Fernando Santos po ośmiu latach pracy jako selekcjoner Portugalii objął reprezentację Polski. Portugalskie i greckie upały (bo w tych krajach do tej pory pracował) zamienił na polskie mrozy, o których się przekonał podczas ostatniej kolejki Ekstraklasy. Co zatem skłoniło 68-letniego szkoleniowca do przyjazdu do naszego kraju? Bo z pewnością nie pogoda.
Na to pytanie odpowiedział przyjaciel Santosa Antonio Muchaxo w rozmowie z "Faktem". - Dobrym powodem jest to, że u was jest żubrówka - śmiał się mężczyzna. - Ciekawa jest też historia Polski. To stary kraj jak Portugalia. Poza tym czasem człowiek potrzebuje zmiany. Pozostając w jednym miejscu, przestaje się rozwijać. Zwłaszcza w takiej branży jak futbol. Jestem pewien, że poradzi sobie w Polsce - dodał.
Przyjaźń obu panów trwa od 50 lat. Poznali się, gdy Santos przyjechał do Estoril, by pracować w hotelu jako inżynier, a przy okazji grać w piłkę w Estoril Praia. Muchaxo również był członkiem tego klubu, tyle że jego sekcji szachowej. Mimo to polubili się. Muchaxo zdradził, jaki Santos jest prywatnie. - Przede wszystkim to bardzo dobry człowiek, na którym można polegać. Fernando jest bardzo, bardzo religijny. Regularnie chodzi do kościoła. Gdy jest w Portugalii, to praktycznie codziennie. Pomaga też duchownym jak tylko może - opowiadał.
Mężczyzna ceni sobie także swojego znajomego za jego osiągnięcia, choć ostatnio Santos był w swoim kraju krytykowany. Prowadzona przez niego drużyna narodowa odpadła w ćwierćfinale mistrzostw świata w Katarze po spotkaniu z Marokiem. Kontrowersje wywołało też posadzenie na ławce Cristiano Ronaldo. - Moim zdaniem jest najlepszym trenerem w Portugalii. Numer jeden. Mogę tylko pogratulować Polakom. Wybraliście odpowiedniego człowieka na stanowisko selekcjonera - chwalił Antonio Muchaxo.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Pierwszy mecz Fernando Santosa jako trenera polskiej kadry odbędzie się 24 marca. Zagramy wtedy na wyjeździe z Czechami w ramach eliminacji do Euro 2024 w Niemczech. Trzy dni później czeka nas mecz z Albanią przed własną publicznością.