Rewolucyjny pomysł Kuleszy. Oto różnica między Santosem a jego poprzednikami

- Chcę zostawić po sobie spuściznę i coś na przyszłość - zapowiada nowy selekcjoner Fernando Santos, a prezes PZPN Cezary Kulesza podkreśla, że zależy mu, by Portugalczyk doglądał nie tylko reprezentacji, lecz także całego polskiego futbolu. Na razie zbyt wielu konkretów nie poznaliśmy, ale dobrze, że już rozmawiamy o tym, jak możemy skorzystać z ogromnego doświadczenia 68-letniego mistrza Europy.

Zaczniemy od portugalskiego wątku, ale akurat niedotyczącego Fernando Santosa, tylko poprzedniego portugalskiego selekcjonera Polaków. Jedną z niewielu zalet kadencji Paulo Sousy była powszechna dyskusja o futbolu. Coraz więcej w przestrzeni publicznej rozmawiano o taktyce, schematach i formacjach, coraz więcej o kreowaniu, graniu do przodu, zmianie mentalności. W pewnym sensie wróciliśmy właśnie do zainicjowanej przez Sousę dyskusji podczas mundialu w Katarze. Bo choć reprezentacja Polski dzielnie walczyła do 74. minuty meczu 1/8 finału z Francją (wtedy Kylian Mbappe ostatecznie pozbawił nas złudzeń), to wielu kibiców nie było zadowolonych z występu kadry. Selekcjonera Czesława Michniewicza nie przekreśliła tylko "afera premiowa", bo wpływ na złą atmosferę wokół kadry miał też wyjątkowo defensywny styl gry drużyny. Momentami wręcz prymitywny.

Zobacz wideo Santos zrezygnuje z Glika? Jest następca. "Drugi w rankingu"

Dzisiaj wielu kibicom Biało-Czerwonych nie wystarczą już tylko satysfakcjonujące wyniki. Polski kibic pragnie czerpać radość z oglądania meczów. I choć Fernando Santos to selekcjoner z najbogatszym CV w historii naszej piłki, to akurat w przeszłości Portugalczyk słyszał - szczególnie w swojej ojczyźnie - podobne zarzuty odnośnie gry jego drużyn, co Michniewicz. Portugalię krytykowano za defensywny styl, tłumienie ofensywnego potencjału, czy wręcz zaciąganie hamulca najbardziej kreatywnym zawodnikom. 

Oczywiście, Santos może odpowiedzieć krytykom, by spojrzeli na jego gablotę z trofeami. Z Portugalią wygrał Euro 2016 i rozgrywki Ligi Narodów w 2019 roku. Trudno w to uwierzyć, ale są to jedyne wygrane turnieje w historii portugalskiej piłki.

No i trzeba zaznaczyć, że defensywny styl może mieć różne oblicza. Pragmatyzm Portugalczyków trudno porównywać do rozpaczliwej obrony drużyny Michniewicza. Na Półwyspie Iberyjskim szczelna defensywa nie oznaczała jedynie murowania dostępu do własnej bramki, a była po prostu częścią złożonego boiskowego ekosystemu, na który także składały się kontrataki i ataki pozycyjne.

Choć Portugalia rozczarowała w Katarze, odpadając już w ćwierćfinale, to Santosa emocjonalnymi wpisami żegnali w mediach społecznościowych niemal wszyscy piłkarze. Głos nawet zabrał prezydent Portugalii Marcelo Rebelo de Sousa, który podziękował mu za "wiele lat imponującej służby krajowi". Michniewicza w social mediach nie pożegnał żaden piłkarz. Wymowne.

Santos ma być kimś więcej niż tylko selekcjonerem

- Chcemy, aby w eliminacjach Euro reprezentację poprowadził trener gwarantujący jej rozwój i realizację zakładanych celów. Nowy selekcjoner musi również poprawić wizerunek drużyny narodowej i odbudować zaufanie kibiców - oświadczył Kulesza tuż po zwolnieniu Michniewicza.

Podczas wtorkowej konferencji prezes PZPN doprecyzował nowe zadania i obowiązki selekcjonera.

