zna go pan? - pytamy taksówkarza. - Nie - przyznaje i dopiero po chwili zastanowienia dopytuje: - To ten z Rakowa Częstochowa?
I właśnie w ostatnim ligowym meczu Rakowa z Cracovią Lederman nie zagrał. - Miałem uraz i nie chcieliśmy pogorszyć mojego stanu. Ale teraz jestem zdrowy i dlatego tu jestem - zaznaczył. Na piątkowe spotkanie z Czechami i poniedziałkowe z Albanią ma być gotowy.