"Zamurowało mnie, gdy dowiedziałem się, że przed meczem z Francją na mundialu Robert Lewandowski zszedł z treningu wcześniej, bo nie był zadowolony z poziomu zajęć. Nawet jeżeli trening naprawdę nie był jakościowo na wysokim poziomie (tak było według relacji świadków), to jednak zachowanie gracza Barcelony świadczy, że pewne proporcje zostały zaburzone" - czytaliśmy w artykule Mateusza Skwierawskiego na portalu Sportowefakty.wp.pl.
I dalej: "To jedynie przykład. Tej grupie ludzi potrzebny jest zimny prysznic, bo ostatnio wygodnie jej z tym, że to głównie trenerzy są winowajcami porażek (...) Oprócz merytorycznej rozmowy i dobrego pomysłu na grę szatnia reprezentacji Polski potrzebuje nowych zasad. Ostatnio za dużo było ze strony piłkarzy chimeryczności i kręcenia nosem".
Za potencjalną niesubordynację na Lewandowskiego spadła krytyka. Ja jestem wielkim fanem RL9, to wspaniały piłkarz, ale po czymś takim trener z jajami posadziłby go na ławce" - napisał na Twitterze dziennikarz portalu Sportowefakty.wp.pl, Marek Wawrzynowski.
"Robert robi się irytujący" - dodał były reprezentant Polski, Radosław Matusiak. " Ja nie jestem w szoku. Powiedziałbym nawet, że to norma" - podsumował były agent zawodnika, Cezary Kucharski.
Teraz do głosu dochodzi druga strona. "Zastanawiamy się, jak odkręcić totalnie nieprawdziwą informację podaną przez sportowefakty.pl, a potem powtórzoną i nagłośnioną przez inne portale o tym, że Robert Lewandowski, rzekomo niezadowolony z jakości i poziomu zajęć, zszedł obrażony z boiska treningowego podczas mistrzostw świata w Katarze. Robert jest zdenerwowany, ponieważ nigdy nic takiego się nie wydarzyło i zachodzi w głowę, dlaczego w ogóle coś takiego się pojawiło w mediach" - przekazały bliskie osoby Lewandowskiego "Przeglądowi Sportowemu".
Na portalu Interia.pl do sprawy odniósł się też rzecznik prasowy i team manager kadry - Jakub Kwiatkowski. Według jego relacji taka sytuacja również nie miała miejsca.
"Przed meczem z Francją na mundialu w Katarze piłkarze trenowali na dwóch boiskach. Jedno było rozgrzewkowe, na drugim trwał trening. Tam zawodnicy ustawiali się do gierki w siatkonogę. I Robert Lewandowski na tę siatkonogę przyszedł z drugiego boiska jako ostatni" - powiedział Kwiatkowski.
"Początkowo nie mieli w niej brać udziału bramkarze, ale z własnej woli się włączyli, no i w tej sytuacji dla Roberta zabrakło zwyczajnie miejsca w zespołach po obu stronach siatki. W tej sytuacji Lewandowski usiadł na ławce, a że trening był otwarty, to ktoś z zewnątrz mógł to odebrać jako jego zejście z treningu. Tak jednak nie było, to nadinterpretacja" - zakończył.