Po powrocie z mistrzostw świata w Katarze Cezary Kulesza zdecydował, że nie przedłuży kontraktu Czesława Michniewicza, przez co 52-latek wraz z początkiem 2023 roku przestał pełnić funkcję selekcjonera reprezentacji. Oprócz płaszczyzny sportowej na decyzję szefa PZPN wpłynęły także wydarzenia związane z tzw. aferą premiową. Chodzi o pieniądze, które reprezentacji obiecał premier Morawiecki. Kiedy sprawa wyszła na jaw, w Polsce rozgorzała dyskusja na temat tego, czy piłkarze w ogóle powinni dostawać jakiekolwiek pieniądze za grę w kadrze narodowej. Obie kwestie na łamach "Piłki Nożnej" skomentował Radosław Michalski. To pełnomocnik zarządu PZPN do spraw reprezentacji Polski.
Michalski przyznał, że funkcja ta została utworzona m.in. po wspomnianej "aferze premiowej". - Tę samą sytuację inaczej przedstawiał selekcjoner, inaczej rzecznik kadry, inaczej zawodnicy, a jeszcze inaczej media. Słowem - kołomyja. Ustalić, jak wyglądała prawda w głośnym temacie premii, łatwo nie było, trudno zarządzać kryzysem w takich okolicznościach. Dlatego uznaliśmy, że potrzebny jest człowiek, który będąc blisko, będzie w stanie ocenić sprawy. Ale też zawczasu wygasić ewentualne pożary, sprawić, że PZPN zareaguje szybciej - powiedział Radosław Michalski.
Szef Pomorskiego Związku Piłki Nożnej odniósł się także do kwestii wynagrodzeń dla reprezentantów Polski. 53-latek zdradził, że zawodnicy nie otrzymują pieniędzy jedynie za występy na murawie, a na ich premie składają się również sprawy wizerunkowe i marketingowe.
- Kwestia wynagradzania zawodników była podnoszona, natomiast raczej rozważano niewielkie obniżenie premii. I według mojej wiedzy do tego nie dojdzie. W ogóle ta materia nie jest taka prosta, ponieważ zawodnicy użyczają swojego wizerunku do kampanii reklamowych partnerów reprezentacji Polski. To zatem nie tak, iż otrzymują pieniądze wyłącznie za boiskowe występy. Ja wiem, że fajnie jest powiedzieć: grajcie za darmo. Tyle że najłatwiej rezygnuje się z nieswoich pieniędzy - mówił członek PZPN-u.