- Trener Santos zadeklarował, że będzie uczestniczył w udoskonalaniu programu szkolenia młodzieży. Selekcjoner będzie jeździł na mecze, rozmawiał ze wszystkimi trenerami reprezentacji juniorskich. Potrzebujemy chwili, by to wyklarować, ale na pewno powstanie harmonogram takich spotkań. Wiem, że efekty będą owocne. Nie chodzi w tym wszystkim o rewolucję, a o pewne modyfikacje. Nie zapominajmy, że kwestiami szkolenia w federacji zajmuje się sporo osób na czele z Marcinem Dorną, dyrektorem sportowym, a także Maciejem Mateńką, wiceprezesem - wyjaśnił Kulesza.

Kontrakt Santosa zawiera dwa cykle eliminacyjne, ale jego spuścizna ma przetrwać dłużej. I sam o tym otwarcie mówi nowy selekcjoner. W przeciwieństwie do Sousy Santos ma zamiar przeprowadzić się do Warszawy. Właśnie po to, by z bliska obserwować polski futbol. Dzisiaj ekstraklasa jest mu obca, ale za kilka miesięcy ma się to zmienić. A wystarczy przypomnieć, że Sousa tylko raz pojawił się na ligowym meczu w Polsce, a jego kontakt ze środowiskiem trenerów był wręcz zerowy. Teraz ma się to zmienić.

- Chcę zostawić po sobie spuściznę i coś na przyszłość. Futbol się zmienia, ale chcę stworzyć podstawy do zbudowania nowej przyszłości reprezentacji. Z tego powodu chcę skupić się też na kadrach juniorskich, a ta kwestia będzie powiązana z tym, że chcę tu mieszkać. Zamierzam chodzić na stadiony wraz z moimi współpracownikami - zadeklarował Santos.

Jego współpracownicy również mają na stałe zamieszkać w stolicy Polski. Sousa miał w sztabie trzech Hiszpanów, dwóch Portugalczyków i Włocha. A kogo zabierze Santos? Według dziennika "A Bola", w sztabie znajdą się jego rodacy: Joao Carlos Costa, Ricardo Santos i Fernando Justino. Ale Kuleszy bardzo zależało, aby Santos miał także polskich asystentów, by czerpali z doświadczenia 68-letniego trenera. Portugalczykowi pomysł się spodobał. 

- To naprawdę ważne, by mieć współpracownika, który jest Polakiem. W początkowej fazie to bardzo pomocne, bo taka osoba lepiej zna mentalność miejscowych i precyzyjniej może przekazywać moje pomysły. Dziś mówię po portugalsku, ale z piłkarzami będę komunikował się po angielsku. Liczę, że w przyszłości poznam też trochę polskiego. Miałem okazję rozmawiać z Tomaszem Kaczmarkiem i Łukaszem Piszczkiem. Chcę to przemyśleć i za dwa tygodnie przekażę opinię prezesowi. Wiem, że nie można nagle zaangażować zbyt dużej liczby współpracowników, ale na pewno w moim sztabie będzie polski element. Ważne, by mieć kogoś, kto może nam pomóc - oświadczył Portugalczyk.

Początkowy opis obowiązków Santosa niewiele różni się od tego, co wcześniej robił w ojczyźnie czy w Grecji, z którą dwa razy z rzędu wyszedł z grupy na wielkich turniejach. 

Portugalska "A Bola" pisała, że Santos nie był jedynie selekcjonerem Portugalii, ale także pełnił dodatkowe funkcje. Miał obowiązki "w zakresie wyszukiwania i rozwoju talentów w sektorach młodzieżowych oraz nadzorował funkcjonowanie ośrodka reprezentacji". Podobnie wyglądała sytuacja w Grecji, gdzie Santos w swoim sztabie miał także Greka, a jego obowiązki wychodziły poza seniorską kadrę. Tam również nadzorował funkcjonowanie systemu szkolenia.

Co będzie w Polsce? Na razie padło dużo bardzo ważnych, choć tylko okrągłych zdań - pierwszej konkrety poznamy dopiero przy okazji marcowego zgrupowania reprezentacji. Najważniejszy będzie jednak finał tej historii. Kibice liczą, że będzie inny, niż każdego dotychczasowego selekcjonera Biało-Czerwonych w XXI wieku. Jerzy Engel, Paweł Janas, Leo Beenhakker, Waldemar Fornalik, Adam Nawałka, Jerzy Brzęczek, Sousa i Michniewicz odchodzili z kadry, albo w atmosferze rozczarowania, albo skandalu. I trudno powiedzieć, że zostawili po sobie coś więcej, że ich myśl przetrwała i objęła polski futbol od reprezentacji, po jego niziny. 

Niech teraz wreszcie będzie inaczej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.