Hajto komentuje doniesienia o wyborze selekcjonera. "Powinniśmy te pieniądze zainwestować"

Reprezentacja Polski wciąż czeka na nowego selekcjonera. Wszystko wskazuje na to, że będzie to obcokrajowiec, który dostanie wysoki kontrakt, rekordowy w skali PZPN-u. Takiej idei sprzeciwia się Tomasz Hajto. Były reprezentant Polski widzi ważniejsze potrzeby dla krajowego futbolu.

Cezary Kulesza wciąż nie zakontraktował nowego selekcjonera, mimo że do pierwszego meczu eliminacji mistrzostw Europy z Czechami zostały dwa miesiące. Prezes PZPN-u zapowiedział, że kandydat jest już wybrany. Jego nazwisko mamy poznać w przyszłym tygodniu i wszystko jednak wskazuje na to, że będzie to obcokrajowiec. Związek chce zainwestować sporą kwotę w jego pensję. Takiemu rozwiązaniu przeciwstawia się Tomasz Hajto, były 62-krotny reprezentant Polski, a obecnie ekspert piłkarski.

Zobacz wideo O lepszym starcie Świątek nie mogła marzyć! [SPORT.PL LIVE]

Hajto woli te pieniądze zainwestować w przyszłość

- Nie stać nas jeszcze na wydanie - przeliczając na złotówki - 20-25 mln zł za rok na selekcjonera i jego sztab. Wymieniamy też abstrakcyjne nazwiska jak Portugalczyka Bento, który prowadził Koreę i zarabiał 3 mln euro. Szczerze? To nie jest realne, żeby do nas przyszedł - mówi Hajto w rozmowie z "Super Expressem".

Były reprezentant Polski przeznaczyłby te pieniądze na inne cele. - Natomiast jeśli w PZPN są pieniądze, a z tego, co słyszę, to związek ma odłożone, to powinniśmy je zainwestować w przyszłość. Sam mam kilka pomysłów. Trzeba wybudować nową siedzibę PZPN z ośrodkiem treningowym, jakie posiadają inne federacje. Z czterema boiskami podgrzewanymi, jednym z trybunami na 5 tys. miejsc - komentuje.

Węgrzy jako wzór?

Zdaniem Hajty kwotę przeznaczoną na pensję dla nowego selekcjonera lepiej byłoby zainwestować również w edukacje trenerów, organizując wymiany młodych szkoleniowców w celu kształcenia. Dla eksperta klubem w wyborze jest doświadczenie z pracą w reprezentacji. Podaje nawet wzór.

- Trochę świeżej krwi z zagranicy by nam pomogło. Inne spojrzenie na piłkę, bardziej nowoczesne. Na pewno musi to być trener mający doświadczenie w pracy z reprezentacją. Węgrzy prowadzeni przez Marco Rossiego mają dużo słabszą reprezentację od naszej, a potrafią robić duże niespodzianki i kwalifikować się na turnieje - mówi dla "Super Expressu".

Najdroższym trenerem w historii reprezentacji Polski był Paulo Sousa. Rzekomo miał on zarabiać co najmniej 70 tysięcy euro miesięcznie.

Więcej o: